czwartek, 30 października 2008

Polska potrzebuje nowoczesnej lewicy

Tomasz Sygut, Józef Pinior

Tomasz Sygut: - Co dolega polskiej lewicy?

Józef Pinior: - Przeżywa poważny kryzys. Normą jest, że w każdym kraju UE - prócz Irlandii - lewica albo ma rząd, albo jest największą siłą opozycyjną. W Polsce w dwóch kolejnych wyborach znalazła się poza głównym nurtem politycznym. Jeśli powtórzy się to w następnych wyborach, wyląduje na marginesie polskiej polityki.

- Za co płaci polska lewica? Wydawało się, że winy rządu Millera już dawno odkupiła...

- Jedną z zasadniczych przyczyn słabości lewicy jest fakt, iż nie jest ona zakorzeniona w tradycji. Od Brzozowskiego poprzez Polską Partię Socjalistyczną i Pużaka.

- Chce pan powiedzieć, że obecna lewica jest słaba intelektualnie?

- Nie ma intelektualnego fundamentu, a przede wszystkim duchowej siły, którą posiada Partia Pracy w Wielkiej Brytanii czy SPD w Niemczech. Efekt jest taki, że kryzys wywołany rządami Leszka Millera przerodził się w katastrofę.

- Dziś dyskurs polityczny jest zdominowany przez PO i PiS. Co lewica powinna zrobić, aby odnaleźć się w tej trudnej dla siebie sytuacji?

- Lewica musi być bardziej ofensywna. Jeśli spyta pan, dlaczego w ciągu siedmiu lat zjechała z 40 do 6 procent, odpowiem, że nie była w stanie podjąć walki politycznej z prawicą. Zarówno tej o tradycje historyczne, jak i tej o kwestie dotyczące współczesności. Nie umiała powiedzieć, jak ma wyglądać dobre państwo, rynek. I tym samym oddała prawicy pole debaty publicznej. Jakim mamy tego efekt? Brak lewicy jest jedną z przyczyn totalnego upadku polskiej polityki. Trudno wyobrazić sobie jeszcze większą kompromitację od sporu między ośrodkiem rządowym a prezydenckim wokół szczytu UE. Zamiast mówić jednym głosem i współdecydować o losach całej Unii, kłócimy się o samoloty i krzesła.

- Lewica nie potrafiła wykorzystać sporu między Tuskiem a Kaczyńskim...

- Jestem przekonany, że spotkanie środowisk lewicowych, które miało miejsce kilka dni temu w Krakowie, pokazało, iż lewica zaczyna się budzić. Spotkali się tam ludzie, których mimo wielu różnic łączy przekonanie, że trzeba odebrać monopol na politykę prawicy konserwatywnej.

- Zaproszenia do Krakowa nie otrzymał szef SLD. Chcecie odbudowywać lewicę bez Sojuszu?

- To spotkanie nie było wymierzone w SLD. Miało pokazać, że lewica posiada potencjał intelektualno-duchowy. A od tego, a nie od politycznej kreacji, zakładania partii czy ustalania list wyborczych trzeba zaczynać. Oczywiście planujemy następne kroki, które w nieodległym czasie mają doprowadzić do powstania jednej formacji politycznej. A SLD? Nie widzę przeszkód, by znalazł się w strukturze nowej zreformowanej lewicy.

- Jako odrębny byt?

- Być może na początku będą to dwa osobne byty. Natomiast można wyobrazić sobie pewien alians strategiczny związany z wyborami. Jesteśmy otwarci na różne rozwiązania na poziomie technicznym. Wiele zależy od Napieralskiego. Grając między PO a PiS, skazuje lewicę na margines. Szef SLD musi otworzyć się przede wszystkim na inne środowiska lewicowe. Tak naprawdę ma dwa wyjścia: albo stanie się jednym z ważnych przywódców lewicy, albo będzie przywódcą małej sekty.

- Na spotkaniu w Krakowie pojawił się aktor Daniel Olbrychski...

- Miał jedno z najlepszych przemówień na sali. Okazuje się, że jest nie tylko wielkim aktorem, ale ma też ogromny potencjał polityczny. Na sali obecny był też prof. Jerzy Pomianowski spełniający testament Jerzego Giedroycia jako redaktor naczelny "Nowej Polszy", pisma dla rosyjskiego inteligenta. Moim zdaniem tego pokroju ludzi jest w Polsce więcej. Oni chcą nas wspierać intelektualnie i pokazać, że Polska ma nie tylko twarz Kaczyńskiego i Tuska.

- Jaki azymut powinna obrać dziś polska lewica? Co powinna zrobić, aby pokazać, że jest potrzebna?

- Kwestia fundamentalna to sprawa polityki historycznej. Lewica musi mieć świadomość swojej tożsamości i siły. A ta siła wynika z tradycji intelektualno-duchowej w Polsce. My jesteśmy od Brzozowskiego, od Pużaka i Giedroycia. Nie możemy pozwolić na politykę degradacji, jaką prawica prowadzi chociażby w stosunku do Lecha Wałęsy. Po drugie: lewica musi pokazywać, że ma dobre projekty - reformy służby zdrowia, edukacji. Że jest za wprowadzeniem w Polsce waluty euro, że ma swoich ekonomistów, którzy mogliby reagować na kryzys gospodarczy. I wreszcie polityka europejska. Lewica musi nieustannie stawiać prawicę pod ścianą i pytać: dlaczego nie ratyfikujemy traktatu lizbońskiego, dlaczego Polska nie przyjęła Karty Praw Podstawowych, dlaczego nie potrafimy wywalczyć właściwego miejsca w łonie narodów europejskich?

- Wierzy pan w lepsze jutro lewicy?

- Jestem o tym przekonany. Trudno wyobrazić sobie historię Polski XX w. bez Brzozowskiego, Piłsudskiego, KOR-u, Giedroycia czy pierwszej Solidarności. To pokazuje, że lewica intelektualna i polityczna decydowała o najnowszej historii Polski. Nie widzę żadnych powodów, by teraz miało się to zmienić.

źródło: "Superekspres"

Apel do elit politycznych

Stowarzyszenie Wolnego Słowa

Stowarzyszenie Wolnego Słowa, organizacja zrzeszająca działaczy opozycji demokratycznej i podziemia solidarnościowego z okresu PRL, z zaniepokojeniem obserwuje postępowanie polskich polityków odwiedzających kraje niedemokratyczne i łamiące prawa człowieka.

W trakcie ostatniej wizyty Premiera RP w Pekinie ani razu nie padło słowo o powszechnym w Chinach naruszaniu podstawowych praw obywatelskich i ludzkich. Budzi to tym większe zdziwienie w roku, w którym przypada 60 rocznica uchwalenia przez ONZ Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, a Chiny pozostają krajem rządzonym przez komunistów.

Dla naszego oporu i w ostateczności dla sukcesu Polski moralne, polityczne i materialne wsparcie z zagranicy było bezcenne. Doskonale pamiętamy tych zachodnich polityków, którzy podczas wizyt w Warszawie nie wahali się mówić głośno o łamaniu praw człowieka, nie unikali spotkań z działaczami opozycji.

Zapamiętaliśmy też nasze oburzenie i zniesmaczenie postawą tych polityków, którzy nie chcąc drażnić PRL-owskich dygnitarzy i Kremla, udawali, że nad Wisłą nie dzieje się nic złego.

Dlatego tak bardzo zasmuciło nas i zdumiało to, że podobnie zachował się w Pekinie polski Premier, wywodzący się z naszego środowiska.

Apelujemy do wszystkich osób reprezentujących Rzeczpospolitą, aby podczas podróży do krajów rządzonych w sposób dyktatorski, w których łamane są prawa człowieka, publicznie piętnowali takie praktyki. W programie takich wizyt zawsze powinny znajdować się spotkania z prześladowanymi działaczami opozycji.

Apelujemy, aby także podczas wizyt przedstawicieli krajów niedemokratycznych w Rzeczpospolitej nie przemilczać łamania praw człowieka.

Oczekujemy, że podczas podróży do takich państw oraz w czasie wizyt ich przedstawicieli w Polsce, nasi politycy upomną się każdorazowo o przynajmniej jedną, konkretną represjonowaną osobę. O tych ludziach nie wolno nam zapomnieć.

Warszawa, 29-10-2008

Zarząd Stowarzyszenia Wolnego Słowa

Wojciech Borowik, Jacek Juzwa, Stefan Melak, Wiktor Mikusiński, Emil Morgiewicz, Jan Strękowski, Ewa Sułkowska - Bierezin, Jacek Szymanderski, Tomasz Truskawa