piątek, 1 września 2006

Wiara i wina wiary. O kulcie Jacka Kuronia

Jednym z podstawowych filarów ludzkiej wiedzy jest przekonanie o przemijalności życia i nieuchronnie związanych z nim przykrości i bólu. Człowiek pragnący uwolnić od przekleństwa śmiertelności czy bezsensu egzystencji często zwraca się ku religii; ale wiek XX wskazał też nowy sposób poszukiwania drogi powrotu ku pierwotnej, rajskiej świadomości, oznaczającej niewinność i jedność z otaczającym światem: totalitaryzm. XX-wieczny nazizm i komunizm oraz XXI-wieczny islamizm oferują kompletny schemat wyjaśnień kondycji ludzkiej w skali kosmosu i zinstytucjonalizowaną doktrynę zawierającą schematy rozumowania oparte na predystynacji, nadrzędności i absolutu rasy, klasy czy jihadu, wyznaczającą hierarchie i podziały grupowe, regulującą najbardziej zmienny i konfliktogenny obszar relacji między doktrynalnym sacrum i profanum. Właśnie w tym obszarze najłatwiej pojawia się kontestacja, a w jej konsekwencji sekty.

Sekty trudno poddają się klasyfikacjom ze względu na swą niepowtarzalność i unikalność członkostwa. Rzucają wyzwanie ustalonemu porządkowi, kwestionują stosowane praktyki i ceremonie, podważają funkcjonujące kanony i autorytety. Ale to one decydują o różnorodności i wielowymiarowości doktryny, od której się oderwały, nie pozwalają jej skostnieć. W pewnym sensie stają się potrzebne pierwotnym doktrynom, i jako wróg, i jako źródło odnowienia. Ich istnieniem totalitarne systemy tłumaczą potrzebę inkwizycji: celem terroru skierowanego do wewnątrz jest utrzymanie doktrynalnej czystości. Zarazem istnienie sekt może być dowodem otwarcia doktryny i jej zdolnosci regeneracji i ewolucji.

Przynależność do sekty nadaje poszczególnym osobnikom poczucie misji religijnej, porządkuje indywidualne cele w harmonii z celami grupy, koreluje gorliwość w sprawowaniu praktyk i ceremonii z poziomem dopasowania się do wzorca funkcjonującego w grupie. Indywidualizm i różnica stają się wewnętrznymi, agentami groźnego świata na zewnątrz, źródłem poczucia winy i zdrady, bodźcem ku jeszcze większej gorliwości, która ma uspokoić rozdygotane sumienie. Lojalność wobec grupy staje się źródłem postawy moralnej jej członków, a ta jest tak doskonałym strażnikiem wewnętrznym, że przestaje być potrzebny przymus i straż zewnętrzna.

W ustabilizowanych kultach religijnych wiara przybiera wiele odcieni, z poszukującym wątpieniem włacznie. W sektach konieczność obrony ortodoksyjnych, prawowiernych zasad jest składnikiem ich autodefinicji i szczególnej polityki separowania się, odgradzania od świata, prowadzącej do nadania im charakteru pierwotnych grup odniesienia.Tworzy się przestrzeń wewnętrzna i zewnętrzna. Pierwsza z nich uważana jest za własną, czystą, wyznaczającą granice znanego i bezpiecznego świata. Wszystko co znajduje się poza nią niesie niebezpieczeństwo skażenia grzechem, duchowy niepokój, zagraża stabilności grupy. W nieczystym zewnętrzu pojawia się jego mieszkaniec, brudny wróg, definiowany wystarczająco szeroko, by objąć każdego, kto nie jest prawowierny. Kontestacja religijna staje się obroną prawowierności, pojawiają się sztywne rygory, dyscyplina wewnętrzna, której przestrzeganie jest warunkiem pozostania w sekcie, a także inkwizycja, rozbudowany system wzajemnej inwigilacji i sprawdzania prawowierności w obrębie grupy oraz awansu uzależnionego od wtajemniczenia.

Mimo dobrowolności i przypadkowości akcesu sekty odwołują się do zasad i poczucia wspólnotowości i pokrewieństwa, po części wynikającego z wspólnoty ducha i odczuć oderwania i kontestacji, po części z zasady budowania relacji opartych na więziach osobistych, a nie instytucjonalnych; to, co przyniesione z zewnątrz, staje się wtórne, niepotrzebne, wymagające oczyszczenia. Oferowany komfort psychiczny, układ stosunków społecznych między osobami, a nie pozycjami, przyciągają nadzieją osiągnięcia duchowej harmonii, uczuć altruistycznych, przyjaźni i towarzystwa w dotychczasowej samotności, siły grupy wzmacniającej własną słabość. Wrażenie powinowactwa między wszystkimi członkami grupy jest tak dojmujące, że w konsekwencji sekty często stają się ekwiwalentem rodziny oraz przyczyną radykalnego zerwania z rodziną biologiczną czy dotychczasową wspólnotą. Ważnym wyróżnikiem sekt jest silne przekonanie członków o wyjątkowości ich przynależności i wiary. Nie wszystkie, nie zawsze i nie wszędzie zapragną naprawiać lub zmieniać świat zewnętrzny, lecz każda bez wyjątku nastawiona jest na ochronę dóbr duchowych swych członków, troskę o życie pozagrobowe i na działania zmierzające do świętości i zbawienia osiągalnego dzięki - i poprzez osobę duchowego mistrza.

Twórcami grup religijnych o kontestacyjnym rodowodzie bywają ludzie sprawni intelektualnie i silni duchowo, zdeterminowani, przepełnieni autentyczną żarliwością religijną i niezwykle pociągającym dla innych poczuciem własnej boskiej misji i roli oraz - często - wybitnymi zdolnościami psychoterapeutycznymi. Niektórzy przywódcy zawdzięczają swoją pozycję przekonaniu otoczenia o ich nadzwyczajnej odporności psychicznej i fizycznej, osiągniętej i udowodnionej jakimś długotrwałym i ekstremalnie ciężkim treningiem. Bodhidarma spędził dziewięć lat w lodowej jaskini górskiej wpatrując się przez cały ten czas w jeden punkt ściany, cierpiąc zimno, mrok, głód i samotność. Jacek Kuroń przesiedział 9 lat w więzieniu.

Władza w kościołach opiera się na autorytecie urzędu. Władza w sekcie - cechach indywidualnych jednostki. Mężowie święci personifikują sacrum grupy, bo to oni je oddzielili od profanum, podzielili świat na wszystko co święte i wszystko co świeckie: reinterpretując zasady wiary, ustalając zakres obowiązujących zasad i norm, inicjując praktyki i ceremonie. Dlatego własna doktryna czy ideologia mają mniejsze znaczenie dla odrębności sekty niż unikalność członkostwa oraz osobowość mistyka grupy, jej lidera. Członkowie mierzą się tylko z problemem własnej niedoskonałości, a mąż świątobliwy z wiecznością, do której ma grupę zaprowadzić. Dzięki dobrowolności akcesu w sekcie i pierwotnego zainteresowania charyzmatyczną osobowością jej lidera, jego moc duchowa i autorytet prawie nigdy nie bywają zakwestionowane. Prorok jest drogą i niedościgłym wzorcem o prerogatywach niedostępnych nawet najbardziej wtajemniczonym: "Kuroń powtarzał, że doświadczenie 1968 roku przestrzega nas przed rozmowami z esbekami. Natomiast my wszyscy wiedzieliśmy, że są pewne wyjątki, i Jacek był jednym z nich" - mówi Celiński, były współpracownik Kuronia z Komitetu Obrony Robotników (Życie Warszawy, 30.08).

W większości sekt to co święte dominuje nad tym, co świeckie, a opromienienie świętością zależy od odległości od mistrza. Stąd bierze się specyficzna niechęć lub pogarda członków sekt do tego co świeckie, a czasem nawet całkowite kwestionowanie prawomocności świeckich instytucji i autorytetów, które w sektach fundamentalistycznych może nawet przybrać charakter ekstremalny, wojujący lub terrorystyczny. Człowiek raniony w swoje sacrum jest raniony niemal śmiertelnie. Ryczy jak ranny zwierz, o nieświętych młodzianach, próbujących zamordować jego pierwotną przyczynę, a zarazem dowód na istnienie świata transcendentalnego:

"Dziś także nie potrafię polemizować z opiniami grona nieświętych młodzianków z telewizji, gazet i IPN na temat wartości szpiclowskich donosów i ubeckich raportów. Podobnie jak aparatczycy partyjni z epoki PRL także i ci nieświęci młodziankowie więcej zaufania mają do słów oficerów SB i szpicli niż do słów ludzi, którzy byli przeciwnikami dyktatury." (A.Michnik, GW, 30.08.2006)

Sekty rzadko trwają dłużej niż jedno pokolenie i rzadko przeżywają odejście, śmierć lub rezygnację swego mistycznego przywódcy. Warunkiem przetrwania jest choćby minimalna instytucjonalizacja w kult religijny. Obecnie w Indiach istnieje około kilkadziesiąt tysięcy małych grup religijnych zorganizowanych wokół aśramów, będących skrzyżowaniem grobu świętego męża, miejsca oddawania mu czci poprzez transe modlitewne, sprawowania polecanych przez niego praktyk i pobierania nauk od jego uczniów i następców.

"Życie Warszawy" z 29 sierpnia zrobiło skrót z publikacji o Jacku Kuroniu z dwumiesięcznika "Arcana" i zamieściło 4 z 11 opublikowanych tam dokumentów IPN z sprawy "Watra" - rozpracowania Jacka Kuronia od lat 60. do 90. Materiały te dowodzą, że w latach 1985-89 Jacek Kuroń prowadził z Służbą Bezpieczeństwa negocjacje polityczne prowadzące do Okrągłego Stołu, w trakcie których m.in. szczerze opisywał oficerom SB gry i zabiegi personalne zmierzające do przejęcia kontroli nad ówczesną opozycją. Lech Wałęsa potwierdził informację, że takie negocjacje się odbywały i powiedział, że dał upoważnienie do takich rozmów około 20 osobom, w tym Kuroniowi. Ale trójka byłych uczniów Kuronia wezwała na łamach Gazety Wyborczej do zapalenia świeczek na jego grobie w pierwszy weekend września w ramach protestu przeciwko "bezpodstawnemu kwestionowaniu dokonań Jacka Kuronia i zakłamywaniu historii dla potrzeb polityki". "Dajmy w ten sposób wyraz naszego szacunku i pamięci ... w ramach wyrażenia solidarności z pomawianym." Ich apel poprzedza szereg listów otwartych przeciwko bezczeszczeniu pamięci Kuronia oraz potępiających historyków z IPN: "Pytam panów z IPN: czy wyście się z chu...m na łby pozamieniali?!? ... Dzięki Kuroniowi Polska jest taka, jaka jest. Każdego, kto chce to podważyć, pytam: kto mu za to płaci?" - pyta Andrzej Celiński. (Życie Warszawy 30.08.2006)

"Sprawa krzyża w Oświęcimiu jest zupełnie inna, bo tu rzecz jest z obcymi. Więcej - ujawnia ona jakieś niezwykle ważne i drażliwe miejsce naszej zbiorowej duszy, miejsce zapalne, które powstaje tam, gdzie nasz katolicyzm z owymi obcymi się styka - pisze Teresa Bogucka (GW 23.05.1998) - "Uderzająca cecha ludzi odpowiadajacych na wezwania do obrony krzyza jest zupełny brak ciekawości drugiej strony, zamknięcie się na argumenty, niezwykła umiejetność słyszenia jedynie tego, co potwierdza poczucie własnej racji."

Nawet, jeśli w przyszłości rozwiną się w wielkie kulty religijne, wszystkie sekty zaczynają od małych grup wspólnotowych, które muszą sobie radzić z większościowym otoczeniem postrzeganym jako środowisko obce, nieczyste, nie rozumiejące i nastawione wrogo. Istnienie zewnętrznych prześladowców jest oczywiste, wynika z manichejskiego rozumienia ludzkiej kondycji jako równoczesnego tworu sił dobra i zła, gdzie dowodem obecności zła w sferze zewnętrznej jest istnienie błogosławionego wnętrza, a wyrazem tej dychotomii jest zasiedlenie obu krain wizerunkami, wyobrażeniami i wcieleniami obu przeciwieństw.

W ekstremalnych przypadkach sekta może sięgnąć po terroryzm, uprawnioną formę samoobrony mniejszości przed większościowym złem, lub po zbiorowe samobójstwo, jak sekta Świątyni Ludu Jamesa Jonesa w Gujanie w 1878, w przekonaniu, że nie ma innej formy obrony lub ucieczki przed prześladowcami. Bezpośrednią przyczyną tamtej tragedii było przybycie do Guajany specjalnej komisji śledczej z kongresmanem Leo Ryanem jako przewodniczącym i dwoma dziennikarzami w jej składzie. Wszyscy członkowie komisji ponieśli śmierć na lotnisku w pobliżu Jonestown w tym samym dniu, gdy członkowie sekty zażyli napój z trucizną. Wspólcześnie coraz częściej pojawiają się sekty operujące skalami Kosmosu, w których cała ludzkość jest mniejszością zależną od cywilizacji pozaziemskiej. Wyznawcy Świątyni Śłońca umieszczają ją na Syriuszu, a Antrovirsu na planecie Hebro w nienazwanym zakątku Wszechświata. Wyższe cywilizacje rządzą Ziemianami niejawnie, za pomocą agentów człowiekopodobnych lub przez bezpośrednie oddziaływanie na ludzkie umysły.

"Wyznawca Radia Maryja czuje sie gorszy, zagrozony przez wszystko, co obce i nieznane; w tym rozchwianym swiecie mocny jest tylko tradycyjna wiara okopana przeciw odmiennosci. Czas chaosu i towarzyszacy mu nadmiar informacji rodzi znana reakcje - odruch izolacji, zamkniecia sie na przekazy, odmowe ich selekcjonowania i oceniania. I zawierzenie autorytetom, ktore jasno opisują świat i tłumaczą, dlaczego jest źle." - pisze Teresa Bogucka w dawnym artykule o krzyżach na żwirowisku w Auschwitz. ("W pralękach swoich pogrzebani", Gazeta Wyborcza 23.05.1998)

"Plugawi się dorobek »S« przy udziale funkcjonariuszy IPN" - napisało 9 sygnatariuszy w liście do Prezydenta RP - "proces odzierania antykomunistycznej opozycji z godności i zasług ma charakter planowy....Polska nie zasługuje na to, by jej historię »na nowo« pisali ubecy oraz zafascynowani ich dorobkiem pseudo badacze" - czytamy w liście. "Pan, jako urzędujący Prezydent RP, ma obowiązek postawić temu tamę, bo nie ma przyszłości naród, który nie potrafi oddać sprawiedliwości bohaterom przeszłości" (podpisali: B. Lis, W. Frasyniuk, K. Bieliński, E. Milewicz, M. Chojecki, T. Jedynak, J. Borowczak, A. Wielowieyski i A.Pietkiewicz.)

'Mamy prawo do autorytetów" - piszą młodzi ludzie do "Rzeczpospolitej" - "Stowarzyszenie Młode Centrum nie akceptuje chamskich, bezczelnych i nieuzasadnionych ataków na autorytet Jacka Kuronia, członka honorowego stowarzyszenia. Jesteśmy młodzi. ... Ale znamy historię Polski i mamy prawo do wzorowania się na jej bohaterach. Dezawuowanie Wielkiego Człowieka, wzoru polityka, bohatera polskich przemian w sposób niemieszczący się w granicach dobrego smaku jest dla nas świadectwem tego, że polski dyskurs publiczny jest ściągany do poziomu poniżej dna." ("Rzeczpospolita, 31.08.2006)

"Taka "obrona" to, w istocie, agresywny atak na wszystkich co myślą choćby ociupinkę inaczej od żelaznego modelu ocen na temat opozycji usankcjonowanego w ostatnich 17 latach. So - here we go again: "oszołomy" i "chorzy na nienawiść" - pisze Katarzyna Makowska (Forum SWS, 31.08.2006) Ale w wizję piekła wpisana jest wiedza o anonimizacji, depersonalizacji, biurokratyzacji złożonej z zuniformizowanych funkcjonariuszy i sensowności hierarchicznego pytania "kto im za to płaci?"

O atrakcyjności myślenia wspólnotowego świadczy chociażby zawarty w każdej religii obraz tego, co potocznie nazywamy piekłem i niebem, otchłanią i rajem. Sekty mają dodatkową ofertę: wzajemnej bezpośredniości, zrozumienia i empatii członków, interakcji z samym Bogiem poprzez osobę mistyka, który zaznał zaszczytu oświecenia jasnym celem, bycia naczyniem Dobra i nawiązania kontaktu z krainą Wiecznej Szczęśliwości. "Kultura odpowiada na sens życia, to znaczy o jego cel. Po drugie, kultura jest celowa, a więc każde najdrobniejsze zadanie ma swój cel, który stanowi odpowiedź na pytanie - po co to robię." - pisze Jacek Kuroń o swoich medytacjach w więzieniu w książce "Wina i Wiara". - "Tym bardziej więc cel, który stanowi odpowiedź na pytanie - po co to robię. Tym bardziej więc każdy pyta o cel swojego życia. Jak powszechnie wiadomo, życie jest ograniczone, pełne cierpień i wyrzeczeń. Kiedy więc chce znaleźć taki cel, który by przezwyciężył śmierć, wart był cierpień i wyrzeczeń. To wszystko, co przezwycięża nasze życie, nadaje mu sens przeżywany jako sacrum."

I dalej: "Wszystkie możliwe odpowiedzi o sens życia oparte są na miłości: miłości Boga, miłości drugiego człowieka - bliźniego. ... Kultura zawiera symbole zapośredniczające więź uczuciową jej uczestników - symbole identyfikacji. Ponieważ zapośredniczają one więź (miłość) z drugim człowiekiem (bliźnim), członkiem grupy własnej, a przy tym służba tej grupie ... może nadawać sens życiu człowieka, więc symbole identyfikacji przeżywane są jako sacrum. Moralność wydaje mi się być sferą, w której spotykają się konsekwencje przeżycia sacrum z doświadczeniem życia społecznego."

Kultura nie ma celu. Ona jest. Nie da się manipulować kulturą bez totalnej władzy nad nią i nad jej wytwórcami, a ta jest możliwa tylko w systemie totalitarnym i sektach. Kuroń w książce "Wina i wiara" szczerze opisał swoją więzienną transformację w mistycznego przywódcę i to jest właśnie to, co zrobił KOR.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz