Adwokaci Siwca wezwali Marty'ego, by "niezwłocznie zaprzestał naruszać dobra osobiste" wiceprzewodniczącego PE, usunął jego nazwisko z raportu i opublikował na stronach internetowych Rady Europy przeprosiny. W przeciwnym razie Siwiec wniesie do polskich sądów pozew o ochronę dóbr osobistych. „Jakoś mi się nogi nie trzęsą” – powiedział na to Dick Marty dziennikarzom The Washington Post i odmówił usunięcia z raportu nazwisk polityków z Polski i Rumunii.
W samych Stanach sprawa tajnych więzień jest już dawno zalatwiona na poziomie politycznym. Amerykanie się przyznali. Wiadomo na pewno, że więźniów torturowano m.in. w Syrii, Jemenie, Egipcie i Uzbekistanie. W zeszłym roku George Bush oficjalnie potwierdził informację o siatce tajnych więzień, choć nie podał szczegółów. Przyznał się również do tortur, nazywając je „procedurami alternatywnymi”. Dla przypomnienia, w przypadku więźniów Karimova oznaczały one pływanie w basenie z szczurami, gotowanie żywcem i przypiekanie prądem elektrycznym aż do śmierci. Szczegóły znalazły się w prasie dzięki dziennikarskim śledztwom i przeciekom z CIA. W efekcie Biały Dom znalazł się w tej sprawie w izolacji nawet wobec własnej partii, a Kongres przegłosował ustawę o całkowitym zakazie tortur i eksportu więźniów. To i tak nie uratowało Republikanów – w ostatnich wyborach ponieśli spektakularną klęskę. Po Iraku kwestia tajnych więzień była ich gwoździem do trumny, nie tylko ze względu na fakt tortur, ale też wyłączenie ośrodków spod jurysdykcji nie tylko sądownictwa cywilnego, ale też wojskowego.
Obecny polski rząd robi co może, aby utrudnić śledczym z Parlamentu Europejskiego dochodzenie w sprawie amerykańskich ośrodków odosobnienia, powodowany zapewne lojalnością wobec sojusznika, ale naszym zdaniem to fałszywa lojalność. Sojusznik już dawno się przyznał – i prawdopodobnie Marty ma rację, kiedy powiada, że w przyszłości zostaną opublikowane następne informacje z oficjalnych źródeł USA. Za niewłaściwe decyzje polityczne odpowiadają politycy, którzy je podjęli, a nie państwo. Tu mowa tylko o odpowiedzialności moralnej i politycznej, a nie karnej. Amerykanie mają długą tradycję załatwiania brudnych spraw cudzymi rękami, ale tak już jest, że wykonawcy brudnej roboty nie bywają na rautach w Białym Domu. Aleksander Kwaśniewski nie dostał amerykanskiego poparcia nawet do Komitetu Olimpijskiego – i to jest jakiś sygnał dla jego następców. Lojalność i współpraca nie polegają na torturach, a np. na tarczy antyrakietowej. Skoro polscy politycy nie potrafią się przyznać tak, jak to zrobił Bush, to śledztwa będą się toczyć dalej i będzie coraz gorzej.
Rumsfeld contra CIA
Wspaniałą, dziennikarską robotę wykonała Suzanne Goldenberg, pisząca z Waszyngtonu dla The Guardian. Sprawa więzień CIA wróciła na łamy gazet, gdyż 17 lipca raport Marty’ego trafił do Brukseli. W trakcie kilkugodzinnego przesłuchania w Parlamencie Europejskim Marty powiedział, że jego jego 18-miesięczne dochodzenie opierało się w poważnym stopniu na rozmowach z „wysokimi rangą przedstawicielami CIA (oraz) wysoko ulokowanymi urzędnikami rezydującymi w Europie, którzy z różnych powodów, często honorowych, byli gotowi wyjaśnić, co się zdarzyło.” Mimo gradu pytań Marty odmówił upublicznienia nazwisk swoich informatorów ze względu na ich bezpieczeństwo. To się pewnej części parlamentarzystów nie podobało, zapewne w podobnym tonie ukażą się komentarze w polskiej prasie, można też przypuszczać, że najgłośniej będą się domagać upublicznienia ci, co jakiś czas temu najbardziej ubolewali z powodu raportu Macierewicza z likwidacji WSI, że to niszczy polski wywiad i naraża agentów wywiadu na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Niemniej, kiedy szwajcarski sędzia oświadcza, że procesów się nie boi, to znaczy, że dowody jednak zgromadził, i że na niejawnej rozprawie gotów jest je przedstawić. Co z kolei oznacza, że takowy proces nie jest na rękę Amerykanom i na pewno nie będą za niego Siwcowi wdzięczni.
Suzanne Goldenberg dotarła do agentów CIA. Ośrodki tortur miały być pomysłem Rumsfelda, a ich ubocznym efektem – głeboki podział w samym CIA. Istnienie ośrodków ujawnił The Washington Post w listopadzie 2005, właśnie w wyniku przecieku z samego CIA. Trzech byłych funkcjonariuszy potwierdziło teraz dziennikarce The Guardian informację o głębokim konflikcie wewnątrz CIA. Pewna część funkcjonariuszy nie była w stanie zaakceptować istnienia ośrodków, uważając, że wykraczają one poza zakres normalnych zadań agencji wywiadowczej, a stosowane tam metody uznała za wręcz „kontrproduktywne”.
Były funkcjonariusz CIA Vincent Cannistraro powiedział Suzanne Goldenberg, że bunt w szeregach Agencji przeciwko Rumsfeldowi posunął się do takiego stopnia, że część agentów zdecydowała się na znak protestu udać na wcześniejsze emerytury, a tym, co zostali, ale odmawiali udziału, łamano kariery. Larry Johnson, inny były funkcjonariusz, który też zdecydował się na ujawnienie nazwiska, potwierdził informacje Marty’ego o bardzo głębokim konflikcie wewnątrz Agencji i stwierdził, że w tej sytuacji chęć mówienia nie jest zaskakująca.
LiD ma problem. Do wyborów, nawet przyspieszonych, zostało trochę czasu. Ich „twarzą” wcale nie muszą być ludzie uwikłani w wątpliwej jakości międzynarodowy konflikt. W Radzie Programowej jest na przykład Jan Lityński, którego na razie nikt o torturowanie nie oskarża, a w obrębie tego ugrupowania jest więcej osób, które nie budzą wątpliwości na europejskiej scenie politycznej. Podobnie problem ma obecny rząd, musi się zdecydować, czy wspieranie Marka Siwca w jego czynnościach procesowych jest polską racją stanu - czy też interesem Marka Siwca.
Do czytania:
- Marcin Grajewski (Reuters), CIA Dissenters Aided Secret Prisons Report: Author,
The Washington Post,17 lipca 2007
- Suzanne Goldenberg, Rendition inquiry reveals rift in CIA ranks, The Guardian, 17 lipca 2007
Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz