sobota, 8 listopada 2008

Mam marzenie

Martin Luther King, Jr.


Martin Luther KingJestem szczęśliwy dzieląc dzisiaj z wami to, co zostanie zapisane jako największa demonstracja na rzecz wolności w historii naszego narodu.

Pięć dwudziestoleci temu wielki Amerykanin, w którego symbolicznym cieniu dzisiaj stoimy, podpisał Proklamację Emancypacji. Ten doniosły edykt pojawił się jako wielki strumień światła nadziei dla milionów murzyńskich niewolników, wypalających się w płomieniach miażdżącej niesprawiedliwości. Pojawił się jako radosny brzask świtu, kończący długą noc ich niewoli.

Ale sto lat później Murzyn dalej nie jest wolny. Sto lat później życie Murzyna dalej jest niestety paraliżowane kajdanami segregacji i łańcuchami dyskryminacji. Sto lat później Murzyn żyje na samotnej wyspie biedy pośrodku wielkiego oceanu materialnego dobrobytu. Sto lat później Murzyn dalej marnieje na obrzeżach amerykańskiego społeczeństwa i we własnym kraju uważa się za wygnańca. Tak więc przybyliśmy tu dzisiaj, by ten haniebny stan rzeczy wyartykułować.

W pewnym sensie przybyliśmy do stolicy naszego narodu by zrealizować czek. Kiedy architekci naszej republiki pisali wspaniałe słowa Konstytucji oraz Deklaracji Niepodległości, to składali podpis pod skryptem dłużnym, którego spadkobiercą miał stać się każdy Amerykanin. Ten zapis był obietnicą, że wszyscy ludzie, tak, ludzie czarni tak samo jak ludzie biali, będą mieli zagwarantowane "niezbywalne prawa" - do Życia, Wolności oraz dążenia do Szczęścia. Dziś jest oczywiste, że Ameryka nie wywiązała się z owego skryptu dłużnego, przynajmniej, jeśli chodzi o jej kolorowych obywateli. Miast honorować święte zobowiązanie, Ameryka dała Murzynom zły czek; czek, który wraca oznakowany napisem "niewystarczające fundusze".

Mam marzenie, że pewnego dnia ten naród powstanie i przeżyje prawdziwe znaczenie swego kredo: „Przyjmujemy tą prawdę za oczywistą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni jako równi.”
Ale my odmawiamy uwierzyć, że bank sprawiedliwości zbankrutował. Odmawiamy uwierzyć, że w wielkim skarbcu możliwości tego narodu są niedostateczne fundusze. Więc przybyliśmy zrealizować ten czek; czek, który za okazaniem da nam bogactwa wolności i bezpieczeństwo sprawiedliwości.

Przybyliśmy do tego uświęconego miejsca także po to, by przypomnieć Ameryce o palącej potrzebie Teraz. To nie pora na oddawanie się luksusom szukania ochłody czy na zażywanie uspokajającego środka gradacji. Teraz jest czas na urzeczywistnienie obietnic demokracji. Teraz jest czas na wzniesienie się z mrocznej i spustoszonej doliny segregacji ku osłonecznionej ścieżce rasowej sprawiedliwości. Teraz jest czas na wydźwignięcie naszego narodu z ruchomych piasków niesprawiedliwości na solidną skałę braterstwa. Teraz jest czas na uczynienie sprawiedliwości rzeczywistością dla wszystkich dzieci Boga.

Przeoczenie pilności tego momentu byłoby dla narodu fatalne. To upalne lato uzasadnionego niezadowolenia Murzynów nie przeminie aż do orzeźwiającej jesieni wolności i równości. Tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty trzeci nie jest końcem, lecz początkiem. A żywiący nadzieję, że Murzyn potrzebuje tylko się wyszumieć i tym się ukontentuje, mogą mieć nieprzyjemną pobudkę, gdyby naród powrócił do dotychczasowych obyczajów. I nie będzie ani odpoczynku, ani spokoju w Ameryce, aż Murzynowi przyzna się prawa obywatelskie. Trąby powietrzne rewolty dalej będą wstrząsać fundamentami naszego narodu, póki nie nastanie świetlany dzień sprawiedliwości.

Ale jest coś, co muszę powiedzieć moim ludziom, którzy stoją u ciepłego progu, prowadzącego do pałacu sprawiedliwości: w procesie uzyskiwania naszego prawowitego miejsca nie możemy być winni bezprawia. Nie dążmy do zaspokajania naszego pragnienia wolności piciem z filiżanki goryczy i nienawiści. Musimy zawsze prowadzić naszą walkę na najwyższym poziomie godności i dyscypliny. Nie możemy pozwolić, by nasz twórczy protest zdegenerował się w fizyczną przemoc. Raz za razem musimy wznosić się na majestatyczne wysokości, gdzie na siłę fizyczną odpowiada siła duchowa.

Fenomenalna nowa bojowość, jaka ogarnęła murzyńską społeczność, nie może nas poprowadzić do nieufności wobec wszystkich białych ludzi, gdyż wielu z naszych białych braci, czego dowodem jest ich obecność tutaj, zrozumiało, że ich przeznaczenie jest związane z naszym przeznaczeniem. Zrozumieli, że ich wolność jest nierozłącznie związana z naszą wolnością.

Nie możemy iść sami.

A skoro idziemy, musimy zobowiązać się, że zawsze będziemy podążać dalej.

Nie możemy zawrócić.

Są tacy, którzy pytają zwolenników praw obywatelskich "kiedy będziecie zadowoleni?" Nigdy nie będziemy zadowoleni, póki Murzyn jest ofiarą niewypowiedzianych koszmarów policyjnej brutalności. Nigdy nie będziemy zadowoleni, póki nasze ciała, ociężałe od trudów podróży, nie będą mogły zakwaterować się w motelach przy autostradach i hotelach w miastach. Nigdy nie będziemy zadowoleni, póki podstawową, murzyńską zdolnością ruchu, jest przeniesienie się z małego getta do większego. Nigdy nie będziemy zadowoleni, póki nasze dzieci są wyzuwane z osobowości i ograbiane z godności napisami mówiącymi "Tylko dla Białych". Nigdy nie będziemy zadowoleni, póki Murzyn w Mississippi nie może głosować, a Murzyn w Nowym Jorku uważa, że nie ma za czym głosować. Nie, nie, my nie jesteśmy zadowoleni, i nie będziemy zadowoleni, aż „prawo tryśnie jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający!”(1)



Nie jestem niepomny tego, że niektórzy z was przybyli tu po nieopisanych utrapieniach i troskach. Niektórzy z was przybyli z dopiero co opuszczonych, ciasnych cel więziennych. A część z was przybyła z miejsc, gdzie wasza pogoń – pogoń za wolnością - pozostawiła was sponiewieranych nawałnicami prześladowań i słaniających się od wichrów policyjnej brutalności. Jesteście weteranami twórczego cierpienia. Pracujcie dalej z wiarą, że niezasłużone cierpienie jest odkupieniem. Wróćcie do Mississippi, wróćcie do Alabamy, wróćcie do Luizjany, wróćcie do slumsów i gett północnych miast, wiedząc, że w jakiś sposób ta sytuacja może i będzie zmieniona.

Nie pozwólmy sobie pogrążyć się w dolinie rozpaczy, mówię to wam dziś, przyjaciele.

I nawet jeśli mierzymy się z dzisiejszymi i jutrzejszymi trudnościami, to wciąż mam marzenie. Jest to marzenie głęboko zakorzenione w amerykańskim marzeniu.

Mam marzenie, że pewnego dnia ten naród powstanie i przeżyje prawdziwe znaczenie swego kredo: „Przyjmujemy tą prawdę za oczywistą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni jako równi.”

Mam marzenie, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie byłych niewolników i synowie byłych właścicieli niewolników będą zdolni usiąść razem przy stole braterstwa.

Mam marzenie, że pewnego dnia nawet stan Mississippi, stan upalny od gorąca niesprawiedliwości, upalny od gorąca ucisku, będzie przekształcony w oazę wolności i sprawiedliwości.

Mam marzenie, że czwórka moich małych dzieci będzie pewnego dnia żyła w państwie, gdzie nie będą osądzane po kolorze ich skóry, ale po cechach ich charakteru.

Mam dziś marzenie!

Mam marzenie, że pewnego dnia tam, w Alabamie, z jej zajadłymi rasistami, z jej gubernatorem, którego usta ociekają słowami „egzekwowanie” i „anulowanie” -- pewnego dnia właśnie tam, w Alabamie, mali czarni chłopcy i czarne dziewczynki będą zdolni wziąć się za ręce z małymi białymi chłopcami i białymi dziewczynkami jak bracia i siostry.

Mam dziś marzenie!

Mam marzenie, że pewnego dnia „każda dolina będzie podniesiona, a każda góra i pagórek obniżone; co nierówne będzie wyrównane, a strome zbocza się staną doliną. I objawi się chwała Pańska, i ujrzy to wszelkie ciało pospołu”(2)

To nasza nadzieja. To jest wiara, z którą wrócę na Południe.

Z tą wiarą będziemy zdolni wyciosać z góry rozpaczy skałę nadziei. Z tą wiarą będziemy zdolni przekształcić brzęczące dysonanse naszego narodu w piękną symfonię braterstwa. Z tą wiarą będziemy zdolni pracować razem, modlić się razem, walczyć razem, iść do więzienia razem, bronić wolności razem, wiedząc, że pewnego dnia będziemy wolni.

I to będzie dzień -- to będzie dzień, kiedy wszystkie dzieci Boga będą zdolne wyśpiewać nowe znaczenie tych słów:
"Moja ziemio, to o tobie, słodka kraino wolności, o tobie śpiewam.
Ziemio, gdzie mój ojciec umarł, ziemio dumy Pielgrzyma;
z każdej strony gór, dajmy wolności dzwonić".
I jeśli Ameryka ma być wielkim narodem, to musi stać się prawdą.

Więc dajmy wolności dzwonić z cudownych wzgórz New Hampshire.
Dajmy wolności dzwonić z możnych gór Nowego Jorku.

Dajmy wolności dzwonić z pików wyżyny Allegheny w Pensylwanii.

Dajmy wolności dzwonić z pokrytych śniegiem Gór Skalistych Kolorado.

Dajmy wolności dzwonić z krętych skarp Kalifornii.
Ale nie tylko stamtąd.
Dajmy wolności dzwonić z Stone Mountain w Georgii.

Dajmy wolności dzwonić z Lookout Mountain w Tennessee.

Dajmy wolności dzwonić z każdego wzgórza i pagórka w Mississippi.

Z każdego górskiego stoku, dajmy wolności dzwonić.
A kiedy to się dzieje, kiedy pozwalamy wolności dzwonić, kiedy dajemy jej dzwonić z każdej wioski i sioła, z każdego stanu i miasta, będziemy zdolni przyspieszyć nadejście tego dnia, kiedy wszystkie dzieci Boga - czarni ludzie i biali ludzie, Żydzi i Nazarejczycy, Protestanci i Katolicy - będą zdolni wziąć się za ręce i zaśpiewać starą murzyńską pieśń:
"W końcu wolni! w końcu wolni!
Wszechmocnemu Bogu dzięki, jesteśmy w końcu wolni! (3)

Tłum. Bogumiła Tyszkiewicz

Przypisy:
1) Amos 5:24, Biblia Tysiąclecia
2) Izajasz 40:40:4-5, Biblia Tysiąclecia
3) Aluzja do pieśni „Free at last

Więcej czytania:
transkrypt angielski "I have a Dream"
Martin Luther King w Wikipedii

Od tłumacza: „Mam marzenie” to popularna nazwa przemówienia, jakie Martin Luther King wygłosił 28 sierpnia 1963 na schodach Memoriału Lincolna, w trakcie Marszu na Waszyngton. Uważa się to przemówienie za jedno z najwybitniejszych w historii, a badacze z Uniwersytetu w Wisconsin uznali go za najlepsze wystąpienie publiczne XX wieku. Do marzeń Martina Lutra Kinga odniósł się m.in. Barack Obama w swym pierwszym przemówieniu jako prezydent-elekt. W polskiej sieci mowa Kinga funkcjonowała do tej pory jedynie we fragmentach, a i to niezbyt dobrze przetłumaczonych. Niektóre różnice wynikają jednak nie ze słabości tłumaczeń, a z tego, że w języku źródłowym istnieje więcej niż jedna wersja tego przemówienia. Tu źródłem jest jest transkrypt spisany bezpośrednio z oryginalnej taśmy. Z transkryptu zachowany jest również oryginalny podział akapitów oraz podkreślenia. Powyższy tekst jest udostępniany na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa, tj. wolno go oraz teksty od niego zależne kopiować, cytować i rozprowadzać, pod warunkiem podania źródła oraz nazwiska tłumacza.

1 komentarz:

  1. Droga Pani Bogusiu,
    a ja myślałem, że nikt inny poza mną nie potrafi pisać sztucznie i patetycznie.
    Pomyliłem się. Bogu dzięki.

    Euromir

    OdpowiedzUsuń