sobota, 27 listopada 2010

1.4 Rudy odwiedza więźnia F13

w: Rudy 1. Dzień pełen BRAKÓW
Siatka Rudego kochała bardzo swego kota. Czasami, niepostrzeżenie dla strażników, Rudy wmykał się do celi doktora topologii, którego nazywano F13, nie tylko ze względu na numer celi, w której siedział, ale także z innych powodów. Siedział od lat w śledztwie za szpiegostwo, a ze względu na tajemnicę i bezpieczeństwo państwa trzymano go w kompletnej izolacji na Poziomie Specjalnym w piwnicach, dwa piętra pod ziemią. Tak, jakby myśli można było zamknąć w celi. Myśli są wolnymi, topologicznymi formami w głowach ludzkich i łbach kocich, ich wizyta u nas jest krótka, a jednak tylko wtedy czujemy naprawdę nasze istnienie. Myślę, wiec jestem. A jak nie myślę, to nigdy tej Bezmyślności nie poznam, gdyż Ja bezmyślne po prostu nie istnieje. No, może F13 nie siedział od lat, bo wojna skończyła się raptem trzy lata temu, ale jednak sprawiał wrażenie, że siedział od czasów, kiedy koty były tygrysami szablastymi.

sobota, 20 listopada 2010

1.3 Językoznawstwo i ontologia więziennych pajęczyn

w: Rudy 1. Dzień pełan BRAKÓW

Kulik w obliczu zaciśniętej pięści skulił się jak zając, czując gniew ludu, i poczuł się właśnie jak obcy, nasłany przez wroga karaluch, przeżytek minionych czasów, w których symbolem smaku był kalafior, nie kapusta. Zajęczą duszę sekretarza przepełniał strach. Wyskoczył z gabinetu jak oparzony, pchnięty kulą armatniego gniewu naczelnika. Przeskakując schody po kilka stopni naraz, znalazł się przed centralnym blokiem, na głównym placu Sieradzkiego Więzienia.

sobota, 13 listopada 2010

1.2 Chłopski rozum o sianiu paniki i liściach kapusty

w: Rudy 1. Dzień pełen BRAKÓW

Nagły powiew powietrza był ostrzeżeniem. Otworzywszy drzwi bez najmniejszego hałasu, w samym środku gabinetu pojawił się właśnie Kulik... a kto mu dał klucz!? Po co wchodził do gabinetu, skoro myślał, że Kapusty w nim nie ma!? Nie było sensu pytać. Kulik zawsze wygłaszał gładkie, gotowe odpowiedzi, przeważnie takie, które niczego nie wyjaśniały. Kulik skradał się i siał PANIKĘ. Koniec medytacji. Cóż za dzień! Cóż za jego zakończenie! Miękkie tłuszcze, płynące w krwi naczelnika, w mgnieniu oka stały się niezdrowymi, twardymi nawarstwieniami płytek cholesterolu na ściankach jego naczyń wieńcowych. Naczelnik odwrócił się od okna i ścisnął dłoń w pięść. Patrząc intruzowi prosto w oczy, rąbnął z całej siły w blat tak, jakby celował w niewidocznego karalucha na biurku, a potem rozwarł dłoń i teatralnym gestem pokazał mu niewidocznego, rozgniecionego robaka.

poniedziałek, 8 listopada 2010

1.1 Naczelnik Kapusta ocenia miniony dzień

w: Rudy 1. Dzień pełen BRAKÓW
Słońce zachodziło za budynek więziennej administracji, ujmując jego dach w klamrę złocistej aureoli. Kapusta otworzył okno i odetchnął. Dzień był męczący. Z samego rana zaczęły się kłopoty: pojawił się BRAK. BRAK CZUJNOŚCI. Od zakończenia wojny język polski ulegał zmianom. Jak GRZYBY po deszczu powstawały nowe kombinacje liter, zazwyczaj czterech, a właściwe zrozumienie ich znaczenia wymagało długich konferencji. Zaokienny pejzaż odsłaniał doskonałą całkowitość więziennego kompleksu: obiekty z celami, magazyny, warsztaty, posterunki wartownicze, spacerniak, dziedziniec, ogród więzienny, wszystko spięte czerwoną dachówką oraz perfekcyjnym, wysokim murem z gniazdami strażniczymi i wielką, metalową bramą. Naczelnik przyglądał się kolejnym elementom krajobrazu, jak zwykle na próżno szukając w nich niedostatków. Wszystko nienagannie pasowało do siebie nawzajem, a jednak, gdyby miał jednym słowem podsumować swoje władztwo, użyłby wyrazu BRAK.