sobota, 25 sierpnia 2007

Imponujący Ludwik Dorn

Cała obecna sesja parlamentu jest wielkim pokazem klasy maratończyka Ludwika Dorna, kapitana sejmowego okrętu, zataczającego się na falach politycznego cyklonu. Ponoć miał swego czasu wątpliwości, czy to stanowisko przyjąć, ale teraz robi to, co kapitan robić powinien w w trakcie katastrofy. Przywiązał się do koła sterowego i - wbrew strugom deszczu w twarz, falom zalewającym pokład i oporowi pijanej załogi - pilnuje kursu na głosowanie o samorozwiązaniu w dniu 7 września. Obraz tym barwniejszy, że rzecz się dzieje pod nocnym, warszawskim niebem, przez które niedawno przetoczyły się wielce malownicze chmury burzowe. Im dłużej ten spektakl trwa, tym bardziej widać, jak wielką dysponuje siłą psychiczną oraz fizyczną determinacją, i tym większą zdobywa sympatię publiczności zgromadzonej przy telewizorach. Jak to się dzieje zawsze, gdy jakiś samotnik stawia czoła watasze wilków mimo, że już powinien dawno paść.

W grze nerwów i na czas opozycja ma sporo środków do dyspozycji. Między innymi może domagać się przerw, nadzwyczajnych konwentów, wprowadzenia dodatkowych tematów do dyskusji. Może w zorkiestrowany sposób powiększać chaos. Jeśli parlament nie zdoła przeprocedować niezbędnych ustaw do 7 września, to może się pojawić uzasadnienie, aby odłożyć głosowanie nad wcześniejszymi wyborami na później lub ewentualnie w ogóle z niego zrezygnować. Opozycja może liczyć, że pojawią się jakieś nowe możliwości obalenia tego rządu i sformowania własnej większości bez skracania kadencji. Z całą pewnością taka sytuacja byłaby na rękę Samoobronie i LPR, partiom, które najprawdopodobniej po tych wyborach znikną z parlamentu, oraz SLD, które dzisiaj ma niższe notowania niż kiedyś, a w niektórych sondażach balansują na skraju progu wyborczego.

Nocne akcje opóźniające organizował Bronisław Komorowski z PO, mimo że jego partia oficjalnie deklaruje poparcie dla wcześniejszych wyborów. Składał wnioski o przerwy, w tym o przerwę do wtorku, motywując ją zmęczeniem posłów. W wywiadzie udzielonym prawie o czwartej nad ranem oskarżył Dorna i PiS o manipulację, gdyż z braku quorum (wielu posłów PiS było nieobecnych) nie udało mu się tego wniosku przegłosować. Zapowiedział, że takie wnioski będą dalej składane, i że postara się zmobilizować partie opozycyjne do przyjścia na salę. „Zobaczymy, kto kogo przetrzyma” - powiedział.

My już wiemy, kto. Z pokładu ostatni schodzi kapitan. Tu też tak będzie.

***

Po wyczerpującym dniu parlamentarnej awantury o opowieści Janusza Kaczmarka przed sejmową speckomisją o godzinie 23 Dorn rozpoczął czytanie na głos 400 stron stenogramu z pierwszego spotkania speckomisji z Kaczmarkiem. Wcześniej odmówił mu tego przewodniczący speckomisji Paweł Graś, stwierdzając, że ze względu na klauzulę tajności odpowiedzialność jest potężna, więc nie widzi możliwości, żeby on to odczytał. Czytanie zakończyło się o 3 nad ranem. Opozycja zażyczyła sobie przeczytania drugiej części stenogramu właśnie we wtorek, ale Dorn ogłosił godzinną przerwę, przed 3.30 spotkał się z dziennikarzami, poinformował że idzie się odświeżyć i zapoznać z kolejnymi 90 stronami stenogramu, aby usunąć z niech fragmenty opatrzone klauzulą tajności. I, że będzie czytał dalej. Nikt nie śmiał mu zadać choćby jednego pytania. Zostawił za sobą narzekającego na zmęczenie Bronisława Komorowskiego i posłów opozycji o wymiętych twarzach, chyłkiem wymykających się do łóżek.

***

Opozycja myśli, że zbija kapitał polityczny rozkręcając awantury, składając przeciwko Dornowi wnioski do prokuratury czy o odwołanie z pozycji marszałka. Jest przeciwnie. Im więcej oskarżeń, tym mniej wiary widzowie pokładają w każde z nich i tym łatwiej dostrzec, że oskarżającym raczej nie chodzi o treść ataku, a jego obiekt. To jest spektakl, który ma bardzo szeroką publiczność. Swego czasu widownia afery Rywina pragnęła obalić III RP tym mocniej, im więcej widziała w TV pulchnych ludzi opowiadających znudzonym głosem o kopertach z milionami, jakie krążą pod politycznym stołem. I obaliła III RP miażdżącą większością głosów: pomijając SLD, do parlamentu dostali się politycy deklarujący wolę walki z korupcją. Dzisiejsza widownia ma dość tego parlamentu, chce wyborów jak najszybciej i tym lepsze znajduje dla nich uzasadnienie, że ci wątpiący w istnienie dziwnych, nieformalnych struktur, działających poza, lub na pograniczu prawa, teraz je zobaczyli na własne oczy.

Posiedzenia parlamentu wyglądają jak teatr kukiełek, odgrywających wyznaczone role. Znowu na horyzoncie pojawili się pułkownicy Miodowicz i Brochwicz, związani z Platformą Tuska. Ich paskudna akcja z Jarucką i sfałszowanymi dokumentami wyeliminowała z gry jedynego poważnego kandydata lewicy, Włodzimierza Cimoszewicza, torując drogę Tuskowi do drugiej tury i starcia z Lechem Kaczyńskim. Tak jak wtedy, Tusk pozostaje dziś w cieniu, a na czoło komentatorów wypowiadających się w imieniu PO wysuwa się Bronisław Komorowski.

"Pamiętam, jak w sposób obrzydliwy załatwiono kandydaturę Włodzimierza Cimoszewicza w 2005 roku. Pamiętam, jak brał w tym udział pan Wojciech Brochwicz, obecnie pełnomocnik prawny Janusza Kaczmarka. Nie pozwolę, aby przy pomocy podobnych, brudnych, ubeckich zagrań, rozgrywano kampanię wyborczą" - powiedział wczoraj Dorn. Tą wypowiedź wszystkie stacje wielokrotnie później powtórzyły, a cała Polska usłyszała i zapamiętała. W przerwie między czytaniami PiS zaapelował do przewodniczącego speckomisji Pawła Grasia, aby odtajnił stenogram, aby można go było udostępnić dziennikarzom. Bronisław Komorowski zapytany nad ranem, czy PO podtrzymuje wolę przegłosowania samorozwiązania sejmu w dniu 7 września, odparł, że „stanowisko PO jest niezmienne: domagamy się komisji śledczej. Dzisiaj złożymy wniosek o odwołaniei ministra Ziobro”.

Skoro Brochwicz już zajęty, to zapewne kandydatem na przedstawiciela PO w tej komisji jest pułkownik Miodowicz....

***

To była długa noc. Ale jednak nie Nocna Zmiana. Kibicujemy Dornowi w parlamencie i PiSowi wszędzie gdzie indziej. Coś takiego warto będzie pamiętać.

mirror na Salonie24

Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz

5 komentarzy:

  1. mam podobne odczucie i Was popieram. Przekażcie moje pozdrowienia dla Ludwika Dorna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja chyba śnię...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacząłem czytać Was w salonie 24
    Jak sądzicie czy uczciwi "polscy Żydzi" (nie wiem czy akceptujecie to określenie) czy uczciwi polscy Żydzi mogą stanowić jakikolwiek wyrazisty kontrapunkt dla degeneratów z Gazety Wyborczej?

    Wy stanowicie a gdzie reszta? prócz zachwalanego przez was Dorna?
    pozdrawiam. CZ_L.

    OdpowiedzUsuń
  4. dzien dobry w Dzien Panski,

    po pierwsze bardzo ciekawy wpis o Marszalku Ludwiku Dornie - ja rowniez uwazam ze dobrze wypelnia On po porstu swoja misje "doprowadzenia do samorozwiazania".

    po wtore nie rozumie pytania Pana Makowskiego - moze Pan rozwinei sowja mysl.

    na zakoncznie...do Autorow robia Panstwo "kawal dobrej roboty",ktora sledze regulranie od jakiegos roku na planeterze.

    pozdrawiam,
    leny

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem tak samo zdumiony jak Makowski...

    Fajnie, że wyciągacie Miodowicza i Brochwicza, by pokazać, jakie wredne typy i metody używane były przez PO. Może przy okazji czytający zapomną o Jacku Kurskim i dziadku z Wehrmachtu - to w końcu było takie niewinne i niemal prawdziwe. A może w pełni prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń