niedziela, 31 grudnia 2006

2006, rok pierwszy Ery Pająka.

To był bardzo dobry rok dla autorów tego bloga i całej, polskiej blogosfery. Nam poprawiło się w tym roku ze sprzętem, zarówno z jego ilością, jak i jakością, co jest związane przede wszystkim z rozwojem technologicznym sieci oraz terminali, przez które się można do niej podłączyć. Kiedyś wojowało się z oporem materii w postaci niedostatecznych mocy procesora, brakami pamięci, oraz niedostateczną przepustowością gniazdka, przez które wchodzimy na sieć; dzisiaj chodzi o to, by nie wypaść z obiegu - nawet, gdy się fizycznie przebywa na Grenlandii czy w środku lasu, gdzie żadnych gniazdek nie ma.

Pojawiła się również dbałość o szczegóły, które wcześniej były obojętne. Wygląd. Jedni sprawiali sobie bajeranckie obudowy: przezroczyste, tzw. "wodne", z mnóstwem światełek i futurystyczną kolorystyką, ale my się trzymamy klasycznych gustów porządnego hackera: obudowa musi być prosta, łatwa do rozkręcania, z mnóstwem portów usb z przodu i tyłu. Ważny jest monitor - im większy, tym lepszy. Jeśli ktoś ma w domu kota, to od ciekłokrystalicznego lepsza jest ostatnia generacja IBMek. Wielkie bydlę, pod ciężarem którego zawaliłby się mebel z płyty paździerzowej, ale tam z tyłu jest ulubione legowisko kota. Podgrzewa go lekko od spodu, może wystawić głowę znad monitora i się nam z góry przyglądać, zwieszając łapę, kot mruczy, my pukamy w klawisze, ekstaza. Ważna jest również myszka. Koniec z klasycznymi kulkami, które w kółko trzeba było czyścić. Masz wybór. Jeśli lubisz disco polo, sprawisz sobie myszkę samobieżną, z reflektorem, światłami mijania i stopu oraz karoserią ferrari, do której zbiegać się będą wszyscy goście. Jeśli masz gust hackerski, sprawisz sobie myszkę myszkopodobną, ale z dodatkowymi klawiszami, bo się nie lubisz męczyć. Na tej samej zasadzie wymieniamy klawiaturę.

Z laptopem sprawa prostsza. Trzeba sobie znaleźć dobry sklep z częściami. Ci ze słomą w obuwiu kupią sobie świecące obudowy, które się będą świetnie prezentować na stołach konferencyjnych lub w biurze, przed nosem kolegi udającego, że nam wcale nie zazdrości. Hackerzy pójdą sprzedać swoje świecące obudowy na rzecz odrapanych i oklejonych nalepkami, uciułane pieniądze przeznaczą na moc działania wszędzie i w każdych warunkach, a na odchodnem kupią sobie gadżet na USB: wiatraczek, potrzebny do schładzania procesora w ich głowie, albo lampkę, potrzebną ciemną nocą w lesie lub w przedziale PKP, kiedy zgaszą światło. Ludzkiego portu na USB jeszcze sobie sprawić nie można, ale kto wie, może żegnając przyszły rok...? Wszystko tak szybko się zmienia...

Pająki i Era Pająka

Pająk to symbol sieci. Pojedyncza sieć ma centralny punkt węzłowy i całe mnóstwo mniejszych, które łączą punkty na kolejnych okręgach i prostych przecinających węzeł centralny. Web2.0 składa się z wielu takich pajęczyn, przenikających nawzajem i współdzielących rozmaite węzły: co w jednej sieci jest węzłem centralnym, w innej może być małym węzłem najdalszego okręgu. Internet staje się trójwymiarowy. Oznacza to całkowitą zmianę w strukturze informacyjnej gatunku homo sapiens. Informacja jest wytwarzana i przetwarzana grupowo. To jest ta zła wiadomość przekazana klasycznym mediom przez Tygodnik Time, który ogłosił, że człowiekiem Roku 2006 jesteś Ty - węzeł w sieci, przetwarzający i wytwarzający informację. W roku 2006 Ty i Twoje dziennikarstwo pobiło dziennikarzy profesjonalnych na ich własnym polu. W Erze Pająka padną te klasyczne media, które nie dostosują się do zmian; anachroniczna stanie się również XXwieczna metoda uprawiania propagandy politycznej. Pod naporem Władzy Piątej chwieje się potęga Władzy Czwartej - i świetnie to widać w polskiej debacie publicznej roku 2006: w bezradnych rozważaniach zamieszczanych od czasu do czasu w rozmaitych gazetach, dlaczego PiS utrzymuje wysokie poparcie publiczne mimo nieustających, ostrych ataków konkurencji politycznej i mediów. Nie dlatego, proszę państwa, że PiS obstawiają "niewykształceni, niekulturalni, bezrobotni, z małych miasteczek i wsi", jednym słowem - motłoch. Co prawda nie wydaje nam się, żeby PiS świadomie stawiał na Piątą Władzę, niemniej to właśnie jej zawdzięcza swoją odporność na opinie publikowane w Gazecie Wyborczej. Anachroniczna propaganda polityczna to najgorszy rodzaj propagandy, staje się zanadto oczywista, a poza tym kto chce identyfikować się z przeżytkiem? Nawet we własnych oczach lubimy się prezentować nowocześnie.



A teraz czas na blogi, dyskusje o blogach oraz polskiej blogosferze. Jak każdy, mamy własne preferencje. Wielką i bezwarunkową miłość do Web2.0 podzielamy z Tebe. Tomkiem. Już rok temu dyskutowaliśmy sobie (ech, jakże proroczo) o nadchodzących zmianach. No i mamy, w sieci zaroiło się od blogów podpisywanych z imienia i nazwiska, traktowanych poważnie i przez ludzi poważnych. Uważa się powszechnie, że pierwszym politykiem, który docenił polityczną wartość nowych narzędzi oferowanych przez sieć, był Ryszard Czarnecki, bo to on założył pierwszego bloga politycznego. Ale my oddajemy palmę pierwszeństwa Prezydentowi Lechowi Wałęsie, którego blog dopiero raczkuje, ale kto z internautów nie zna nicka lwprezydent? Hackerzy między innymi tym się różnią od lamerów, że choć jedni i drudzy potrafią włamać się na serwer PKP, to lamerzy na tym poprzestają, niszcząc niekiedy to i owo. Hacker niczego nie niszczy. Hacker rozwija. Nie tylko pisząc i testując programy Open Source, ale przede wszystkim wymyślając nowe zastosowania istniejących narzędzi i nowe narzędzia do zastosowań jeszcze nie istniejących. lwprezydent to eksperymentator politycznego web2.0. Jest najstarszym z dzisiejszego pokolenia nastolatków napędzanych procesorami, które zrodziły się z klawiaturą w objęciach. Bardzo nam to imponuje i dlatego przyznajemy mu nasz wieniec laurowy.

Naszym blogiem roku 2006 jest Oops Makowskiego und Pepe, czyli bez zmian, w porównaniu z rokiem ubiegłym. Ale tym razem Oops musi się podzielić miejscem na podium z eksperymentatorami z Pajamas Media. W trakcie wojny w Libanie zrobili interaktywną mapę konfliktu, do której podłączyli blogi z Izraela, Libanu, Palestyny, Syrii, etc. Powstała tym sposobem agencja informacyjna była szybsza, lepsza i bardziej wiarygodna niż Reuters, AP i inne agencje razem wzięte. Tam nie przeszłyby żadne podkoloryzowane w Photoshopie zdjęcia, o których pisał swego czasu Bartosz Węglarczyk, który, swoją drogą, był w tej sprawie też szybszy niż PAP. Józef Pinior pisywał tu i ówdzie, aż wreszcie się ustatkował. Szkoda, że nie wrzucił do swojego bloga dawniejszych tekstów, bo ładnie pisze. Michałki -Opałki obiecały nam, że wrócą do swojego bloga literackiego, Barbarzyńca w salonie - Filip Memches z środowiska "Frondy" może się pochwalić dbałością o jakość nie tylko swoich tekstów, ale i dyskusji w komentarzach; podczytujemy Rafała Ziemkiewicza, zaglądamy do Notatnika Otwartego ( Ala mogłaby ozdobić swój blog swoim imieniem i nazwiskiem, jej blog zapowiada się bardzo ciekawie), do Majora Frydrycha, wodza Pomarańczowej Alternatywy, do Nieustraszonych Łowców Komuchów, prawicowego UFO, które jakimś cudem rozumie co to praca grupowa, do absurdalnych PiSmoczków, i w wiele innych miejsc, których już dalej nie będziemy wymieniać, bo lista się zrobi zbyt długa.

W web2.0 chodzi nie tyle o wytwarzanie, przetwarzanie i redystrybucję informacji, ale o jej porządkowanie. Wyszukiwarka Google ma system indeksowania z poprzedniej epoki, nie odróżnia śmiecia od stron wartościowych, a najwyżej ocenia najbardziej klikalne, nagradzając legendy miejskie i strony porno kosztem wykładów uniwersyteckich. Ponoć dzisiaj sieć osiągnęła optymalny - z punktu widzenia możliwości indywidualnego człowieka - poziom rozwoju. Jeszcze jesteśmy w stanie samodzielnie wyłowić z morza śmieci to, co wartościowe. Ale to się będzie szybko zmieniać. W roku 2007 zaczniemy karmić internetowe pająki, żeby z tego chaosu plotły sieci, które mają jakiś sens. Karmić, to znaczy napychać ich brzuchy i brzuszki gotówką za pracę i jej produkty. Już teraz wielkim agencjom prasowym wyrastają kosmate łapki stawonogów: Reuters, Yahoo News, a za nimi prawdopodobnie reszta, udostępniają internautom swoje portale i technologiczne możliwości redystrybucji zdjęć ilustrujących wydarzenia w świecie, wykonanych telefonami komórkowymi i podręcznymi aparatami cyfrowymi, obiecują również płacić tym użytkownikom, których materiały zostaną sprzedane dalej. Pajęczyna dorobiła się swoich pierwszych pająków, ale w miarę upływu czasu będzie ich coraz więcej. Zdobywanie i porządkowanie informacji stanie się dobrze płatną działalnością gospodarczą.

Być może w tym kierunku będą się rozwijać wszystkie media. Nie bardzo wierzymy w transformację gazet, która polega na tym, że zamiast na papierze, będzie się ją czytać na jakimś nośniku, ale wyprodukowaną i ułożoną tak samo, jak gazety drukowane. Nośnik zmienia sam przekaz. Druk nie zginie, tak jak nie znikły książki, kiedy pojawiła się telewizja. Kto lubi szelest papieru, ten za żadne skarby nie przyjmie w zastępstwie ipoda, choćby mu oferowano za darmo. Ale kto wie, może stać się i tak, że gazety przestaną być głównym źródłem informacji, czy podstawowym narzędziem walki o opinię publiczną. Dzisiaj internetowe społeczności web2.0 tworzące portale informacyjne nie wykraczają poza poziom tabloida, w którym, na domiar, panuje wszystkoizm. Przykładem takiego portalu jest "Gwar" - czytelnicy zbierają informację w sieci, dostarczają do odpowiedniego działu, opatrują tagami i własnym komentarzem, a pozostali użytkownicy stawiają tej informacji plusy lub minusy, windując ją w górę lub wyrzucając z strony wejściowej. Wszystkie społeczności informacyjne są dziś tak zorganizowane, ale taki system jest tylko trochę innym wariantem systemu indeksowania Google. Decyduje klikalność, a najwięcej klików będzie miała zawsze literatura dla kucharek i sport. Dojrzałe społeczności będą prawdopodobnie produkować własne pająki - redakcje, których zadaniem będzie równoważenie ilości jakością, by na stronie frontowej każdy sobie znalazł coś ciekawego do poczytania. Być może będą to gazety w dwóch wersjach - powstały z klikania tabloid za darmo dla każdego, a po opłaceniu subskrypcji - wersja jakości Q dla wymagających. Tak czy inaczej, świat roku 2007 się zapowiada fascynująco. Mamy szczęście, żyjąc w czasach trzeciej rewolucji technologicznej. Pomyśleć, że ludzkość do tej pory przeżyła tylko dwie...

Życzymy sobie i wszystkim, żyjmy jak najdłużej, zobaczmy jak najwięcej, zmieniajmy się i rozwijajmy razem ze światem. Wszystkiego najlepszego!

sobota, 30 grudnia 2006

Lech Wałęsa: Uwagi po częściowym zapoznaniu się z dokumentacją służb po PRL

Zbliża się czas na poważne pytania i odpowiedzi. Po częściowym zapoznaniu się z dokumentacją pozostawioną po służbach PRL, wygląda mi na to, że Komuniści Polscy wykonali zamierzenie, czy przypadkiem największą prowokację pod koniec swego formalnego istnienia. Zniszczyli bowiem, a i pozostawili wybiórczo dokumentacje swojej działalności i służb im podległych. Do tak przygotowanej dokumentacji zostali dopuszczeni ludzie nawet wykształceni, ale często przypadkowi, nie znający komunistycznej perfidii, jak uczciwi historycy czy publicyści.

Dokumenty te biorą tak, jak celowo zostały im pozostawione, nie zwracając i nie zadając sobie paru niezbędnych pytań. Bez zadania pytań i uporządkowania stosunku do celowo przygotowanych i pozostawionych materiałów oddajemy się bezdyskusyjnie zaplanowanej i celowo pozostawionej prowokacji. Aby nie dać ostatecznie szansy na zwycięstwo tym bezczelnym cwaniakom komunistycznym należy jak najszybciej zrozumieć i udowodnić plan niszczenia, ale i pozostawienia dokumentacji, tu nie było przypadku, tu był cel i sens.

W tym stanie rzeczy proszę o sugestie i dowody porządkujące stosunek do tak wyglądającej spuścizny (odkryto mi tymczasem z około 500 nazwisk-nazwiska 109 pracowników SB i 40 kolesi TW, nie wiem co z tym zrobić).

Wszystkie materiały, które widział m.in. Macierewicz, Naimski i inni, na których oparto pomówienie mnie, były ksero z ksero, gromadzone w różnych sejfach SB, nie było nigdy oryginałów, ani zapisów, czy podpisów. Nie było śladów w archiwach i księgach. To są fakty do sprawdzenia. Sąd to stwierdził przesłuchując wymienionych i nie tylko, dowody sądowe stwierdzające te fakty przesyłam. Jeszcze raz ja, Lech Wałęsa, oświadczam, że w moim przypadku sprawa agenturalna od początku do końca była robiona na zlecenie najwyższych władz PRL i dlatego jest technicznie nieźle zrobiona. Obiecano mi to, gdy nie dałem się kupić, zastraszyć, ani złamać, będąc samotnie internowanym. Próbkę wykonano podrzucając te właśnie podrobione dokumenty internowanej w 1982r. P. A Walentynowicz, i te dokumenty - wtedy dla prowokacji i zaszantażowania zrobione - krążą po świecie do dziś i są niekiedy brane za prawdziwe. Sąd lustracyjny w wyroku o tych podróbkach pisze. Jestem gotów każdy kolejny raz poddać się wszelkim wyjaśnieniom i udowodnieniom. Nie życzę sobie, by powstawały artykuły, książki, a nawet filmy oparte o paszkwile i podróbki. Nigdy nie dałem się kupić, złamać, ani zastraszyć. Walczyłem jak potrafiłem najlepiej, nabierając praktyki, bez której nie byłbym wstanie poprowadzić do zwycięstwa nad komunizmem w 1980 r .

Odpowiadam na wszystkie Wasze pytania i wątpliwości. Staram się z tysięcy respondentów wybrać najbardziej ciekawe problemy i na nie odpowiadać, nie jestem w stanie przy obecnej technice każdemu z osobna odpowiedzieć, przepraszam. Odpowiedzi często są szablonem i nie zawsze pasują do wszystkich, proszę wybaczyć i nie obrażać się, kogo to nie dotyczy. Wielu mówi, że to sekretarka odpowiada, to nieprawda, osobiście odpowiadam na ciekawsze tematy, zbieram tematy czy pytania w wiązki i wysyłam do wszystkich zgłaszających się. Mam bardzo dużo zgłoszeń, więc sukcesywnie odpowiadam. Ktokolwiek przeklina, albo niegrzecznie pisze, kasuje go bezpowrotnie. Za rok ogłoszę amnestię. Jeśli macie pomysł jak usprawnić, czy poprawić dojście do każdego z Was, no to zaproponujcie, jestem otwarty. Chciałbym z każdym pogadać.


Lech Wałęsa
(źródło: email)

Do czytania:
Archiwum Lecha Wałęsy - dokumenty SB


Komentarz redakcyjny: Rok temu w "Rzeczpospolitej" pisaliśmy o potrzebie otwierania archiwów i swobodnej dyskusji o procesie demokratyzacji Polski. Dlatego z przyjemnością publikujemy zaproszenie Prezydenta Lecha Wałęsy do nieskrępowanej dyskusji na ten temat. Niewątpliwie ma rację, że Instytut Gaucka różni się od naszego Instytutu Pamięci Narodowej tym, że zasoby niemieckiego archiwum powstały dzięki szybkiemu i zdecydowanemu przejęciu archiwów Stasi, podczas gdy w Polsce proces ten dokonywał się powoli, co gorsza, zarówno przed, jak i po 1989r. pod kontrolą służb Czesława Kiszczaka, które miały czas na dowolne palenie jak i fałszowanie dokumentów.

Czy, jak, co, oraz w jakiej skali zostało zmanipulowane? Zapewne nigdy się nie dowiemy, co spłonęło. Słynna 'szafa Lesiaka" jest - jak do tej pory - jedyną udokumentowaną i publicznie wiadomą próbą wpływu służb specjalnych PRL na proces polityczny w okresie przełomu. Ale generał Kiszczak też musiał mieć swoją szafę... jakieś materiały były kolekcjonowane w Legnicy, ówczesnej siedzibie Układu Warszawskiego, w Moskwie i Berlinie, gdzieś muszą być również materiały po wywiadzie PRL kontrolującym emigracyjne próby wspierania opozycji w kraju. Do dzisiaj w świadomości społecznej jest więcej dziur niż pamięci. Każdy ma prawo do swobodnej wypowiedzi. Szukanie korzeni i początków polskiej demokracji będzie fascynowało jeszcze wiele pokoleń. W tej dyskusji nie powinno zabraknąć głosu Lecha Wałęsy, wieloletniego szefa Związku Zawodowego "Solidarność", później Prezydenta RP, zapraszającego do dyskusji przy otwartej szafie.

wtorek, 19 grudnia 2006

Chanukah w Pałacu prezydenckim

Poland’s presidential palace hosted a Chanukah lighting for the first time.
President Lech Kaczynski lit a candle Monday in a Warsaw ceremony that included local Jewish community leaders, Israeli Ambassador David Peleg and visiting officials from the European Jewish Congress…


Oops wywiesilo taki napis: "my, Prawdziwi Polacy – nie wiemy, co o tym myśleć. poproszę o Komunikat Oficjalny". Z podziękowaniem za ściągnięty cytat z linkiem.

Dopisek 21 grudnia 2006

Chanukah lighting: W odległości ponizej 10 lat świetlnych od Słońca znajduje się 7 swiatełek:

1. Alfa Centauri (A,B i C): 4.22 -4.44
2. Barnard's Star: 5.94
3. Wolf 359: 7.80
4. Lalande 21185: 8.31
5. Sirius (A i B) : 8.60
6. L 726-8 (A i B): 8.73
7. Ross 154 : 9.69

poniedziałek, 18 grudnia 2006

Józef Pinior: Ku czci Ryszarda Kapuścińskiego

żegnamy w tych dniach Ryszarda Kapuścinskiego, jednego z największych pisarzy współczesnych. Ryszard Kapuściński oddawał w reportażach ze wszystkich kontynentów, w całej swojej twórczości prawdę o świecie w drugiej połowie XX wieku i na początku naszego stulecia. W swoich książkach zapisywał świadectwo dekolonizacji lat sześćdziesiątych, upadku dyktatur w latach osiemdziesiątych, nadzieje oraz ciemne strony globalizacji naszych czasów.

Ryszard Kapuściński jest przykładem reportera i myśliciela, dziennikarza zaangażowanego po stronie biednych i uciśnionych, intelektualisty nie związanego z żadnym systemem władzy, stojącego zawsze - w Ameryce Lacińskiej, w Afryce, w Etiopii, w Iranie czy w Polsce po stronie wolności i demokracji. Jego obecność w Stoczni Gdańskiej w czasie strajku generalnego w 1980 r. była dowodem solidarności z walką robotników polskich o prawa związkowe i demokrację. Smierć Ryszarda Kapuścińskiego oznacza wielką stratę dla kultury polskiej i dla kultury europejskiej.

--

Jest to tekst oświadczenia Józefa Piniora wygłoszonego ku czci Ryszarda Kapuścińskiego, w Parlamencie Europejskim na sesji w Brukseli w dniu 18 grudnia 2006 r.

Dzwonnicy z Notre Dame

Krótko przed śmiercią Gabriel Narutowicz zwrócił się do Józefa Piłsudskiego: "Ma pan rację, to nie jest Europa. Ci ludzie lepiej by się czuli pod tym, kto karki im deptał i bił po pysku". Nie chciałbym, by kiedykolwiek ktokolwiek powtórzył te słowa polskiego prezydenta, zaszczutego i zamordowanego przez polski rynsztok. - Adam Michnik, Smutek Rynsztoków.


Tekst Michnika o Narutowiczu towarzyszył atakom na Cimoszewicza w ostatniej kampanii prezydenckiej. Jest dowodem na to, że jego intuicja jest rownie wielka, jak jego pomylki. Michnik przez całe lata uważał, że źródłem ewentualnych zagrożeń dla demokracji w Polsce jest i bedzie "Ciemnogród" - moherowa, katolicka prawica. Ale już wtedy, gdy to pisał, to pułkownicy z Platformy Obywatelskiej mordowali Cimoszewicza za pomocą sprokurowanych fałszywek. Sprawa Jaruckiej była przełomem. Nie tylko dlatego, że doszło do bezprecedensowanego złamania zasad wobec kandydata na najwyższy urząd w państwie, który odbierał głosy kandydatowi PO. Głównie dlatego, że przemoc i fałsz zostały nagrodzone. Partia, w której nazwie jest wyraz "obywatelska" w żadnym stopniu nie ukarała swoich członków za tego rodzaju eliminacje konkurencji. Taka metoda zdobywania głosów nie spotkała się również z żadną wyrazistą reakcją ówczesnego kandydata tej partii na stolec prezydencki, a sama metoda - jako skuteczna, została zaadoptowana na stałe do niszczenia kolejnych wrogów tej partii.

Jakiś czas temu pewien głupiec napisał na forach GW jeden post o bezpośredniej przemocy wobec papieża. Został odnaleziony przez policję i aresztowany, a jego wyczyn komentowano w gazetach - oraz na forach dyskusyjnych, w tym forach GW - jako "skrajny". Niedawno błąkał się po forum Kraj człowiek z sygnaturką o strzelaniu do prezydenta: "Mój dziadek był piłsudczykiem. Dzisiaj by strzelał do kaczek". Nikomu to nie przeszkadzało, z moderatorami forum włącznie. To jest właściwa miara przemocy, przyzwyczajenia do przemocy i zmian, jakie dokonały się w świadomości społecznej w ostatnim roku. Któż nie widział w internecie flashowych gierek zapraszających do odstrzału kaczek albo nie słyszał dowcipów również zawierających bezpośrednie odwołania do przemocy? Przemoc jest dzisiaj normą, a uwagi, które jeszcze nie tak dawno byłyby nazywane "nawoływaniem do przemocy bezpośredniej" - trendy. Tyle, że tego nie robią mohery Rydzyka...

"Mit polityczny to twór częściowy, to wyolbrzymienie pewnych autentycznych elementów przestrzeni politycznej; siła jego oddziaływania bierze się z tego, że pozbawiony jest nieśmiałości konceptualnej. To, do czego tradycyjni twórcy doktryn mogą zaledwie czynić aluzje, mitografowie przekształcają w szokujące, niczym niehamowane twierdzenia, choć racjonalne argumenty im zaprzeczają." (Jacob L. Talmon, "Myth of the Nation and Vision of the Revolution in the Twentieth Century, New Brunswick, Transaction Publishers, 1991)

Zabójstwo Narutowicza poprzedził mit ohydy i oczyszczającej ją przemocy. Mit rynsztoka, wymyślony przez Adama Michnika, to już połowa drogi: wróg jest ohydny. Teraz czas na przemoc, która oczyści Polskę z ohydy. Paradoksalnie, esej Michnika ukazał się w GW, i brzmi, jakby Michnikowi taka eschatologia wojny o władzę się bardzo nie podobała; ale to GW, choć już bez Michnika, "strzela do prezydenta" od momentu objęcia urzędu nabojami dowolnej wartości. Andrzej Lepper rechotał kiedyś, że "prostytutki nie można zgwałcić". Wróg musi być pomniejszony, odrażający fizycznie, śmierdzący, musi być Dzwonnikiem z Katedry z Notre-Dame. Kiedy "wszyscy" go tak zobaczą, to i "wszyscy" chwycą za kij. A może nie wszyscy, ale jakiś jeden się znajdzie...

Metoda "najpierw zohydzić, potem zastrzelić" staje się powoli normą. Kampania nienawiści - metodą uprawiania polityki. Degenerują się również głowni aktorzy tego spektaklu: gdyby Michnik chciał oszkalować Ojca Dyrektora, napisałby ostry, zjadliwy paszkwil. Dzisiejsza GW fałszuje wywiad Ojca Dyrektora za pomocą kompilacji z jego różnych wypowiedzi i dopisania do nich pytań, wedle własnego uznania. Robią to samo, co onegdaj zrobiła Jarucka z Cimoszewiczem: nieważne, z czego jest zrobiony nabój. Ważne, żeby trafił.

"Mit polityczny jest częścią nowoczesności, z powodu swej nieuchwytności jawi się jako spójny i kompletny zestaw poglądów, nie potrzebuje żadnych legitymizacji oprócz własnego potwierdzenia i żadnej logiki, oprócz własnego rozwoju." - pisze Vladimir Tismaneanu (Wizje zbawienia,Wyd. Literackie Muza, Warszawa 2000). O ile wiek XX był wiekiem ideologii, to wiek XXI będzie wiekiem politycznych mitów. Nie starcia cywilizacji, nie wojny z terroryzmem, a mitografów zatrudnianych przez firmy specjalizujące się w inżynierii społecznej, partie i lobby nacisku.

Ostatnie wybory samorządowe przebiegały pod egidą mitu utraconego Złotego Wieku i drugiego, mitu ostatecznego rozwiązania. Utracony Złoty Wiek to III RP: utracona niewinność, ofiara, męczeństwo, początki i upadek wraz z nadejściem modernizacji, charyzmatyczni zbawiciele oraz półboscy patriarchowie. W tym utraconym Złotym Wieku nigdy nie było komisji śledczych oraz powszechnej korupcji. Mit ostatecznego rozwiązania, to mit powszechnej szczęśliwości, jaka nastanie po dokonaniu rewolucyjnego aktu: pokonania PiS. To jeden z najsilnieszych mitów w inżynierii społecznej: "Możliwość ostatecznego rozwiązania - nawet gdy zapomnimy o straszliwym znaczeniu, jakiego te słowa nabrały w czasach Hitlera - okazuje się złudzeniem, bardzo przy tym niebezpiecznym. Jeśli bowiem się naprawdę wierzy, iż takie rozwiązanie jest możliwe, żadne koszty nie będą zbyt wielkie, by je osiągnąć, by raz na zawsze uszczęśliwić ludzkość, sprawić, by ludzie stali się twórczy i żyli w harmonii. Jaka cena byłaby za wysoka? Gdy chce się zrobić taki omlet, liczba jajek, jakie należy rozbić, będzie z całą pewnością nieograniczona... (Isaiah Berlin, The Crooked Timnber of Humanity: Chapters in the History of Ideas (New York: Knopf, 1991, s. 15) Obalmy PiS. Nieważne, że nie wiemy, co będziemy robić potem; nieważne, ile jajek zostanie po drodze rozbitych; ważne, że wierzymy w obietnicę szczęścia...

wątek na forum: Gabriel Narutowicz. Non omnis moriar

poniedziałek, 11 grudnia 2006

Korespondenci z Pola Bitwy nadają!

ab_extra: W Lasku Bielańskim uformowano oddział partyzantki pod dowództwem El Comendante Donalda Tuska. "Mimo, że mamy phoblemy z aphowizacją, bo katełyng z hotelu Błystol docieła niełegulałnie, lakiełki cisną jak choleła w czasie defilad, a za duży chełm po dziadku spada mi nieustannie na oczy, musimy wygłać, jesteśmy to winni milionom Polaków!" -zadeklarował bohaterski przywódca. "Liczymy tylko, że nasz sojusznik z opozycji tow. Olejniczak pohatuje nas jakąś heklamówką z pieniędzmi, co im zostały po kagebistach, bo Stefek ps. El Dynamito musi ćwiczyc wysadzanie pomników Lenina na sucho. Chyba, że leśniczy nas pogoni, wtedy wycofamy się w niedostepne knieje Parku Łazienkowskiego, a Jan Mahia przebierze się za łabędzia. Phecz z faszyzmem!"

n.krug: czy El Comendante jest z Wami i jak znosi ciężkie polowe warunki?

ab_extra: Mówiłem: narzeka na catering z hotelu Bristol, cisnące lakierki i za duży hełm po dziadku, bo mu ciągle na oczy spada. Ale trwa na posterunku

n.krug: dbajcie o swojego El Comendante bo lepszego mieć nie będziecie

zruc: Ciekawe czy do Parku Łazienkowskiego będą szli kanałami.Jest niebezpieczeństwo że tam mogą się sfraternizować z ludźmi Biedronia ukrywającymi sie przed Giertychem. A może powstanie film i wreszcie będzie nagroda.

ab_extra: W ciemnym kanale łatwo o jakąś nieroztropność

lortea: Nie, nie! Prawdziwa partyzantka będzie w lesie Piskorskiego i Abgarowicza. Niech żyje wolna Białoruś!

ab_extra: Lesie, co go jeszcze nie posadzili? U tych, co ich jeszcze nie wsadzili?

meta-kris: Nie lubię Tuska, ale to co napisałeś jest wyjątkowo głupie. I odpieprzcie się od dziadka Tuska.

ab_extra: Uczę się od Niesiołowskiego :))
Wiem, że daleko mi jeszcze do jego chamstwa, ale z każdym jego występem publicznym mam okazję ćwiczyć i formę i treść.

my.uczennice.vii.liceum: Kolejny Oddział RO PO w Lasku Wolskim!!!
Dzis przed brzaskiem premier z Krakowa został zrzucony na spadochronie w Lasku Wolskim. W przeprowadzonym 15 minut później przez TVN wywiadzie pan Jasiu oświadczył pani Marysi, ze miejsce zrzutu wybrane zostało z chirurgiczna precyzja. Ogród Zoologiczny zabezpieczy rekrutów, a Wola Justowska wsparcie polityczne i finansowe.
Wkrotce mobilizacja.

ab_extra: Desantowe drzwi od stodoły pilotował Komorowski?

my.uczennice.vii.liceum: W godzinach południowych Nelly R. z Poczty Głównej wysłała pierwsza paczkę, w której jak nam ujawniła znajdują sie m.in. letni prochowiec, jedwabny szalik, kapelusze - dwa aksamitne i jeden słomkowy, ulubione krawaty i batoniki nadziewane.
Niestety nie udało jej sie jeszcze odnaleźć scyzoryka i korkowca.

ab_extra: Nie będą potrzebne. Premier z Krakowa do perfekcji opanował skupianie blasku bijącego z jego wysokiego czoła za pomocą soczewek okularów. Tą metodą ma zamiar przebijać opony prezydenckiej limuzyny.

my.uczennice.vii.liceum: Na godzinę 21:00 Basia.Basia zapowiedziała całonocne czuwanie w Katedrze Wawelskiej w intencji Insurekcji.
W odpowiedzi Jan Maria oświadczył, ze w tym samym czasie, w naprędce postawionej kaplicy polowej zostaną odprawione gorzkie żale w intencji własnej .

ab_extra: Wszelkie celebrowanie własnej osoby Jasiu Marysia uwielbia pasjami, więc i mowę nad własnym grobem również by chętnie wygłosił osobiście.

my.uczennice.vii.liceum: Kolejna paczka wysłana na front. Dowiedziałyśmy sie z niezależnych źródeł, ze dzisiejsza paczka zawiera głownie produkty żywnościowe: świeżo upieczone pól indyczki, słoiczki z buraczkami i żurawinami, krokieciki, zawekowany kompot z gruszek oraz ulubione konfitury z róży.
W paczce znajdują sie również cieplejsze pantofle - noce nie są jeszcze takie cieple i Jasiu mógłby się zaziębić wstając w nocy do łazienki.
W związku z olbrzymim zainteresowaniem mieszkańców Krakowa codzienna spedycja paczki frontowej informujemy, ze już od pierwszego dnia po Wizycie odbywać będzie sie ona z Bloń Krakowskich codziennie w południe w połączeniu z krótka modlitwą na Anioł Pański.
Wznowienie działań wojennych przewidywane jest również po zakończeniu Wizyty.

ab_extra: Wiadomość ze zgrupowania w Lasku Bielańskim. El Comandante Tusk, po tym, jak nabił sobie guza zaplątawszy się o własne powiewające onuce szturmowe, i po nieudanej próbie złożenia do kupy dziadkowego mausera, którego rozebrał, żeby zobaczyć co jest w środku (po kolejnych próbach wychodził mu a to rower, a to sokowirówka, a to astrolabium, przy czym żadna z tych rzeczy nie funkcjonowała), zadumał się i popadł w głęboka melancholię. Dla odreagowania popłakał sobie serdecznie oglądając przed snem na DVD "Małą syrenkę", po czym nucąc "Rozszumiały się wierzby płaczące" zasnął wreszcie po znojnym dniu ssąc kciuk wtulony w swojego wiernego, pluszowego misia.

my.uczennice.vii.liceum: Halo, tu Lasek Wolski. Niespodziewanym sukcesem zakończyła sie próba uruchomienia odbiornika radiowego. Oddział desantowy pogrążył sie w nasłuchu sprawozdania z Wizyty. Opóźnia to nieco prace przy uruchomieniu nadajnika. Wszystko przebiega zgodnie z harmonogramem - zapewnia nas pułkownik Jan Maria Aureliano Buendia.

ab_extra: Każdy sukces El Comandante jest nieoczekiwany
Chyba już nawet przez niego samego :)

my.uczennice.vii.liceum: Che Tyna!, słyszysz nas, Wrocław tu Kraków, over! Uruchomiona została pierwsza radiostacja polowa Insurekcji.
Sukces tym razem należy bezsprzecznie przypisać geniuszowi wodzowskiemu pułkownika Jana Aureliano Tadeusza Rokity.
Wieść niesie, ze nie wyjmując z ust cygara rzucił w kierunku kosyniera nie potrafiącego uporać sie z radiostacja proste żołnierskie słowa "wykręć numer, głąbie!"
Nieogladającym bezpośredniej transmisji tv wyjaśniamy, ze radiostacja polowa Insurekcji bardzo przypomina komórkę Komorowskiego.
Pod osłoną nocy do taborów Insurekcji dołączy Biskup Polowy Marszałek Polny Hetman Koronny Sławoj Leszek Głódź. Bezpośrednia relacja TVN24 22:30. Przed opuszczeniem Warszawy stwierdził: "co tam, pokój, wojna, moja służba, na powietrzu lepiej wchodzi". Pytany o konflikt stopni wojskowych pułkownik - marszałek odpowiedział: to wszystko nieważne, papiery, pagony - w polu liczy sie jaki kto ma łeb, co niezwłocznie po przybyciu sprawdzę"
Biskup będzie koordynował regulaminowe rekolekcje oraz dostawy paliwa.
Wg niepotwierdzonych informacji ks.biskup wiezie w swoich bryczkach najprzedniejsze szkockie kociołki z blachy miedzianej, niezastąpione przy uszlachetnianiu paliwa.

lortea: O Boże! A ja tak lubię tam spacerować! Co będzie jeśli mnie złapią i na torturach wymuszą żem pisowiec? Powieszą mnie pewnie na Polanie Lea.

ab_extra: Każ im wymówić "Wyrewolwerowany rewolwer", powiedz, że to tajne hasło. Jakieś 24 godziny ich konsternacji powinno ci starczyć na bezpieczne oddalenie się na z góry upatrzone pozycje.

frau_blada: Zawsze możesz uciekać w stronę kamedułów.
Jestes mężczyzna, to Cię wpuszcza za furtę o każdej porze dnia i nocy. Kobitki muszą celować w dni otwarcia furty. :)))

adalberto3: POwinni jeszcze ćwiczyć bieg zygzakiem !

ab_extra: To akurat ćwiczą od lat, i bez partyzantki :)

ab_extra: Z ostatniej chwili: konspiracyjny Gabinet Cieni zorganizował konspiracyjne kontrprzywitanie papieża. Ponieważ papież nie przybył, przywitano wybranego przez aklamację spośród spiskowców papieża - cienia.

nurni: Bronisław Komórkowy poprowadzi atak!
Sanitariuszka Hanna GW uspokaja ze potencjalnie ciężko ranni znajda właściwą opiekę - juz w tej wolnej Polsce - w sieci odpowiednio dotowanych hospicjów na każdej w-wskiej ulicy.
Główne uderzenie na Pałac Namiestnikowski przeprowadzone zostanie przy udziale najbardziej ideowych członków powstania. To budzące lek, ale i podziw oddziały samobójców - żywych bomb. Wszystko już gotowe.
Jak sie dowiadujemy (od Donalda Tuska, wersje te potwierdza również generał Schetyna) Bronisław Komorowski zgłosił się na ochotnika - będzie prowadził pierwszy pluton bombowych kamikaze.
Nie udało nam się potwierdzić tej wiadomości u samego zgłoszonego na ochotnika Komorowskiego - jacyś sabotażyści ukradli mu jego ukochany telefon komórkowy.
Szczęśliwie na miejscu był pułkownik Miodowicz, który bezbłędnie rozszyfrował sabotażystów - ciekawostka, wszyscy mieli nazwiska zaczynające sie na "K", zupełnie jak faszysta Kaczyński.
Wobec takiego dictum zatrzymanie dywersantów było już tylko formalnością. Zawstydzeni swoją perfidią sabotażyści sami wykopali sobie groby i nie mogąc udźwignąć wstydu strzelali sobie w tył głowy, po czym przysypali sie w ziemia.

nurni: Stefan o zaletach taniego państwa. Stefan Niesiołowski - główny ideolog ruchu liberalnego - wygłosił krotki wykład o wyższości liberalizmu nad kaczyzmem - po czym odpowiadał na pytania.
Na pytanie czy faktycznie nawoływał by w nadchodzącym boju nie brać jeńców odpowiedział krotko:
"Obozy jenieckie kosztują, albo chcemy taniego państwa albo...."
Na pytanie co zrobić w wypadku pojmania faszysty Kaczyńskiego żywcem Stefan powiedział:
"Rzeczywiście, musimy brać pod uwagę najgorsze scenariusze. Ale pamiętajmy, my jesteśmy inni niż oni, każdemu gwarantujemy niezawisły sąd który oceni zbrodnie"
W tym miejscu zgłosił się wywołany wzrokiem pułkownik Miodowicz, który wyjaśnił, że jutro odbędzie sie zaoczny kurs sędziowski dla wszystkich bojowców, a legitymacje sędziowskie (na okaziciela) będą do odbioru w kancelarii.
Na tym zakończono, zresztą Stefan spieszył sie do telewizji.
Przedtem jednak kazał ucharakteryzować sie na Julię Piterę. Ci tchórzliwi kaczyści ogłosili bowiem, że ze Stefanem w TV rozmawiać nie będą. "Oj będziecie, będziecie, jeszcze sobie pogadamy" - mruczał Stefan upychając granaty do stanika.

ab_extra: Chrzest bojowy okupiony krwią bojowników! Dziś w godzinach popołudniowych przemieszczający się oddział naszych dzielnych partyzantów niespodziewanie natknął sie na patrol doborowego batalionu moherowych beretów wracający z Pl. Piłsudskiego. Wezwane do poddania się staruszki odpowiedziały trzykrotnym splunięciem przez lewe ramie i z okrzykiem "W imię Boże bij antychrysta!" przypuściły dramatyczny kontratak, używając zabronionych przez konwencję genewską broni takich jak ręczne torebki zaczepne, krótkie bojowe laski bambusowe i parasole szturmowe. Niestety, pod naporem przeważającej siły wroga nasi bohaterscy bojownicy musieli po dramatycznej walce wycofać sie na z góry upatrzone pozycje, unosząc ciężko rannych. Premierowi Państwa Podziemnego z Krakowa zdeformowano rondo kapelusza i zgięto oprawkę okularów. Jednak niewątpliwym sukcesem jest zdobycie trofiejnych beretów wroga.

wladyslaw.studnicki: Czy lekarka polna koronna, Radziszewska już opatrzyła rannych?

ab_extra: Niestety, musi się solidaryzować z walczącymi kolegami w faszystowskiej niewoli kaczej. W imię wyższego celu poświęciła kamratów na ołtarzu umęczonego społeczeństwa obywatelskiego.

wladyslaw.studnicki: Wieści z Krakowa!
Po południu Brygada Bojowa imienia Ofiar Centralnego Biura antykorupcyjnego, dokonała akcji na autobus 134, linii Cracowia-Zoo. Partyzant Gowin rzucił się pod pojazd, powodując zatrzymanie się. Partyzanci Szczypiński, Szejnfeld i Chlebowski dokonali zaś rekwizycji produktów niezbędnych partyzantom w lesie: batonów, Coli i sprayu na komary, z baku pojazdu spuszczono benzynę-gdy bojowcy wypiją Colę, będą robić koktajle Mołotowa.
Strat zero!

ab_extra: Muchy plujki jako żywe torpedy - tajna broń PO!
Stefan El Dynamito Niesiołowski w swym tajnym laboratorium rozpoczął szkolenie stada much plujek, których powstańcy chcą użyć w charakterze żywych torped do ataków na funkcjonariuszy znienawidzonego reżymu. Genialny nasz uczony owady te wykarmił własną piersią i one też odwzajemniły mu się wielkim przywiązaniem, otaczając go na każdym kroku szczelnym rojem. "Trudno mi będzie się z nimi rozstać, nie mówiąc juz, o posłaniu ich na niechybną śmierć, ale dla dobra sprawy trzeba być gotowym do najwyższych poświęceń" - wyznał nam uczony wyraźnie wzruszony, i trudno było poznać, czy ogania sie przed obsiadającymi go sympatycznymi skąd inąd owadami, czy tez ukradkiem ociera łzę z policzka.

ab_extra: Superbombarda nabijana autorytetami
Opracowano projekt bombardy z której ostrzeliwane będą reżymowe obiekty strategiczne pociskami z gazetowych autorytetów, co podnieść ma moralny wymiar przyszłego a nieuchronnego zwycięstwa. Na razie próbnie wystrzelono red.red. Maleszkę i Czajkowskiego. Niestety, autorytety okazały się papierowe (w dodatku papier okazał się kiepskiej jakości, bo stary dosyć, z lat 70. i 80. jeszcze) i pociski spłonęły w powietrzu nie docierając do celu. Sztabowcy wraz z rusznikarzami pracują dzień i noc nad udoskonaleniem nowatorskiej technologii, nim w kierunku wroga polecą nieznani nam dotąd z imion i nazwisk ochotnicy z opiniotwórczego tygodnika "Polityka". Podobno wkrótce poznamy twarze i pseudonimy bohaterów.

ab_extra: Opracowano program Jeszcze Tańsze Państwo
Ponieważ tanie państwo wydaje się programem niewystarczającym, opracowano strategię Jeszcze Tańsze Państwo. Nie można pozwolić, by zarządzanie gospodarką i finansami państwa nadal pozostawić przypadkowym ludziom wybieranym w powszechnych wyborach przez przypadkowe społeczeństwo, zwłaszcza gorzej wykształcone, niezamożne, z małych wsi i miasteczek a na dodatek ultrakatolickie.
Należy znieść wybory wszystkich szczebli (które także generują ogromne niepotrzebne koszty) i zarządzanie Polska powierzyć prywatnej firmie. W tym celu w Sądzie Gospodarczym w Warszawie zarejestrowano Platformę Obywatelską Spółka Cywilna, która po wyzwoleniu kraju z rąk faszystów zajmie się zarządzaniem finansami i gospodarka państwa w sposób bezpartyjny i apolityczny. Być może w skład konsorcjum Polska S.A. wejdzie także spółka Agora S.A. która dostarczy niezbędnych autorytetów moralnych.

ciąg dalszy korespondencji z Kraju

Michnik pochlebnie o Pinochecie - wywiad

Zbliża się 13 Grudnia, rocznica stanu wojennego. Po Wielkiej Ofensywie Grudniowej Raptem Odzyskanych Dziewic (patent lingwistyczny: ab_extra) działania wojenne nabrały takiego przyspieszenia, że nic innego nam nie pozostaje, jak przyłączyć się do szacownego grona Korespondentów Wojennych i po prostu archiwizować, co donoszą. Bo inaczej kto z emigrantów by nam uwierzył, że to się dzieje naprawdę? Oto dzisiaj, w 11 dniu Ofensywy Grudniowej, w związku ze sfałszowanym wywiadem z Ojcem Dyrektorem opublikowanym w Gazecie Wyborczej (adresy podaje Erneste poniżej), tenże forumowicz Erneste opublikował wywiad z Adamem Michnikiem, sfałszowany tą samą metodą. Oto on, poprzedzony krótkim wstępem autora.


Erneste: Wywiad z Adamem Michnikiem!!!!


Korzystając z dziennikarskich wzorców publicystów "GW" (kompilacja pytań i wybranych wyrywkowo wypowiedzi "rozmówcy" - patrz tu i tu - zrobiłem mały wywiadzik z Adamem Michnikiem :)

Erneste - Witam, chciałem porozmawiać z Panem na temat polityki zmarłego niedawno generała Pinocheta.

Adam Michnik - Odpieprzcie się od generała!

Erneste - Mam rozumieć, że Pan i pana środowisko popieraliście go?

Adam Michnik - Popieraliśmy politykę represji, często okrutnych, widząc w niej drogę do „nowego wspaniałego świata".

Erneste - Popierał pan Pinocheta za to, że stosował represje? A co ze Stalinem i innymi komunistycznymi mordercami, którzy stosowali represje na masową skalę? Im też wybaczał Pan wszelkie okrucieństwa tylko dlatego, że mówili o "nowym wspaniałym świecie?"

Adam Michnik - Ja uważałem, że komuniści wprawdzie popełniają pewne błędy ideologiczne, bo nie dość uważnie przeczytali Marksa oraz Lenina, ale, że to da się naprostować.

Erneste - Ale przecież represje, tortury, zabójstwa to przestępstwa! Tego rodzaju metody stosują ludzie źli, chorzy z nienawiści!

Adam Michnik - No to bądźmy lekarzami tutaj, no to uznajmy wreszcie, że to, że ktoś popełnił przestępstwo to jest nieszczęście. To jest jego nieszczęście. Spróbujmy mu pomóc.

Erneste - Czyli tak naprawdę według Pana każdy przestępca, bandzior - jeśli tylko głosi ideę "nowego wspaniałego świata" - jest tak naprawdę człowiekiem godnym i przyzwoitym?

Adam Michnik - Tak. Jest człowiekiem honoru.

Erneste - Dziękuję bardzo za rozmowę.

***

Lektury obowiązkowe:

Fikcyjny wywiad z Rydzykiem z "GW"! :-)))

Konkurs: co następnym razem wymyśli GW ???

Ojciec dziecka Anety K.ukrywa się w szeregach PO ?
Nadzwyczajne Zebranie akcjonariuszy Agory S.A.

Co ten kot widział !?

Kompletnie offtopic, ale to trzeba koniecznie zapisac, bo czy ktoś kiedykolwiek słyszał kota wydającego dźwięki jak dzięcioł pukający w drzewo!?

To było tak, Szahor drzemała na biurku, na takim podwyższeniu, gdzie stał kiedyś monitor. Raptem podniosła się z napuszoną sierścią i sztywnym ogonem jak wiewiorka, wygięła do góry najeżony grzbiet, położyła uszy po sobie i zmrużonymi oczami zaczęła się wpatrywać w drzwi na korytarz, wydając z siebie dziwny klekot dzięcioła. Potem, dalej najeżona, pomalutku zlazła z podwyższenia, stanęła obok myszki z głową maksymalnie wyciągniętą w kierunku drzwi i klekotała dalej. Miałam ją parę centymetrów od nosa więc widziałam jak się jej porusza szczęka przy klekotaniu. W domu panowała absolutna cisza. Ona bardzo pomalutku zakradła się na kraniec biurka, zeskoczyła bezszelestnie na dywan i zaczęła się skradać w kierunku drzwi, ale nie na wprost, tylko bokiem jakoś, jakby tam coś było na korytarzu, bardzo podejrzanego i potencjalnie niebezpiecznego. W końcu dotarła do drzwi, schowała się za framugą i wyciągnęła szyję, patrząc na coś. Zaklekotała znowu. Na to się podniosłam i też spojrzałam, nastawiając uszy.

Nic.

Zakradłam się do niej, ona spojrzała na mnie, zaklekotała, ten jej ogon jak wiewiórka napuszony zagibał się na końcu, i znowu się zaczęła na coś patrzeć i klekotać. Pogłaskałam ja po najeżonym grzbiecie, a ona powiedziała mrrrnia! jakby nigdy nic, sierść najeżona opadła i zaczęła się ocierać o nogi. Co ona u licha widziała i jakim cudem kocie gardło taki dźwięk!?

niedziela, 10 grudnia 2006

Niesmak

Jeśli ekscesy seksualne Samoobrony miały miejsce, to pozostali politycy musieli o nich wiedzieć, rzecz miała bowiem miejsce w hotelu poselskim. Jeśli młode kobiety były molestowane, jeśli 4 lata temu uzależniano wypłatę zaległych poborów od świadczeń seksualnych, to dlaczego nie miały się do kogo zwrócić po pomoc?`

Odpowiedź każdy może sobie znaleźć sam, w archiwach tygodnika "Nie", który od 17 lat opisuje kobiety biegające nago po hotelowym korytarzu, telewizyjne kanały porno w hotelowych pokojach, kobietę, która złamała kończynę wyskakując przez okno przed niechcianym seksem, ABW dowożące panienki z agencji towarzyskich służbowymi samochodami, etc. etc. Wszystko za publiczne pieniądze. Teraz Urbanowi nareszcie uwierzą, że zawartość artykułów "NIE" bynajmniej nie jest płodem zwyrodniałej wyobraźni komucha. Jedyna gazeta, która pisała prawdę o III RP od samego początku.... Ale skąd się w ogóle wzięły partie populistyczne, Samoobrona i LPR, i skąd się wzięła ich popularność?

Moment powstawania partii populistycznych jest dosyć dobrze opisany w politologii. Pojawiają się lub zdobywają znaczący sektor elektoratu, gdy zatkane są normalne kominy robienia kariery, a zarazem kwestionowana jest legitymizacja społeczna sceny politycznej. Ale to nie jest bunt, choć operuje taką retoryką. Nie jest to nawet ruch na zmianę sytuacji. W systemie kronistycznym partie populistyczne sa wygodne dla elit władzy. Kanalizują protest społeczny, a zarazem łatwo się poddają kontroli, gdyż zbudowane są na ogół hierarchicznie - wystarczy przekupić czy zintegrować liderów, a nie trzeba się przejmować elektoratem protestu. Dlatego PO dopiero teraz, a nie przed ostatnimi wyborami wpadla na pomysł, by nie dopuszczać do sprawowania mandatu poselskiego osob z wyrokami. Przed wyborami spodziewali się, że będą rządzić. W trakcie wyborów potrzebowali Samoobrony do odbierania głosów SLD i PSL, a LPR - do odbierania głosów PiSowi. Ponieważ to nie wystarczało w wyborach prezydenckich, to kandydata Włodzimierza Cimoszewicza odbierającego głosy Donaldowi Tuskowi "załatwili" za pomocą pani Jaruckiej, kampanii medialnej wokół sfałszowanych (jak się okazało) dokumentów oraz presji na rodzinę kontrkandydata (afera z córką i dziwnymi przepływami finansowymi, o których ucichło natychmiast, jak kontrkandydat się wycofał):

"Tancerz pierwszy - media. Cały dzień oglądałem TVN 24. Stacja, której gwiazdami są tak wybitni polityczni szołmeni jak płk. Miodowicz i prok. Wasserman, z wielkim mistrzostwem, wręcz fantastycznie, udawała, że nie miała z tym wszystkim nic wspólnego. Jakby to nie oni pokazywali dziesiątki razy w ciągu dnia tego samego Miodowicza wymachującego fałszywką Jaruckiej, jakby to nie oni przywoływali Wassermana do komentowania wszystkiego, choć doskonale, z góry wiadomo, co on powie. [...] Tancerz drugi - pułkownicy. Cimoszewicza wykończyli ci sami ludzie, co zawsze. Miodowicz, Brochwicz - oni byli na froncie. Ale za kurtyną, za którą PO chowa swoje tajemnice, są jeszcze Bartłomiej Sienkiewicz i Piotr Niemczyk. Czterech funkcjonariuszy tajnych służb w najbliższym otoczeniu Donalda Tuska, to dużo nawet jak na partię, o której związkach z tajnymi służbami opowiadano dowcipy. Oficerowie utopili Cimoszewicza zgodnie ze najlepszą tajniacką sztuką, bez dwóch zdań. Lewe dokumenty, lewy świadek, rozkołysanie zawsze chętnych do alty-SLD-owskiej draki mediów, marsowe miny, międlona na okrągło troska o "prawdę", potem prokuratura, która nieodmiennie przystępuje do roboty, choć dobrze wie, że to robota polityczna. Gdy sprawa nabiera już własnego rytmu, gdy "niezależni" dziennikarze sami już pilnują, żeby draka żyła, główni aktorzy znikają - zniknęła pani Jarucka, pan Brochwicz rozchorował się, pan Miodowicz zamilkł i też zniknął. " (Marek Barański, "Tańcząc na trupie Cimoszewicza" )

Pan Miodowicz zniknął, pojawił się pan Komorowski, do którego przyszła pani Aneta Krawczyk.

Dla profitu, jakim jest rzadzenie, warto było znieść perspektywę Leppera i Giertycha urządzających happeningi na mównicy sejmowej. Dla profitu, jakim jest obalenie aktualnego rządu, warto się dzisiaj na Leppera i Giertycha oburzać. Ale już nie warto popierać propozycji PiS zmiany w ordynacji wyborczej na partyjno - większościową (wygrana partia miałaby zapewnioną większość parlamentarną, co umożliwiłoby jej spokojne rządzenie, a zarazem doszłoby do marginalizacji partii populistycznych) - bo nie o spokojne rządzenie chodzi, i nie odpowiedzialność, tylko władzę. Jak najszybciej, jak najwięcej i jak najmniejszym wysiłkiem.

Barański w artykule "Tańcząc na trupie Cimoszewicza" wymienił "tancerza trzeciego", Borowskiego: "W tym przypadku nawet słów szkoda." Może jednak nie szkoda? Porozmawiajmy o III RP. Zanim pułkownicy wyciągnęli mu Jarucką, Cimoszewicz dał wykład w Fundacji Batorego zatytułowany "W obronie III RP" - "W Polsce nie ma kryzysu" - powiedział. Ciekawe, czy dzisiaj myśli to samo, hodując żubry w Białowieży ....

W krajach III świata rządy pułkowników są nieprzyjemną, ale normą. Powodem do niesmaku jest intelektualna miernota ich samych oraz grających z nimi mediów. Od początku tej kadencji próbują obalić rząd PiS. Cały dramat polega na tym, że nie potrafią. Uczestnikom zamieszek węgierskich nikt nie nakazywał uczestnictwa pod groźbą kar finansowych dla niezdyscyplinowanych zadymiarzy. Pani, która wie, kto jest ojcem jej dziecka, jest lepsza od pani, której się wydaje, że wie. Scenariusz "przyszły panie do Gazety Wyborczej" to jednak nie to samo, co "przyszedł Rywin do Michnika". Szantaż PO, że poprze budżet w zamian za ustąpienie rządu, oznacza, że PO uważa ten budżet za dobry, ale jego realizację nie od jego jakości uzależnia. Propozycja urządzenia wyborów na wiosnę z równoczesnym zakazem startowania "osób z wyrokami" to już zakład psychiatryczny. Pozbawianie kogoś biernego prawa wyborczego mocą decyzji politycznej a nie wyroku sądowego to przejaw liberalnego panstwa prawa?

W liberalnym państwie prawa pozbawianie kogoś praw publicznych uważane jest za karę wymierzaną w bardzo szczególnych przypadkach, na czas określony oraz w odniesieniu do pewnej grupy przestępstw. Wyroki ulegają zatarciu w zależności od typu przestępstwa, etc. etc. Człowiek pozbawiony przez Tuska praw wyborczych miałby prawo wytoczyć państwu polskiemu proces i by go na pewno wygrał, razem z wysokim odszkodowaniem oraz perspektywą zarządzenia nowych wyborów na skutek zakwestionowania praworządności tych zorganizowanych przez Tuska. Czy da się zapobiec sprawowaniu mandatu poselskiego przez osoby skazane w liberalnym panstwie prawa? Da się. Ale na pewno nie w horyzoncie 3miesięcznym, a taki termin zaproponował Tusk. Chyba że miał na myśli wyrzucenie do kosza na śmieci połowy kodeksu karnego i szeregu ustaw, z ustawą zasadniczą włącznie.

Chyba tak jest, że zgodnie z tradycją PRLowskich kasyn ci pułkownicy po prostu piją. Piją od 17 lat, coraz więcej i coraz częściej, i dlatego ich pomysły są coraz gorsze, w miarę znikania materii szarej w ich mózgoczaszkach. A co gorsza, ci co się ich słuchają i popierają, uważają się za "wykształciuchów". I to jest właściwy powód do niesmaku. Rzeczywiście, nie ma kryzysu w III RP. To ona sama jest jednym, wielkim kryzysem.

czwartek, 7 grudnia 2006

Jej życie, jej sprawa, czyli z kim sypia Ewa Milewicz?

"Panie Bernardzie: moje akta (lub ich brak) w IPN, moje dzieci, śluby, rozwody, śmierci i urodziny to moje imprezy i okoliczności" - odpowiada Milewicz na pytanie "Pani Ewo, czy wystąpiła Pani o status pokrzywdzonej do IPN?" i i dalej "Czy jest jakiś powód, aby ktokolwiek egzaminował człowieka z jego życia? Czy ja Pana proszę, aby mi Pan przedstawił zaświadczenie z policji że Pan nie bije żony? Nie zamierzam podporządkować się ustawie lustracyjnej i nie powiadomię mego pracodawcy, czy wystąpiłam do IPN czy nie."

Śluby, rozwody i narodziny dziecka są tym samym co współpraca z tajną policją polityczną!?

Sprawy prywatne oczywiście są "imprezami i okolicznościami" osób, których dotyczą. Pytanie tylko, co przypisujemy sferze prywatnej, co publicznej. Sądząc po szczegółowym roztrząsaniu GW kto z kim i za co sypiał w Samoobronie, seks należy do sfery publicznej. Sądząc po blogu pani Milewicz - współpraca z tajną policją polityczną jest za to sprawą głęboko intymną. Prywatną, tak jak kwestia wyznania, rodzinną, tak jak śluby i rozwody, i powszechną, jak narodziny dzieci. Szkoda, doprawdy, że mniej radosną....

Dziwne to nam się wydaje, takie przestawienie, ale, dobrze, przyjmijmy te kryteria rozróżnienia między sferą prywatną a publiczną. Odnieśmy się z szacunkiem do sfery prywatnej i zapytajmy o publiczną. Z kim pani sypia, pani Ewo?

środa, 6 grudnia 2006

Józef Pinior: Dyskurs polityczny należy do dewotów i populistów

„The situation in Iraq is grave and deteriorating.” To zdanie, od którego rozpoczyna się Raport The Iraq Study Group, na czele z Jamesem Bakerem i Lee H. Hamiltonem przejdzie do historii polityki. Ponadpartyjny Raport - Baker reprezentuje w nim konserwatystów, Hamilton Demokratów – napisany w tonie realpolitics, oddaje wielką przegraną neokonserwatystów i próbę wycofania się prezydenta Busha w kierunku starego Busha, czyli przejście na pozycje bardziej wyważonej, klasycznej polityki amerykańskiej na Bliskim Wschodzie.

W dniu dzisiejszym, w środę, 7 grudnia, Raport zdominował dosłownie wszystko inne w Waszyngtonie i zdaje się oddawać nastroje większości amerykańskiej elity władzy. A więc gorzkie zdanie sobie sprawy z rzeczywistej sytuacji w Iraku oraz próba realistycznego podejścia do Syrii oraz Iranu w rozwiązaniu problemów na Bliskim Wschodzie. Syria i Iran! Jeszcze kilka miesięcy temu nie wykluczano uderzenia militarnego na Iran, wymieniano to państwo jako przykład islamofaszyzmu, zaliczano do „osi zła”. Jeszcze kilka dni temu Iran był jednym najbardziej dyskutowanych punktów w dialogu pomiędzy posłami Parlamentu Europejskiego a członkami Kongresu. A dzisiaj Hamilton tłumaczy, że prawdopodobnie trzeba zacząć z Iranem rozmawiać w sprawie Iraku, bo i USA i Iran mają wspólny interes uporządkowania sytuacji w tym kraju.

Należałem do tych na lewicy, którzy jednoznacznie poparli obalenie reżimu Saddama Husajna drogą militarną. Zresztą stosunek do tej interwencji przebiegał i przebiega w poprzek partii politycznych, nie mieści się w tradycyjnych podziałach na lewicę i prawicę. Najważniejszym przedstawicielem polityki Busha w Europie był przecież Tony Blair, przywódca brytyjskiej Partii Pracy. Wydawało nam się, że należy obalać dyktatury, przynosić wolność uciemiężonym także, jeżeli inaczej nie można zmienić systemu to przez interwencję militarną z zewnątrz. Jednym słowem, że Irakijczycy będą mieli więcej wolności nawet w warunkach amerykańskiej okupacji militarnej niż w warunkach reżimu Sadama Husajna. Modelem dla takiego myślenia była amerykańska okupacja militarna Niemiec i Japonii po II wojnie światowej, udany przykład tworzenia demokracji liberalnej przy braku na początku pełnej suwerenności państwowej. Nie jestem pewien czy byliśmy w błędzie, jakby na to wskazywał dzisiejszy stan Iraku, walki pomiędzy szyitami a sunnitami, faktyczny podział kraju, przemoc, poczucie chaosu i słabość państwa. Myślę, że to społeczeństwo, przy wszystkich nieszczęściach, które na niego spada, jest jednak bardziej wolne niż w czasach dyktatury, że przed młodzieżą stoi otwartych więcej szans życiowych, że Bagdad może się stać ważnym miastem w tym rejonie świata, centrum handlowym, finansowym, kulturowym, powrócić nawet do znaczenia, które to miasto miało w VIII, IX wieku n.e., że Irakijczycy mogą twórczo wykorzystać dla siebie to amerykańskie zaangażowanie w Iraku. Amerykanie przynoszą tam nie tylko oddziały specjalne ale także najnowsze technologie, stypendia dla młodzieży do studiowania na amerykańskich uczelniach, system finansowy, że paradoksalnie Bagdad jest podłączony do wszystkiego co najnowocześniejsze i najbardziej dynamiczne we współczesnym świecie.

Tutaj w Waszyngtonie, po południu raport jest już na mieście, w nocy kupuję tą ponad sto stronnicową książkę w mojej ulubionej księgarni w Barnes & Noble w Georgetown. Miasto wibruje, wszędzie wyczuwa się otwarcie, zapach kawy, tolerancję na inność, swobodę myśli. Jestem myślami w Polsce. Co się z nami stało? Pan „Tymoteusz” stawia kwestię na tym blogu o przyczyny słabości debaty politycznej w Polsce. No, rzeczywiście polski raport, którym wszyscy żyją od kilku dni dotyczy badania DNA posła Łyżwińskiego. Niesłychany upadek polityki polskiej. Wie Pan, ryzykuję hipotezę, że jedna z przyczyn tego stanu rzeczy wynika z historii kształtowania się kultury narodowej, z braku szerszego oddźwięku Reformacji w Polsce, tej rewolucji intelektualno-moralno-obyczajowej, która legła u podstaw nowoczesności u większości narodów europejskich. Ostatecznie Ameryka, Nowa Anglia była dziełem sekciarzy religijnych, którzy uciekali z Europy do Nowego Swiata w poszukiwaniu wolności religijnych. Z drugiej strony Włochy są także krajem rzymsko-katolickim a jednak mają świetne gazety, bardzo rozwinięte społeczeństwo obywatelskie, dobre uczelnie, ożywione debaty intelektualne. Więc co, komunizm? Ale ja pamiętam rok 1980. Przepełnione domu kultury, robotników czytających książki, wielkie debaty w prasie, w kawiarniach, w klubach studenckich. Społeczeństwo, które wyłoniło się komunizmu było prawdziwym społeczeństwem obywatelskim. Podziemie „Solidarności” wydało na początku lat osiemdziesiątych tony książek, które chyba ktoś wtedy czytał, analizował ich treść i przesłanie. I teraz to skarlenie.

Niezrozumiałe, że z tamtego okresu tak mało zostało i że dyskurs narodowy jest teraz w rękach dewotów i populistów.

wtorek, 5 grudnia 2006

Rozliczyć winnych stanu wojennego - list otwarty Stowarzyszenia Wolnego Słowa do Prezydenta RP

Szanowni Państwo, w imieniu Zarządu SWS oraz Zarządu Oddziału Warszawskiego SWS zwracam się o podpisywanie i upowszechnianie zamieszczonego w załączniku listu do Prezydenta RP. List może być podpisywany zarówno przez osoby fizyczne (imię, nazwisko, miejscowość), jak i organizacje, stowarzyszenia, związki, fundacje itp. (nazwa, miejscowość).

List dotyczy rozliczenia esbeków i twórców stanu wojennego, a także zadośćuczynienia moralnego i prawnego ludziom, którzy przyczynili się do odzyskania przez Polskę wolności i niepodległości.

Podpisy proszę składać do dnia 10 grudnia br. do godz. 20.00.
12 grudnia br. list z podpisami zostanie złożony na ręce Prezydenta RP Pana Lecha Kaczyńskiego. O formie i sposobie złożenia naszego listu poinformujemy w osobnej korespondencji. Podpisy prosimy składać na adres e-mailowy:
preczzkomuna-sws@wp.pl.

Z poważaniem
Wojciech Borowik
Sekretarz Zarządu Stowarzyszenia Wolnego Słowa


Szanowny Panie Prezydencie

Stowarzyszenie Wolnego Słowa od dawna czyni starania by peerelowska Służba Bezpieczeństwa została oficjalnie potępiona jako organizacja działająca na szkodę obywateli i łamiącą podstawowe prawa człowieka.

Uważamy za niemoralne i szkodzące naszej polskiej tradycji zaniechanie potępienia SB - jej funkcjonariuszy i beneficjentów.

Kolejna rocznica stanu wojennego - w czasie którego SB została rozbudowana do niewiarygodnych rozmiarów - skłania nas do zwrócenia się do Pana Prezydenta z prośbą o uzdrowienie tej sytuacji.

- Konieczne wydaje nam się oficjalne potępienie SB jako organizacji przestępczej.

- Pozbawienie funkcjonariuszy SB wszystkich szczebli - orderów, odznaczeń i związanych z nimi rent i przywilejów.

- Zdegradowanie wszystkich funkcjonariuszy do stopnia szeregowca i wyciągnięcie, w związku z tym, stosownych konsekwencji co do wypłaty rent i emerytur, związanych ze stopniem i funkcją w SB.

- Pociągnięcie do odpowiedzialności karnej wszystkich tych funkcjonariuszy, którzy – zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem – dokonywali przestępstw i które to przestępstwa nie uległy przedawnieniu.

- Za uzasadnione uznajemy pozbawienie członków WRON stopni oficerskich, orderów i odznaczeń

Szanowny Panie Prezydencie

Sanacja moralna, walka z korupcją, odbudowa polskich niepodległościowych tradycji i oparcie na nich autorytetu i prestiżu państwa wymaga, naszym zdaniem, rozliczenia smutnego okresu dziejów narodu w latach 1945 – 1989.
Jednym z elementów tego rozliczenia powinno być zadośćuczynienie, moralne i prawne, ofiarom stanu wojennego oraz działaczom opozycji antykomunistycznej i podziemia solidarnościowego.

Patriotyczna tradycja którą odnajdujemy w II RP i która przetrwała w sercach Polaków przez lata PRL, może być dobrym fundamentem budowy współczesnego państwa i społeczeństwa. Aby tak się stało musimy jednoznacznie odnieść się do wszelkiej korupcji do złodziejstwa, łapówkarstwa, zaprzaństwa do wszelkiego zła moralnego, towarzyszącego dziejom narodu.

Potępienie SB i jej mocodawców, uzdrowienie naszej narodowej tradycji, jest obowiązkiem naszego pokolenia. Pokolenia które walczyło by naszym dzieciom przekazać Polskę wolną od komunistów.


Podpisali członkowie Zarządu SWS i Zarządu Oddziału Warszawskiego SWS:

Roman Bielański, Konrad Bieliński, Wojciech Borowik, Mirosław Chojecki, Janina Jankowska, Jacek Juzwa, Krzysztof Markuszewski, Stefan Melak, Wiktor Mikusiński, Bogumił Sielewicz, Jan Strękowski, Ewa Sułkowska – Bierezin, Jacek Szymanderski, Tomasz Truskawa, Marcin Wolski.

niedziela, 3 grudnia 2006

Henryk Grynberg odzyskał wolność

"Przyznając się do współpracy z SB, Henryk Grynberg pokazał nową drogę rozliczenia się z brudami przeszłości - mówią zgodnie historycy IPN i pisarze." - pisze Życie Warszawy- "Według danych IPN, w 1956 r. służby specjalne PRL pozyskały 19 941 tajnych współpracowników. W tym okresie szczególnym zainteresowaniem służb specjalnych cieszyli się studenci, pisarze, artyści. Wywiad PRL liczył, że wyjeżdżając za granicę, ludzie ci będą szczególnie przydatni."

"Nie uważa Pan, że najwyższy czas, aby otworzyć archiwa SB i skończyć z grami teczkami i dziką lustracją?" - pyta dziennikarz, a Grynberg na to: "-Zdecydowanie. Uważam, że trzeba otworzyć te archiwa i pokazać, jak to wszystko wyglądało. Niech pan sobie wyobrazi, że prawie wszyscy moi bliscy koledzy ze studiów znaleźli się później na tej liście Wildsteina. Znam też analogiczne przypadki do mojego. Spotykam się z takim Polakiem, który mieszka niedaleko. On powiedział mi, że w latach 60. podpisał zobowiązanie i chodził regularnie na spotkania, bo bał się im odmówić. Mówił, że jego koledze złamano życie, kiedy odmówił SB. A ja uwikłałem się, będąc studentem, też z powodu strachu. [...] Chciałbym, aby otworzono i pokazano wszystko, co jest na mój temat, ponieważ jestem osobą publiczną i ludzie mają prawo wiedzieć, co mnie dotyczyło. Chcę, by ujawniono każde słowo, każdy dokument. Wzywam moich kolegów pisarzy, dziennikarzy, by uczynili to samo. Wiem, że wielu z nich, znanych mi osobiście, znajduje się na listach tajnych współpracowników. Mówię im: "pokazuję swoje, a wy pokażcie swoje."

I już. Potwór spod łóżka zniknął. Grynberg jest wolny. Żyje w roku 2006, sprawami roku 2006, wyborów dokonuje według kryteriów własnych z roku 2006. Jego teczka stanie się częścią materiałów źródłowych epoki totalitaryzmu a nie prywatnym więzieniem. Sprawą jedynie archiwalną.

"- Nie boi się Pan ostracyzmu środowiska za to, że umieszczono Pana na listach agentów SB?" - pyta dziennikarz. Jako część "środowiska Grynberga" odpowiadamy mu: "-A niby dlaczego? Wręcz przeciwnie. Postawimy mu piwo i razem wzniesiemy toast, nigdy więcej totalitaryzmu. Właśnie o to chodzi. Żeby materiały zgromadzone w IPN przestały być źródłem dzisiejszych postaw politycznych, i żeby historycy mogli wreszcie spokojnie zająć się poszerzaniem wiedzy o systemie totalitarnym. Potwór spod łóżka nie istnieje."