Dziennikarze, którzy zajmują się najbardziej niebezpiecznymi tematami, na przykład piszą o służbach specjalnych, przestępczości gospodarczej, korupcji w wymiarze sprawiedliwości i innych brudach współczesnej polityki narażeni są na różnorakie prowokacje. Moi koledzy od pióra opowiadają o takich sytuacjach a i ja mógłbym opowiedzieć historię jeżącą włos na głowie. Wojciech Sumliński, dziennikarz kojarzony z "Misją Specjalną", a na co dzień pracujący dla TVP3 ma trafić do aresztu - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie, przychylając się do zażalenia prokuratury, na pierwszą decyzję sądu, który uznał areszt za bezzasadny. Dziennikarza oskarża jedna osoba.
Miał rzekomo od oficera WSI zażądać 200 tys. zł. za załatwienie pozytywnej weryfikacji. Na dodatek w mieszkaniu tego dziennikarza były jakieś niejawne dokumenty, być może nawet fragmenty aneksu do raportu o WSI. Aneksu, który od wielu miesięcy spoczywa w gabinecie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Aneksu, który od miesięcy czeka na upublicznienie, a więc i tak każda jego strona prędzej czy później będzie jawna.
Nie mam powodu specjalnie identyfikować się z Sumlińskim, dziennikarzem o jednoznacznie prawicowych poglądach. Nie podoba mi się "Misja Specjalna", program jednostronny i prymitywny. Jednak jaki by Sumliński nie był, trzeba zapytać:
- Który z dziennikarzy śledczych nie ma w swoich archiwach mniej lub bardziej niejawnych dokumentów? Powinno się ścigać urzędowo wtajemniczanych, którzy odpowiadając za zachowanie tajemnic nie dopełnili swoich obowiązków, w wyniku czego tajności wyciekły. Wbrew wadliwemu w Polsce prawu dziennikarze są od tego, żeby tajemnice rozpowszechniać, jeśli tkwi w tym interes społeczny.
- Jaką mamy pewność, że pomawiający Sumlińskiego mówi prawdę? Służby specjalne potrafiły wyeliminować z polityki urzędującego premiera (Oleksy), wiceministra obrony (Szeremietiew), kandydata na prezydenta (Cimoszewicz). Załatwienie jakiegoś dziennikarza wydaje się wobec tego dziecinnie proste.
- Czemu prokuratura tak usilnie pragnie wsadzić Sumlińskiego? Czy nie dość już mieliśmy przykładów aresztów wydobywczych? Jeśli chodzi o możliwość mataczenia, to od ujawnienia sprawy minęły przeszło dwa miesiące. Co miało ewentualnie być zamataczone już takie jest.
Andrzej Rozenek
Komentarz redakcyjny:
"Coś takiego jak wolna prasa nie istnieje. Wy o tym wiecie, i ja to wiem. Żaden z was się nie porwie na uczciwe wypowiedzenie swego zdania, a gdybyście to zrobili, to z góry wiedzielibyście, że się nigdy nie ukaże w druku. Płacą mi tygodniówkę za to, bym swoje opinie trzymał jak najdalej od gazety, z którą jestem związany..." tym niemal proroczym cytatem z Johna Swintona rozpoczęliśmy niedawno tekst o mediach w Polsce pt. "Publicystyka, propaganda, indoktrynacja". A znajdzie się jeszcze w polskich mediach przestrzeń do zagospodarowania przez dziennikarstwo śledcze? Z niemrawej obrony Wojciecha Sumlińskiego przez środowiska dziennikarzy rozparcelowanych pomiędzy partie polityczne w charakterze ich propagandzistów (z chlubnymi wyjątkami ludzi, którzy się ponad te podziały wznieśli), a rozgrywanej najbardziej dynamicznie przez blogerów, możnaby wnosić, że takiego zapotrzebowania nasze media nie posiadają. Tygodnik "Nie" ma oczywiście własny powód, by wrzucić na swoją główną stronę baner w obronie Sumlińskiego, zaraz pod paskiem tytułowym ("Nie" nr 29/2008): systematycznie publikowali informacje o aferach baronów paliwowych, służb specjalnych, Dochnala, Pęczaka, innych - gdy w pozostałych mediach panowała cisza. Uprawiają dziennikarstwo śledcze, to są zainteresowani. Niejasna rola służb specjalnych w osaczaniu Sumlińskiego może na wiele lat schłodzić śledcze apetyty dziennikarzy. Jego list pożegnalny ma w zasadzie charakter doniesienia o przestępstwie, ale nie słychać, by wszczęto jakiekolwiek postępowanie. Trójka dziennikarzy wprost zarzuca ministrowi Ćwiąkalskiemu, że powiedział nieprawdę, a ten - nic. Rezygnacja z aresztu wydobywczego to zbyt mało. Przedrukowujemy apel tygodnika "Nie" gdyż uznaliśmy, że warto go zarchiwizować, aby nie zagubił się w archiwum pod następnymi wydaniami gazety. Albowiem Tygodnik "Nie" napisał prawdę - zbyt wiele już było afer z udziałem służb specjalnych. Trzeba to w końcu wyjaśnić.
Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz
Kto by pomyślał, że będę chwalić Urbana... Polskie gazety zeszły na psy.
OdpowiedzUsuńPrzez ten wpis obejrzałam ich stronę. Niespecjalnie mi przeszkadza, że to tygodnik lewicowy, niech sobie będzie. Za dużo tam wulgaryzmów, ale z drugiej strony nasi niektórzy posłowie im co najmniej dorównują. Punktują PiS, PO, a Urban w swoim się przejeżdża po lewicy. Piszą z ich punktu widzenia, ale rzeczywiście chyba to niezależni postkomuniści, choć to brzmi jak oksymoron. Za obronę Sumlińskiego - chwała. Ale tego Kiszczaka po prostu nie mogę. Nie mogę i już.
OdpowiedzUsuńUrban jest po prostu uczciwy.
OdpowiedzUsuńTo wszystko świadczy że dziennikarstwo śledcze nie istnieje. Każda gazeta powinna mieć wywieszony taki baner z żądaniem wyjaśnienia udziału służb specjalnych w prowokacjach przeciwko dziennikarzom. Uważam, że w sejmie powinna powstać komisja śledcza. W waszej notce o Mecenasach znowu się pojawia nazwisko Brochwicza. To nietykalny patron tego układu. Rządy się zmieniają, a on zawsze na posterunku.
OdpowiedzUsuńTajniacy rządzą krajem i eliminują tych, co podskakują. Co w tym nowego?
OdpowiedzUsuńpo pierwsze tygodnik "Nie" to gazeta, którą powinno się zlikwidować za szerzenie nienawiści wobec katolików i kościoła katolickiego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sprawę Sumlinskiego to należy rzeczywiście wyjaśnić wszelkie okoliczności zwłaszcza, że w niektórych publikacjach pojawia się nazwisko Bronisława komorowskiego w związku z tą sprawą.
http://www.pawellesiak.salon24.pl/
http://pawellesiak.blog.onet.pl/
pawellesiak - w takim razie ja postuluje zamkniecie Naszego Dziennika za szerzenie nienawisci do ateistow. Albo dajmy sobie spokoj z zamykaniem. Jedni czytaja Nasz Dziennik, inni Nie. I co z tego.
OdpowiedzUsuń