Media nie są graczami politycznymi, nigdzie na świecie. Media komercyjne nie mają żadnej misji, oprócz komercyjnej. Nie są również reprezentantami głosu publicznego, czy publicznego sumienia - od kiedy to biznes kierujący się kategoriami zysku reprezentuje jakiekolwiek sumienie, oprócz własnego, i jakikolwiek głos, oprócz własnego? To już prędzej partie maja związek z opinią publiczną, a nie media, dzięki demokratycznym mechanizmom wyborów i członkostwa. Wszędzie na świecie rozmaite media maja swoje profile, sprzyjają bardziej jednym, czasem bardziej innym partiom, ale uważają, żeby nie przesadzić z własnymi inicjatywami w zakresie czarnego pijaru przeciw wrogom swych ulubieńców. To się, u licha, inaczej robi...
Media w USA łatwo dadzą się podzielić na bardziej lewicowe lub bardziej prawicowe, ale ich publicystyka rzadko przypomina monotonne bicie w bęben. W NYT znajdziesz publicystów prawicowych, poważnie traktujących to, co się dzieje w Partii Konserwatywnej, a w WSJ - lewicowych publicystów specjalizujących się we wszystkim, co dotyczy Partii Demokratycznej czy europejskiej lewicy. Nie dlatego, że media amerykańskie są jakoś szczególnie moralne i przejęte własną, informacyjną misją, a ze względu na własny, biznesowy interes. Naprawdę to bez znaczenia dla TVN, że żadna debata w najbliższej kampanii prezydenckiej nie będzie zorganizowana w ich studiu? Żadna w wyborach parlamentarnych? Ich dotychczasową rolę przejmie po prostu Polsat i media publiczne...
Co do PiS, to nie ma sensu dziś prorokować czy, oraz ile na tym stracą; coś stracą na pewno, gdyż zawsze lepiej jest występować w większej ilości programów niż mniejszej. Ale, z drugiej strony, cóż Łukasz Warzęcha opowiada o budowaniu wizerunku PiS w TVN i odbijaniu elektoratu polieznych idiotów? (Swoją drogą, cóż za pogardliwe określenie telewidzów TVN...) Jeśli ma jakiś konkretny pomysł, to niech tej partii podpowie, jak budować wizerunek w programach z Kubą Wojewódzkim oraz jak namówić specjalistów od przekazu wizualnego na portalu ONET (własność tego samego koncernu), by z pliku zdjęć ilustrujących to, co mają do powiedzenia, nie wybierali z regularną monotonią tych z pięknie przypudrowanym Tuskiem i tych ze świecącymi nosami działaczy PiS.
Lukasz Warzęcha zarzeka się, że jego wpis "był zatem tekstem z gatunku analizy praktyki politycznej" i dodaje skromnie o różnicy między nim samym oraz jego dyskutantami: "Uderzył mnie kompletny rozdźwięk pomiędzy istotą mojego tekstu a tymi wywodami. Z jednej strony było pytanie o praktyczne skutki, pytanie z dziedziny prakseologii, z drugiej - patos i emocje." Komentarze TVN w wczorajszych "Faktach" wyglądały na wyprodukowane z głębi takiego samego poczucia skromności. Otóż mecz między dowolną partią polityczną a dowolnym koncernem medialnym w ogóle do dziedziny polityki nie należą. To są różne podmioty, nastawione na różne cele i oceniające własną praktykę wedle wielce odmiennych kryteriów. Być może dzięki bojkotowi TVN PiS przegra najbliższe wybory (choć nie należy przesadzać z szacowaniem wpływów tego koncernu na elektorat jako przemożny). Ale być może im wyszło, że lepiej złamać otaczającą ich czarną propagandę teraz, po to, by zwiększyć szansę na wygraną w wyborach następnych. To również nieprawda, że moment ogłoszenia bojkotu jest niedobry. Wręcz przeciwnie. Koncern ITI ma teraz cale wakacje na ochłonięcie i zastanowienie się nad galopującą zniżką kursu akcji Agory - koncernu, który przed ITI popełnił ten błąd, że się zidentyfikował z jedną opcją polityczną i bił wszystkie inne.. Być może życiu publicznemu w Polsce wyjdzie to na dobre...
Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz
W jednej rzeczy sie nie zgadzam. U nas nie ma koncernów medialnych tylko tuby propagandowe podczepione pod partie polityczne. Czysty Orwell.
OdpowiedzUsuń