sobota, 27 listopada 2010

1.4 Rudy odwiedza więźnia F13

w: Rudy 1. Dzień pełen BRAKÓW
Siatka Rudego kochała bardzo swego kota. Czasami, niepostrzeżenie dla strażników, Rudy wmykał się do celi doktora topologii, którego nazywano F13, nie tylko ze względu na numer celi, w której siedział, ale także z innych powodów. Siedział od lat w śledztwie za szpiegostwo, a ze względu na tajemnicę i bezpieczeństwo państwa trzymano go w kompletnej izolacji na Poziomie Specjalnym w piwnicach, dwa piętra pod ziemią. Tak, jakby myśli można było zamknąć w celi. Myśli są wolnymi, topologicznymi formami w głowach ludzkich i łbach kocich, ich wizyta u nas jest krótka, a jednak tylko wtedy czujemy naprawdę nasze istnienie. Myślę, wiec jestem. A jak nie myślę, to nigdy tej Bezmyślności nie poznam, gdyż Ja bezmyślne po prostu nie istnieje. No, może F13 nie siedział od lat, bo wojna skończyła się raptem trzy lata temu, ale jednak sprawiał wrażenie, że siedział od czasów, kiedy koty były tygrysami szablastymi.

- Przyszła mi do głowy myśl, ale dokąd myśl pójdzie, jak mnie opuści? - pytał Rudego doktor. Rudy troskał się o stan psychiczny doktora i prowadził z nim długie, wieczorne rozmowy na wszystkie możliwe tematy. Czasami doktor opowiadał szczegóły śledztwa, relacjonował pytania oficerów prowadzących przesłuchanie i prosił Rudego o pomoc w znalezieniu struktury aktu oskarżenia, a także pozycje obrony w procesie, który się odwlekał w nieskończoność.

Myśli doktora po opuszczeniu jego głowy jak pchła wskakiwały do łba kota. Słowa były dla obu zbędne. Kot zasypiał od razu na pryczy doktora, śniąc o galopadzie po obłocznych łąkach, gdzie żaden kot nie jest zapchlony czy głodny, a doktora nawiedzały we śnie niezwykle ponętne topologicznie postacie, jakie wizytowały nocami złaknionych form więźniów.

Topologia to niebezpieczna nauka, ponieważ zajmuje się formą, a nie treścią. Co więcej, takie formy wymykają się kontroli aparatu, rozchodzą się jak fale radiowe, przenikają mury, potem zaczynają przekształcać się w nowe, wolne formy dla OBCYCH NAM treści. Na ostatnim plenum napiętnowano topologię jako wrogą naukę, aresztując szereg znanych przedwojennych topologów, a najbardziej ekstremalnych formalistów zaczęto leczyć w szpitalach psychiatrycznych.

Dzisiejsza wizyta u F13 była trudna, gdyż doktor miał chandrę.

- Powieszą mnie, na pewno mnie powieszą – powiedział Rudemu bez żadnych wstępów. - Albo czekają, aż się sam powieszę. Ostatnio zaczęli tu zaglądać o różnych porach, jakby się między sobą założyli, kto znajdzie mojego trupa.

- W takim razie masz dobrą pozycję – pocieszył go kot – masz wolność wyboru czy żyjesz, czy nie i który z nich wygra. Trzymasz ich w niepewności.

- To ci dopiero super pozycja... skomentował sucho doktor i zmienił temat. Coś niepokojącego pojawiło się w atmosferze więzienia. Coś związanego z kotami. Sytuacja Rudego była delikatna. Choć więźniowie go kochali, to administracja tolerowała tym mniej, im głośniej opowiadano sobie o jego swobodzie przekraczania granic więzienia w obie strony. Opuszczając więzienie mógł sugerować więźniom marzenia o ucieczkach, a kiedy wracał, nie wiedzieć co ze sobą wnosił. Może przemycał grypsy? Stan chwiejnej równowagi trwał dzięki ostrożności Rudego, który starannie unikał przypominania administracji o swoich talentach i nie pozwolił się na czymkolwiek przyłapać. Ale kiedy pojawiła się nie wiadomo skąd mała, czarna kotka – tego było już za wiele. Równowaga została definitywnie naruszona.

Ta mała siedziała w piwnicy z kartoflami i nie dawała się schwytać. Dziesięć osób polowało na nią wczoraj... i nic. Doktor podsłuchał rozmowę strażników o kocie, który syczał jak wąż, wyglądał jak pająk i był szybki jak błyskawica, aby po chwili zniknąć kompletnie z pola widzenia. Według niektórych osób ojcem małej czarnej był Rudy. Te osoby zaklinały się, że na własne oczy, oczywiście zza krat, widziały akt erotyczny z udziałem Rudego i czarnej kocicy o egipskiej nazwie Bastet. Strażnicy przy bramie wejściowej przysięgali, że od teraz nikt, ani człowiek, ani kot, nie wejdą ani nie wyjdą z więzienia bez przepustki czy legitymacji. Więźniowie zaś miewali sny, w których Rudy posiadał klucz do wolności, urastał do boskiej postaci i jak Mojżesz swobodnie wyprowadzał ich z więziennego Egiptu. Chyba właśnie dlatego więźniowie identyfikowali z się dzikimi kotami, a ich sny mieszały się z sobą, że były to sny o wolności. Ale wolnym kotom ludzkie zainteresowanie nie zawsze przynosi korzyść.

Rudy zaniepokoił się. Sam wyczuwał nowy smak we wdychanym powietrzu, a plotka krążyła niebezpiecznie blisko prawdy. Pożegnał się z doktorem i wymknął z jego celi. Pobiegł ku jednemu ze swoich naziemnych wyjść z więzienia, po drodze ominąwszy roztrzęsionego sekretarza Kulika. Później się nim zajmie, kiedy ten wróci ze świeżymi informacjami od Pożarskiego.

Faktycznie, Rudy był może Mojżeszem sieradzkich kotów rodem z Egiptu, ale do problemów człowieka podchodził z dystansem. Nie ufał im. Tak generalnie. Ludzi było aż trzystu trzydziestu trzech (w tym trzystu trzech więźniów plus Naczelnik Kapusta, jego żona i córka, Kierownik Warsztatów, jego żona i syn, a reszta to klawisze, kucharki i kat). Strażników mogło być więcej, ale Rudy nie zadawał sobie trudu z ich dokładnym liczeniem. Trzysta trzydzieści trzy to bardzo ładna liczba. Oswojenie takiej ilości człowieczeństwa mogłoby być dla Rudego trudne, mimo, że miał fenomenalnego nosa nie tylko do zapachów, ale i do emocji, i pomimo, że był doskonałym telepatą i hipnotyzerem… właśnie zapach kiszonej kapusty tego dnia wskazywał, że jutrzejsza zupa będzie niestrawna dla zamkniętych w celach ludzi i dla kotów.

Kapuśniak będzie, bez mięsa.

BRAK.

1 komentarz: