Pokazywanie postów oznaczonych etykietą propaganda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą propaganda. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 kwietnia 2012

Nasrallah do Assange: Hezbollah rozmawiał z syryjską opozycją, popieramy Assada i chcemy pokoju, a USA i Izrael chcą wojny domowej

Według angielskiej transkrypcji zamieszczonej na stronie RT Nasrallah powiedział Julianowi Assange, że Hezbollah popiera prezydenta Syrii Baszara al-Assada, gdyż Syria wspierała ruch oporu w Libanie i "nie wycofała się, mimo izraelskiej i amerykańskiej presji", a ponadto "rząd Assada dobrze służył sprawie palestyńskiej". To dlatego szyicki Hezbollah wspierał Arabską Wiosnę w Egipcie, Tunezji, Jemenie i gdzie indziej, a syryjską opozycję namawiał do dialogu z Assadem:

“Mówię to po raz pierwszy. Skontaktowaliśmy się… z opozycją, aby ich zachęcić i ułatwić proces dialogu z rządem. Ale oni odrzucili dialog. Od początku mieliśmy rząd gotowy do przeprowadzenia reform i przygotowany do dialogu. Po drugiej stronie mieliśmy opozycję, która nie jest przygotowana do dialogu i nie jest przygotowana do zaakceptowania reform. Wszystko, czego chce, to obalić rząd. I to jest problem.”

środa, 7 stycznia 2009

Kolejne wojenne wpadki agencji Reuters

Bogumiła Tyszkiewicz


Wojny są wystarczająco okropne, by dla ich opisania nie były potrzebne żadne szczególne wysiłki zmierzające do ich podkoloryzowania. Ale jedna z największych na świecie agencji ponownie ma kłopoty z wiarygodnością tego, co oferuje opinii publicznej. W czasie konfliktu Izraela z Hezbollahem w południowym Libanie w 2006 roku blogerzy wykryli i udowodnili, że niektóre fotografie tej agencji są retuszowane popularnym programem Photoshop. Wybuchł skandal i w efekcie kierownictwo tej agencji zostało zmuszone do wydania komunikatu potwierdzającego informację o fałszowaniu zdjęć oraz o wyrzuceniu z pracy odpowiedzialnego za to fotoreportera, Adnana Hajj (eng. ) Również i tym razem informacje podawane przez Reuters są co najmniej wątpliwej jakości.

Blogerzy zauważyli, że przynajmniej w czterech przypadkach treść agencyjnych zdjęć nie odpowiada zamieszczonym pod spodem opisom. Zdjęcia przedstawiają samoloty i helikoptery wyrzucające flary. Flary nie służą atakowaniu celów naziemnych, mają zadanie defensywne, zmylenie ewentualnych pocisków ziemia-powietrze; są wyrzucane niekoniecznie w trakcie walki czy atakowania jakichkolwiek celów, lecz po prostu w trakcie przelotu nad wrogim terytorium. Libańska lekcja, kiedy się okazało, że Hezbollah posiada pociski ziemia- powietrzne, spowodowała, że tym razem dosyć dużo flar szybowało nad Gazą, rzeczywiście stwarzając okazję do malowniczych zdjęć. Ale podpisy pod zdjęciami sugerują, że to obraz lotnictwa izraelskiego w trakcie bombardowania lub sekundy później. Człowiek nie zorientowany w technice militarnej patrząc na zdjęcia i czytając podpisy może odnieść wrażenie, że widzi izraelskie lotnictwo zaraz po wykonaniu nalotu, oraz bomby, które właśnie lecą na ziemię.

Zdjęcie nr 1: samolot F16 wyrzucający pojedynczą flarę.



Podpis agencji Reuters: "Izraelski samolot f-16 przelatuje nad północną strefą Gazy po użyciu systemu broni 3 stycznia 2009. W sobotę siły izraelskie bombardowały Gazę z powietrza i morza, a zdesperowani mieszkańcy palestyńskiej enklawy szukali schronienia w domach, w miarę, jak ofensywa rozwijała się w następny tydzień [walk]".



Zdjęcie nr 2: Helikopter AH-64, pojedyncza flara



Podpis agencji Reuters: "Izraelski "gunship" Apache leci nad północną strefą Gazy po wystrzeleniu systemu broni 4 stycznia 2009. Izraelscy żołnierze i palestyńska milicja walczyły w niedzielę w Gazie, po tym, jak izraelskie oddziały i czołgi rozpoczęły inwazję nadmorskiej enklawy, w najbardziej poważnych walkach w konflikcie od dekad".



Zdjęcie nr 3: Helikopter AH-64, trzy flary



Opis agencji Reuters: "Izraelski helikopter Apacz leci nad północną strefą Gazy po wystrzeleniu systemu broni 4 stycznia 2009. Izraelskie czołgi i piechota walczyła z bojownikami Hamasu w strefie Gazy w niedzielę, w lądowej ofensywie rozpoczętej po ośmiu dniach śmiercionośnych ataków z powietrza, które nie zapobiegły atakom rakietowym grupy islamistycznej na Izrael".



Zdjęcie nr 4: Helikopter AH64 odpalił wiele flar



Podpis agencji Reuters: "Izraelski "gunship" Apacz leci nad północną strefą Gazy po wystrzeleniu systemu broni 4 stycznia 2009. Izraelscy żołnierze i palestyńska milicja walczyła w niedzielę na przedmieściach miasta Gazy po tym, jak izraelskie oddziały i czołgi rozpoczęły inwazję na nadmorską enklawę w najcięższych od dziesięcioleci walkach tego konfliktu"



Blogerzy zwracają uwagę na to, że termin "wystrzeliwanie systemu broni" lub "wystrzeliwanie (odpalanie) z systemu broni" ("firing a weapons system ") brzmi, jakby autor tych podpisów w ogóle nie mówił po angielsku - ani w ogóle żadnym ludzkim językiem - gdyż "systemami" się nie strzela, ani z "systemów" się nie strzela, nawet jeśli to "systemy broni"... - i zastanawiają się, po co Reuters to robi. Może agencja ma redaktorów technicznie niekompetentnych, może ma taki styl, że nie przywiązuje wagi do precyzyjności informacji, może uprawia jakąś propagandę, a może jej fotoreporterom nie chciało się sterczeć z aparatem wycelowanym w niebo w oczekiwaniu na realne obrazy realnych bombardowań? Niemniej nawet gdyby przyjąć najbardziej spiskową teorię, że agencją Reuters zarządzają sami miłośnicy organizacji terrorystycznych i antyizraelskiej propagandy, to konia z rzędem temu, kto wyjaśni, jakie korzyści miałaby odnieść agencja Reuters, przeciwnicy Izraela i terroryści z reklamowania zdjęć, w których obraz się kłóci z tekstowym przekazem, skoro obrazów realnych bombardowań nie brakuje? W tym samym czasie Ariel Schalit z AP potrafił fotografować i prawidłowo opisywać, co widzi, odróżniając flary od bomb, a jedne i drugie od "systemów".

UPDATE: Pewien człowiek na S24 który rozumie tego typu zdjęcia poprawił mnie, że to co służy do zmylania pocisków ziemia powietrze nazywa się "wabik termiczny" a "flara" to coś służące do oświetlania ziemi nocą.

czwartek, 24 lipca 2008

Palnick: Scenariusz PO na komisję regulaminową

Prześledźmy jak następowały po sobie wydarzenia, które doprowadziły do kompromitacji PO w polskim sejmie dzisiaj w trakcie obrad "Komisji Regulaminowej"... Wczoraj, po posiedzeniu komisji, na którym był obecny Ziobro, jej przewodniczący Jerzy Budnik (PO) poinformował dziennikarzy o decyzji prezydium w sprawie zajęcia się wnioskiem w sprawie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości na wrześniowym posiedzeniu sejmu - pierwszym po wakacjach sejmowych. Ponadto Ziobro poinformował komisję, że w czwartek musi być w sprawach rodzinnych w Krakowie. Ojcowie Pijarzy z PO wyczuli doskonałą okazję, żeby w komisji przeszedł wniosek o odebranie immunitetu Ziobrze, bez jego tam obecności i bez dania mu szansy publicznej polemiki z zarzutami ćwiąkającej prokuratury. Potrzebny był tylko usłużny marszałek Komorowski - gotów złamać Regulamin Sejmu (warunek spełniony) oraz potwierdzenie się założenia, że Ziobro wyjedzie do Krakowa już w środę (tu trzeba było czekać). Warunek konieczny - czyli wprowadzenie Ziobry w błąd co do terminu zwołania komisji we wrześniu - już został spełniony.

Jest środa 23.07.2008 - wczesne godziny poranne. Ziobro bierze udział w audycji radiowej.

Platforma miała informację o tym, że Ziobro ma rezerwację na lot z Warszawy o godz.08:35 z lądowaniem w Krakowie o 09:35. Pozostało tylko upewnić się, że Ziobro wejdzie na pokład samolotu.

Kiedy do PO dotarła wiadomość, że samolot wystartował, Komorowski o godz. 09:07 wystosował do Ziobry wezwanie do wstawiennictwa na obrady komisji regulaminowej zwołanej przez niego w trybie specjalnym na parę minut po 10.

Potwierdzeniem tego, że Platforma wiedziała, gdzie w tym momencie jest Ziobro, jest fakt, że pismo skierowano do biura poselskiego w Krakowie. W tym czasie Ziobro był w trakcie lotu, dlatego nie odbierał telefonów. Komorowski twierdził w TVN24, że od kilku dni usiłowano wręczyć to wezwanie Ziobrze (sic!), ale on nie odbierał. Jak mógł marszałek czynić takie próby, skoro decyzja o zwołaniu szacownego gremium zapadła dzisiaj między 08:35 - start samolotu a 09:07 - wysłanie wezwania?

Dalej komisja z jasno wydanym poleceniem uwalenia Ziobry zaczęła "procedowanie". Najpierw było spokojnie, choć "komisja" odrzucała wszystkie wnioski PiS - zwłaszcza o przeniesienie obrad na inny dzień a potem nawet wniosek o kilkugodzinną przerwę dającą szansę powrotu posłowi Ziobrze.Było tak dlatego, że komisja miała zrobić swoje po cichu i bez Ziobry wprowadzonego w błąd co do terminu rozpatrywania wniosku go dotyczącego. Po drugie, pozbawiła go przysługującego mu prawa do przedstawienia komisji swoich wyjaśnień i wniosków. Tylko dzięki zadymie w sejmie sprawa stała się głośna, choć nadal zamaskowana. TVN pracował dzisiaj pełną parą, żeby nie powiedzieć nic na temat powodów gwałtownej reakcji posłów PiS-u, a utaplać ich w szambie ze względu na ich zachowanie.

W końcu posłowie PiS-u wyszli z tego kabaretu, a szacowna komisja pod światłym kierownictwem Niesiołowskiego (skąd się tam wziął?) głosami PO, PSL i SLD przegłosowała to, co miała przegłosować. Odebrania z powodów stricte politycznych Ziobrze immunitetu chcą te kręgi, którym dał się on najmocniej we znaki.

Obawiam się, że Ćwiąkalski ma już przygotowaną ścieżkę przez kolejne składy sędziowskie, które skażą byłego ministra jak amen w pacierzu. Któż bowiem bardziej naraził się mafii prawniczej od niego?

Myślę, że już teraz pozostaje mu jedynie skierowanie sprawy do Strasburga, po przejściu drogi krzyżowej przez polski "wymiar sprawiedliwości".

Tak to wygląda stosowanie prawa przez koalicję miłości :-)

Palnick

piątek, 18 lipca 2008

I kto tu jest polieznym idiotą?

"PiS nie postawił żadnych wyraźnych warunków. Z drugiej strony wiadomo, że koncernu medialnego takiego jak ITI nie da się bojkotować w nieskończoność - to oczywista oczywistość." - pisze Łukasz Warzęcha. Czyżby? Od kiedy to partie negocjują z koncernami medialnymi, przedstawiają swe warunki lub zanoszą do nich podania? To się odbywa inaczej. Jak ktoś nie chce, to do studia nie przychodzi. Jeśli właściciel studia nie chce, to nie zaprasza. Łukasz Warzęcha, wyzywając swoich rozmówców od polieznych idiotów z Olimpu swego dziennikarskiego stołka, jest najlepszym dowodem na to, że środowiskom medialnym w Polsce po prostu odbija się megalomańską czkawką.

Media nie są graczami politycznymi, nigdzie na świecie. Media komercyjne nie mają żadnej misji, oprócz komercyjnej. Nie są również reprezentantami głosu publicznego, czy publicznego sumienia - od kiedy to biznes kierujący się kategoriami zysku reprezentuje jakiekolwiek sumienie, oprócz własnego, i jakikolwiek głos, oprócz własnego? To już prędzej partie maja związek z opinią publiczną, a nie media, dzięki demokratycznym mechanizmom wyborów i członkostwa. Wszędzie na świecie rozmaite media maja swoje profile, sprzyjają bardziej jednym, czasem bardziej innym partiom, ale uważają, żeby nie przesadzić z własnymi inicjatywami w zakresie czarnego pijaru przeciw wrogom swych ulubieńców. To się, u licha, inaczej robi...

Media w USA łatwo dadzą się podzielić na bardziej lewicowe lub bardziej prawicowe, ale ich publicystyka rzadko przypomina monotonne bicie w bęben. W NYT znajdziesz publicystów prawicowych, poważnie traktujących to, co się dzieje w Partii Konserwatywnej, a w WSJ - lewicowych publicystów specjalizujących się we wszystkim, co dotyczy Partii Demokratycznej czy europejskiej lewicy. Nie dlatego, że media amerykańskie są jakoś szczególnie moralne i przejęte własną, informacyjną misją, a ze względu na własny, biznesowy interes. Naprawdę to bez znaczenia dla TVN, że żadna debata w najbliższej kampanii prezydenckiej nie będzie zorganizowana w ich studiu? Żadna w wyborach parlamentarnych? Ich dotychczasową rolę przejmie po prostu Polsat i media publiczne...

Co do PiS, to nie ma sensu dziś prorokować czy, oraz ile na tym stracą; coś stracą na pewno, gdyż zawsze lepiej jest występować w większej ilości programów niż mniejszej. Ale, z drugiej strony, cóż Łukasz Warzęcha opowiada o budowaniu wizerunku PiS w TVN i odbijaniu elektoratu polieznych idiotów? (Swoją drogą, cóż za pogardliwe określenie telewidzów TVN...) Jeśli ma jakiś konkretny pomysł, to niech tej partii podpowie, jak budować wizerunek w programach z Kubą Wojewódzkim oraz jak namówić specjalistów od przekazu wizualnego na portalu ONET (własność tego samego koncernu), by z pliku zdjęć ilustrujących to, co mają do powiedzenia, nie wybierali z regularną monotonią tych z pięknie przypudrowanym Tuskiem i tych ze świecącymi nosami działaczy PiS.

Lukasz Warzęcha zarzeka się, że jego wpis "był zatem tekstem z gatunku analizy praktyki politycznej" i dodaje skromnie o różnicy między nim samym oraz jego dyskutantami: "Uderzył mnie kompletny rozdźwięk pomiędzy istotą mojego tekstu a tymi wywodami. Z jednej strony było pytanie o praktyczne skutki, pytanie z dziedziny prakseologii, z drugiej - patos i emocje." Komentarze TVN w wczorajszych "Faktach" wyglądały na wyprodukowane z głębi takiego samego poczucia skromności. Otóż mecz między dowolną partią polityczną a dowolnym koncernem medialnym w ogóle do dziedziny polityki nie należą. To są różne podmioty, nastawione na różne cele i oceniające własną praktykę wedle wielce odmiennych kryteriów. Być może dzięki bojkotowi TVN PiS przegra najbliższe wybory (choć nie należy przesadzać z szacowaniem wpływów tego koncernu na elektorat jako przemożny). Ale być może im wyszło, że lepiej złamać otaczającą ich czarną propagandę teraz, po to, by zwiększyć szansę na wygraną w wyborach następnych. To również nieprawda, że moment ogłoszenia bojkotu jest niedobry. Wręcz przeciwnie. Koncern ITI ma teraz cale wakacje na ochłonięcie i zastanowienie się nad galopującą zniżką kursu akcji Agory - koncernu, który przed ITI popełnił ten błąd, że się zidentyfikował z jedną opcją polityczną i bił wszystkie inne.. Być może życiu publicznemu w Polsce wyjdzie to na dobre...

Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz