czwartek, 10 listopada 2005

Plotkies o sraniu

"Przedmówcy wielce szanowni, ja w temacie Zimanda: "człowiek nie prawa uciekać z miejsca, w którym nasrał " jest stwierdzeniem zgoła zdumiewającym. Analizując je w sensie dosłownym, stoi ono w skrajnej sprzeczności z tzw. rzeczywistością lub naturą: wszystko co żyje, jeśli tylko może, z miejsca owego ucieka. Także i człowiek od zarania dziejów swoich, gdzie indziej żył, jadł, spał i kochał, a gdzie indziej defekował. Przyjemność z zabawy własnym g......em znanym jest medycynie objawem wielkiej mózgu niedojrzałości, jak u niemowlaków, albo ciężkiego tego mózgu uszkodzenia, jak u zupełnie rozpadniętych psychotyków lub smutno rozmiękczonych starców.

Zatem ustalanie prawa natury, tak zupełnie z życiem i natura sprzecznego, skłania do zadumy lub co najmniej brwi zmarszczenia. Gwoli sprawiedliwości, należy również odnieść się do powyższego zdania w jego sensie moralnym, potraktować jako głęboką metaforę, jako przykazanie moralne tylko przez niedopatrzenie w Dekalogu nie zawarte. I znów brew się marszczy i myśl skupia nad świeżością intelektualną i elegancją formy ujęcia zasady moralnej odpowiedzialności za konsekwencje własnych poczynań. Nie wszystko jednak miażdżąca krytyka z mojej strony będzie; otóż Zimandowskie zdanie owo w całej swojej dosłownej, a i metaforycznej głębi, doskonałym jest wywiadu Głowińskiego skrótem. Bo zadziwiające w tym wywiadzie są w kolejności: brak perspektywy w omawianiu wydarzeń sprzed lat bez mała czterdziestu, ignorancja, jeśli o podstawowe fakty chodzi, oraz jakże mocna potrzeba moralnego g...nem się umazania."

Emigracja marcowa ma swoją gazetę, nazywa się Plotkies (nawiasem mówiąc, poziom intelektualny artykułów publikowanych w Plotkies zdecydowanie przewyższa poziom GW) To z dyskusji w Plotkies pochodzi cytowany fragment, komentarz czytelnika. Redaktorzy GW nie mają do Plotkies dostępu, postanowiliśmy więc im donieść o pełnej zakłopotania dyskusji o niesalonowych czynnościach fizjologicznych, która się tam odbywa. Czytelnicy Plotkies nie są obyci z analną poetyką motłochu srającego do rynsztoka tak, jak czytelnicy Gazety Wyborczej. Najlepszym dowodem jest, że krajowi czytelnicy tej metaforyki w ogóle już nawet nie skomentowali, a czytelników Plotkies mocno oszołomiło i dyskutują o sraniu... chyba po raz pierwszy w dziejach tej gazety pojawił się tak niesalonowy temat. Redaktor Plotkies sumituje się i przeprasza czytelników za pytanie "Czy nasraliśmy w Polsce?" i tłumaczy, że to nie jego wina, tylko treści wywiadu Teresy Torańskiej z Michałem Głowińskim pod tytułem "Polskie gadanie", jaki ukazał się w magazynie "Duży Format" nr 19 z 23 maja. Wyjaśnia, że "Duży Format" to taki dodatek do gazety, która się nazywa "Gazeta Wyborcza", a Teresę Torańską reklamuje jaki znaną dziennikarkę, specjalistkę od wywiadów z prominentami PRL żydowskiego pochodzenia oraz tematu "...tak popularnego w prasie p.t. "okazuje się, że jestem Żydem (wcześniej tego broń Boże nie wspominałem)". A na zakończenie swojego tekstu pisze: " W prasie polskiej natomiast ukazał się ciekawy artykuł "z drugiej strony płotu" ukazujący jak Torańska prowadzi swoje wywiady" i podaje linka do artykułu Antka Zambrowskiego w Antysocjalistycznym Mazowszu z 9 czerwca 2005.

Nawiasem mówiąc, z innych doniesień i komentarzy w Plotkies można było się domyśleć, że Teresa Torańska zaszczyciła swoją osobą tegoroczny zjazd w Aszkelonie (to są takie zjazdy emigracji marcowej), gdzie, możnaby podejrzewać, prowadziła dyskretne poszukiwania żydowskich komunistów, żeby zrobić z nimi kolejny wywiad i ogłosić w polskiej prasie na dowód, że za komunizm odpowiadają Żydzi, którzy z Polski wyjechali w 1968 roku. Poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem, ale wszyscy się do niej grzecznie uśmiechali. Jakiś czytelnik nazwał ją specjalistką od "teorii żydokomuny". Teoria, faktycznie, ciekawa, bo skoro za PRL odpowiada emigracja marcowa, to dlaczego po ich wyjeździe PRL nie padła i niby kto nią rządził? Ludzie Honoru?

Albo na przykład Morel, osobnik narodowości komunistycznej pochodzenia żydowskiego, który z Polski uciekł dopiero w 1992 roku, jak mu się katowicka prokuratura dobrała do skóry... Według teorii "marcowej żydokomuny" Morel jest niewinny, co więcej, swoją sowitą pensję, a potem emeryturę, pobierał jak najbardziej słusznie. Skądinąd jego prawą polskość zaświadczył osobiście pogromca marcowej żydokomuny, Mieczysław Moczar. Także narodowości komunistycznej, z pochodzenia Ukrainiec. W archiwach IPN znajduje się jego wysoce pozytywna opinia o Morelu, że to dobry komunista, były partyzant z oddziałów Mieczysława Moczara. A Wojciech Jaruzelski, kumpel Moczara narodowości komunistycznej pochodzenia polskiego, bynajmniej tego błędu Moczara nie naprawił. Wręcz przeciwnie, w stanie wojennym wręczał bilety w jedną stronę nadmiernie dokuczliwym działaczom "Solidarności" dowolnego pochodzenia, Morelowi płacąc emeryturę.

"...Emigracja marcowa od początku budziła we mnie wątpliwości". I żeby już jasno podkreślić co myśli o emigracji marcowej, to [Głowiński] cytuje powiedzonko Romana Zimanda ".. człowiek nie ma prawa uciekać z miejsca gdzie nasrał". Dalej jest też o postawie niektórych emigrantów, których spotykał za granica "...Ale to były tez często wspomnienia byłych właścicieli Polski Ludowej, którzy nagle przypomnieli sobie, ze są Żydami, i zauważyli, ze w Polsce mówi się antysemickim językiem". - przytacza inny czytelnik i komentuje: "Ironią losu jest to, że mnie się to kojarzy z językiem moczarowskiej propagandy. ... Sprawa ma może też inny wymiar, bardziej ogólny. To już nie pierwszy raz ktoś z obecnych Żydów mieszkających w Polsce w skandaliczny sposób przejeżdża się po temacie Żydzi, komunizm, udział Żydów we władzach PRL. Ale to chyba pierwszy raz, że ktoś z tych Żydów w Polsce tak wyraża się o emigracji marcowej."

Ten czytelnik się myli. Nie pierwszy raz, i to raczej pewna prawidłowość, a nie wyjątek. Prawidłowość, która co nieco mówi o naturze ludzkiej. Jeśli powiesz, że winni są nieobecni, to jesteś z założenia niewinny, bo zostałeś. A któż by nie chciał być uważany za niewinnego? Jakże to ludzkie... i tym bardziej zrozumiałe, że w Polsce właśnie trwa lustracja.

Ale jest coś więcej. Chodzi o znaczenie terminu "asymilacja". Któryś z moczarowców napisał w wspominkach o salonowej zabawie zwanej "oswajaniem Żyda". Zapraszało się delikwenta na jeden z "wieczorów czwartkowych" u Mieczysława Moczara, stawiało pod palmą i... oswajało. A to lampką wina, a to podawaniem ręki, a to poklepaniem po plecach. Celem zabawy było doprowadzenie do sytuacji, że Żyd wychodził z przyjęcia zadowolony, że został przez moczarowców zaakceptowany. Jedną z ofiar takich zabaw był Adam Schaff, napisał we wspomnieniach, że po pewnym przyjęciu, na którym moczarowcy miło z nim rozmawiali, doszedł do wniosku, że wcale nie są tacy źli, a nawet całkiem kulturalni...

Tej zabawie odpowiadała praktyka społeczna, w której chodziło nie tylko o to, co kto mówi, ale nawet bardziej o to, co NIE mówi. Można było na przykład zostać Prawdziwym Polakiem z awansu społecznego, pod pewnymi warunkami. Głowiński spełnił jeden warunek, mówiąc Teresie Torańskiej, że emigranci marcowi "zawsze mu się wydawali podejrzani", i obwiniając ich za PRL. Potwierdził tym sposobem tezy słynnego przemówienia Gomułki o piątej kolumnie, a o to przecież chodzi, no nie? Nawiasem mówiąc, "zawsze mi się wydawali podejrzani" to jest termin, ktorego Głowiński nie wpisał do swojej książki "Marcowe gadanie" o PRLowskiej nowomowie, aż dziw, bo to jest bardzo żywotny termin. Niedawno użył go Bugaj przepytywany przez dziennikarzy Rzeczpospolitej o Henryka Szlajfera i dodał, że w związku z tym "zawsze go obserwował." Kolejny termin, którego w tej książce nie ma, a który się często pojawiał na zebraniach POP w ustach działaczy odcinających się od zakażonych stonką ziemniaczaną. Do książki o marcowym gadaniu należałoby wpisać także wypowiedż samego Głowińskiego, że emigranci marcowi będąc na emigracji "nagle przypomnieli sobie, ze są Żydami". Bo raczej to im przypomniano, i nie po znalezieniu sie na emigracji, tylko przed. W w ogóle to mam też wątpliwości co do terminu "emigracja", bo na przykład Human Rights Watch inaczej określa ofiary czystek etnicznych i wypędzeń....

Drugi warunek, również przez Głowińskiego spełniony, to wstydliwość w zakresie własnego pochodzenia. To jest trochę nielogiczne, pisze, że "to" nie miało dla niego żadnego znaczenia, a równocześnie, że w jego domu nigdy "o tym się nie mówiło". A czemu nie, skoro tak bez znaczenia?

"Facet wyszedł z szafy po 50 latach i trochę mi przypomina tego Japończyka, który ukrywał się w dżungli 30 lat po wojnie. Mnie się słabo robi, jak patrzę na tych, co sobie teraz przypominają, że byli Żydami." - to czytelniczka Plotkies. Ale ona nie wie co było dalej, i w związku z tym nie rozumie, że Prawdziwy Polak z awansu społecznego mógł mieć z tym pewien problem na moczarowskich salonach... O "tym" się nie mówiło, jak nie mówi się na salonach, że się posiada francę. Chyba, że się miało pecha, i WSZYSCY o tym wiedzieli. Wtedy zostawała otwarta droga awansu na Prawdziwego Polaka poprzez udowodnienie własnego Prawdziwego Patriotyzmu. (co wcale nie oznacza, że wszyscy "wstydzący się" bywali na moczarowskich salonach, raczej, że taki był efekt wygranej moczarowców w 68 roku w świadomości społecznej: przyjęcie moczarowskiego punktu widzenia na samego siebie).

Głowińskiego można spokojnie nazwać Prawdziwym Patriotą, bo kiedy Żyd obwinia innych Żydów za komunizm, to brzmi to wiarygodniej, niż kiedy Żydów obwinia Maciej Giertych. Specyfiką Prawdziwego Polskiego Patrioty jest również to, że się nie kłopocze o szczegóły i nazwiska - winni są zbiorowi "ONI". Co zresztą ma jeszcze taki skutek, że rozmywa winy, bo skoro winni są WSZYSCY, to jak ścigać za zbrodnie komunistyczne tego czy owego pana lub panią, w kraju lub za granicą? I jak ścigać takich, co mogą pokazać papier, że są nie-Żydami, krew z krwi?

Nawiasem mówiąc, Adam Michnik udowodnił swój patriotyzm już dawno, kiedy napisał, że Czeslaw Kiszczak i Wojciech Jaruzelski (obaj moczarowcy) są Ludżmi Honoru, a całkiem niedawno swój patriotyzm udowodniła Gazeta Wyborcza jako całość.

4 października 2005 padł ostatni Mur Berliński Europy. Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok, że obywatele polscy wyjeżdżający na podstawie tzw. dokumentów podróży po Marcu 68 nigdy nie utracili polskiego obywatelstwa. "Witajcie w domu, jesteście Polakami" - tak napisali forumowicze na portalu "Agory" (spółka wydająca GW) po przeczytaniu aż dwóch artykułów na ten temat w Rzeczpospolitej z 17 października i kolejnego 18 października. Na forum Świat, słynnym z bójek polsko- żydowskich, nie znalazł się ANI JEDEN post kwestionujący zasadność tego wyroku. Reakcje "wojujących z Żydami" były takie, że "ale ten i ten Żyd piszący na forum i tak jest pacanem" Albo, że teraz będzie sposób na zlustrowanie emigracji.... Ale wyroku nie kwestionował nikt. Polska jagiellońska wreszcie wygrała z PRL.

Z Gazetą Wyborczą było inaczej. 17 października można było się dowiedzieć z jej łamów, że posłanka Renata Szynalska była pijana. 18 października - że SLD nie popiera żadnego z prawicowych kandydatów na prezydenta, prokurator Mariusz Szewczyk z Lublina trzasnął w sądzie drzwiami i za to dziennikarz ukarał go tytułem "prokurator trzask - prask", że generał Wojciech Jaruzelski na procesie dotyczącym kopalni "Wujek" pochwalił generała Czesława Kiszczaka za rozsądek i stwierdził, że pluton specjalny strzelał spontanicznie w powietrze, a rozstrzelani górnicy przypadkowo znaleźli się na linii strzału. 19 października - że Donald Tusk wpadł do Szczecina z gospodarską wizytą: "aula Uniwersytetu Szczecińskiego wypełniona była po brzegi. Nie wszyscy się mieścili, stali na schodach. Brawa. Gorące przyjęcie" słów, że Rzeczpospolitej Polskiej grozi upadek niepodległości na skutek agresji hitlerowca Kaczyńskiego na Polskę, albo nawet gorzej: "I RP upadła po utracie przez Polskę niepodległości, II RP po agresji Hitlera na Polskę. Aż dreszcz mnie przechodzi, co chciałby ktoś nam zafundować, powołując IV RP". Ani słowa o wyroku NSA. Trudno uwierzyć, że GW tą wiadomość przeoczyła: o tym wyroku pisały światowe media, a o pijanej posłance - nikt, prócz Gazety Wyborczej.

IV RP zafundowała na starcie delegalizację postanowień rządu Gomułki o odbieraniu obywatelstwa osobom wypędzanym z Polski w 68 roku. Już dobitniej państwo polskie nie mogło wyrazić, co sądzi o epoce oraz ideologii Moczara. To zmienia bardzo wiele, właściwie wszystko. Skończyli się "ONI". Teraz jesteśmy "MY", i wspólnie możemy sobie stawiać rozmaite pytania oraz informować się nawzajem. Na przykład, po Polsce od lat jeździ pewien esbek i wiesza tablice oraz organizuje uroczyste akademie "ku czci" emigracji marcowej. Niewykluczone, że swego czasu brał udział w ich wyrzucaniu... Szkoda bardzo, że emigracja marcowa nie ma o tym zielonego pojęcia, bo zapewne by się wkurzyli. Głos marcowych emigrantów jest dzisiaj integralną częścią polskiej opinii publicznej, a teoretycy "żydokomuny" już nie mają możliwości zamykania ust komukolwiek.

Najwyższy czas jakoś połączyć te forumowe dyskusje. Między innymi po to, żeby forumowicze portalu gazeta.pl mogli poinformować forumowiczów Plotkies, że też mają dosyć tematyki analnej... albo też wyspowiadać forumowiczów Plotkies z ich straszliwych zbrodni komunistycznych, popełnianych na prominentnych stanowiskach studentów ówczesnych polskich uniwersytetów. A przy okazji ci, którzy rzeczywiście uciekali przed odpowiedzialnością i używali emigracji marcowej jako swojej tarczy propagandowej, lub też ci, wysyłani wraz z marcowcami na "z góry upatrzone placówki" w różnych państwach świata w ramach działalności operacyjnej PRLowskiego wywiadu, też stracą swój dotychczasowy listek figowy. I dobrze.
-

4 komentarze:

  1. A kogo teraz obchodzą sprawy żydów z przed 40 lat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby to było takie proste.Mam przyjaciela, który mieszka w Kopenhadze.W 1968 roku był Polakiem, studentem, który składał przysięgę na wierność Polsce. Robił to z całego serca. Ze zdziwieniem zauważył, że pojawili się jego rodzice na Przysiędze.Ze zdziwieniem, bo za parę dni miał wrócić do Warszawy.
    Powiedzieli mu, kiedy do nich podszedł: że jest Żydem, że musi wyjeżdżać z Polski. To był dla niego szok, z którego psychicznie nie pozbierał się do dziś.Nagle stał się Żydem. To co gnębi, to to, że przysięgał na wierność Polsce a nie państwu Izrael.
    Chwała Haszem, że mamy miejsce na kuli ziemskiej, gdzie jesteśmy u siebie. Amchu.
    Krzysiek Radliński....

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak naprawdę nikt się z tego nie pozbieral. Mieszkam w Londynie i mam mam tu mnóstwo przyjaciół. Piszę jako anonim bo nie mam ochoty na takie dyskusje, ale sam się nie pozbieralem. Moi przyjaciele też. Dowiedziałem się, że jestem Żydem, na 2 tygodnie przed tym, jak mi odebrali obywatelstwo... Nie rozmawia się o tym bo po co, ale to się czuje... Raptem mi się wszystko przypomniało. To nie są dobre wspomnienia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. BYCIE ŻYDEM - to szczęście w nieszczęściu lub nieszczęście w szczęściu. Tego pierwszego - nie można zmienić - w drugim: wybiera się pierwszą lub drugą opcję...I dlatego warto rozmawiać, w swoim gronie, w rodzinie...
    Żydzi, tzn. my, stanowimy mniej niż 1/50 procenta ludności Globu, a co siódmy Laureat Nagrody Nobla jest Żydem...Choćby z tego powodu warto podnieść wysoko głowę. To pierwsze szczęście w nieszczęściu....Chcesz będziemy szukali dalej..Krzysiek Radliński.[też anonim, tyle, że nie z własnej woli. Rodzice zginęli w Getcie Warszawskim. Nie znam swego imienia i nazwiska rodowego - ale nie tracę nadziei, że poznam.]

    OdpowiedzUsuń