sobota, 20 listopada 2010

1.3 Językoznawstwo i ontologia więziennych pajęczyn

w: Rudy 1. Dzień pełan BRAKÓW

Kulik w obliczu zaciśniętej pięści skulił się jak zając, czując gniew ludu, i poczuł się właśnie jak obcy, nasłany przez wroga karaluch, przeżytek minionych czasów, w których symbolem smaku był kalafior, nie kapusta. Zajęczą duszę sekretarza przepełniał strach. Wyskoczył z gabinetu jak oparzony, pchnięty kulą armatniego gniewu naczelnika. Przeskakując schody po kilka stopni naraz, znalazł się przed centralnym blokiem, na głównym placu Sieradzkiego Więzienia.

Było pusto, jeżeli nie liczyć rodziny cywilistów, emigrantów ze wschodu i ich małego syna, który pedałował na swoim trójkołowym rowerku, pary gołębi i dużego kota zwanego Rudym. Kot cieszył się powszechnym zaufaniem i sympatią, stał się swoistym symbolem tego więzienia. Kulik powoli nabrał powietrza, odetchnął i pochylił się, aby go pogłaskać, a kot, już na to przygotowany, odskoczył na krok i spojrzał na sekretarza wzrokiem mówiącym: „TY i JA wiemy, co to jest nieufność i strach. To nas łączy. Dlatego cię lubię. Ale to ja decyduję o głaskaniu”. I otarł się Rudy czubkiem ogona o spodnie sekretarza, i na zakończenie mrugnął porozumiewawczo okiem.

Rudy był doskonałym aktorem. Znał ludzi od podszewki. Nie przepadał za ich udomawianiem. Niechętnie zajmował się wychowywaniem sekretarza, który w jego mniemaniu nie przestrzegał tajemnicy i zachowywał się jak pies, a nie jak kot, co zawsze nawozi ziemię przetrawionymi myślami, zakopując je, by na nich coś wyrosło, zamiast roznosić własne odchody po całym więzieniu. Rudy znał wszystkie więzienne sieci informatorów, szpicli i donosicieli. Powodziło im się najlepiej.

W siatce sekretarza królował więzień Pożarski, zwany potocznie kotletem. Karmiono go zawsze mięsem najlepszej jakości, ale też jego informacje były warte złota. Wśród więźniów wyróżniał się też Marudny, ale ten kapował i do sekretarza, i do naczelnika. Obaj o tym wiedzieli i żaden mu tak do końca nie ufał. Marudny zajmował się obsługą sieci kanalizacji więziennej, musiał też organizować transport kubłów odchodów z cel więzienia, co zepchnęło go na samo dno arystokracji kapusi. Na pewno po nowiny z ostatniej chwili sekretarz poleciał do kotleta.

Pożarski to zdolna bestia. Nauczył się kociego języka w mig. Zamiast ogona używa rąk, głównie lewej, ponieważ jest z urodzenia leworęczny. Miał niestety ciężkie przeżycia z powodu swego kalectwa, gdyż tak to widział jego ojciec - musiał używać prawej ręki przy witaniu się, czy nawet jedzeniu zupy. To spowodowało, że lewa ręka wprowadza go natychmiast w stan pozytywny, a ruchy prawej ręki w kompletny amok. Aby zauważyć pierwszą oznakę lekkiej irytacji, wystarczy popatrzeć na mały palec prawej ręki. Potem ruszają w ruch dalsze palce, skacząc po oparciu krzesła, aż w końcu do akcji wkracza lewa ręka, uciszając nadchodzącą burzę jednym gestem wyciągniętej w górę dłoni. To jest wojna domowa. Skutki nieudanej tresury. Katastrofa. Może jednak niekoniecznie? Pożarski miał talent literacki, który rozwinął przy pisaniu donosów. Były one zawsze pisane prawą ręką. Lewą ręką nauczył się Pożarski odczytywać myśli, a także je przekazywać, prawą zaś straszył i bił.



Rudy był kiedyś przyjacielem Pożarskiego, gdyż ów posiadał na początku koci szarm, bystrość i inteligencję, ale niestety też spory ładunek życzliwej agresywności, która mogła się w każdej chwili zatlić i zapalić ogniem dozgonnej nienawiści. Mimo że kiedyś dzielili się kotletami, stali się sobie obcy. Pożarski uważał, że Rudy jest zdrajcą i ją za nią potępiał, choć zdrada jest przecież wysoko ceniona u kapusi. Ale rozwścieczało go, że kot nie dzielił się z nim więcej sekretami. Od momentu, kiedy Rudy zainteresował się aksamitną, czarną kotką, Pożarski postanowił traktować Rudego jak zwariowany PIES. Organizował na kota NAGONKĘ. Rudy nie żywił najmniejszych obaw przed kotletem.

Donosicielom zawsze się wydaje, że to oni kierują rozwojem wypadków, podczas gdy faktycznie każdy z nich jest na smyczy tego, któremu donoszą. Miast studiować poczynania donosicieli, praktyczniej jest szlifować rozeznanie w motywacjach i potrzebach ich panów. A i tak Pożarski miał w swojej nagonce dodatkowy, słaby punkt. Jak się rozpędził, to miast pozostawać w cieniu i sterować stadem jak porządny organizator siatki, zapominał, że sam jest na smyczy i gryzł każdego, co mu się nawinął pod paszczę. Jego rozwścieczony pan tracił nad nim kontrolę i musiał pospiesznie korygować plany, naganiacz gryzł nagonkę, ta mu odpłacała, a ich cel zadzierał wysoko ogon i spacerkiem udawał się w swoją stronę. Pożarski zdawał sobie sprawę z własnej słabości i z tego, że przed gniewem pana chroni go tylko jakość przekazywanych informacji, więc bardzo się w tej materii starał. Za to sekretarz miał przerypane. Kotlet był produktem miczurinowskiej techniki skrzyżowania kota ze wściekłym psem.

Ze względu na jadowitą pianę z jego pyska istnieje zagrożenie, że zarazi wścieklizną sekretarza, i tak już chorego ze strachu.




Właściwie każdy kot ma więcej niż dziewięć żyć, w których ma wiele nazw, w dużym stopniu zależnych od stada, w jakim aktualnie gości. Rudy należał do wielu stad i miał wiele imion. Ponieważ koty są bardzo kosmopolityczno - multijęzyczne, a jednocześnie sprowadzają wszystkie znane im języki do kociego, wiec nie mają trudności z opanowaniem tak trudnych języków, jak C++, sanskryt, marksizm – leninizm czy slang więzienny. Umiejętność porozumiewania się z sekretarzem i jego siatką donosicieli była więc naturalną umiejętnością Rudego.

Jednak Rudy nie aspirował do bycia językoznawcą, choć nim faktycznie był. Bardzo imponował mu styl kota Behamota, czyli umiejętność przeistaczania się w człowieka - na krótką chwilę, najwyżej do 24 godzin, ale jednak. Behamot (miał ksywę Bułgakow), a także Kot Ali imieniem Feliks znali się z Rudym od pokoleń. Próbowali kiedyś wspólnie obalić dowód na istnienie Boga. Czyli samych siebie, ponieważ kot już od praczasów był Bogiem i nim być przestał tylko dla ludzi. A i to nie całkiem. Zagadnienie sprowadzało się do pytania ontologicznego i gastronomicznego: czy kot może zjeść więcej, niż zjadają koty?

Okazało się, że może.

- Nie jest łatwo kontrolować siebie, pomyślał Rudy, a cóż dopiero kierować takim ogromnym stadem ludzi. Kapusta nie ma łatwo. Dociskany jest z i góry, i z dołu. - Rudy był dobrze poinformowany, miał własną siatkę oddanych przyjaciół wśród ludzi: więźniów, cywilistów i administracji, i choć mieszkał na terenie więzienia, to nie był w nim zamknięty. Był wolny. Opuszczał teren więzienia i do niego wracał, kiedy tylko chciał i tylko sobie znanym sposobem. Jako istota publiczna, wręcz symbol więzienny, reprezentował więc wiarę, że WOLNOŚĆ jest możliwa, że jest osiągalna dla każdego, a nie tylko dla posiadaczy kluczy czy przepustek. Co prawda, każdy rozumiał wolność inaczej, i każdy inaczej do niej dążył. Najczęściej kończyło się to wzajemnym przeszkadzaniem, w wyniku którego wszyscy siedzieli w więzieniu.

Rudemu wydawało się, że w ogóle cała historia więziennictwa bazuje na fakcie, że Adama i Ewę wyrzucono z Raju i od tej pory starają się do niego powrócić. Do Raju z Naczelnikiem, prowokatorami, kapusiami i strażnikami. Sieradzkie więzienie nie dysponowało ognistymi mieczami, miało za to jabłoń w ogrodzie oraz broń palną. Nawet w Rajach mamy do czynienia z postępem technologicznym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz