Tymczasem Cimoszewicz zdecydował się na start w wyborach do senatu jako kandydat niezależny z okręgu podlaskiego. LiD zapowiedział, że będzie go popierać, a on sam, że nie weźmie udziału w krajowej kampanii LiD. Co się kryje pod elegancją tej zapowiedzi?
Jarucka, Kaczmarek i pułkownicy z PO. Warto tu sobie przypomnieć dziadka z Wermahtu, za którego Kurski zapłacił odsiadką w tylnych ławkach PiS, mimo, że zrobił tej partii świetną, wygraną kampanię, i mimo, że normalną praktyką jest nagrodzenie takiego sztabowca jakąś funkcją po wygranych wyborach, choćby stanowiskiem rzecznika rządu. Ale się posłużył niesprawdzoną informacją. Choć potem okazała się prawdziwa, to wystarczyło. Ostra walka nie polega na podawaniu elektoratowi fałszywych informacji, tylko na zręcznym wykorzystywaniu prawdziwych i sprawdzonych.
To nie LiD umożliwił Cimoszewiczowi powrót na scenę, tylko marszałek Dorn. Formacja LiD-GW zachowuje się bardzo niehonorowo nie tylko wobec przeciwników, ale i swoich. Ostatnio mieli mnóstwo okazji, aby przypomnieć, w jaki sposób zniszczono najpoważniejszego kandydata lewicy na prezydenta, ale nie zrobili tego. Przeciwnie.
W każdym demokratycznym państwie istnieją elektoraty prawicowe i lewicowe, a stad wynika, że mają prawo istnieć politycy, którzy je organizują. Stabilne sceny polityczne posiadają coś w rodzaju consensusu co do podstaw politycznych własnego państwa. Jednym z podstawowych elementów tego consensusu jest, że nie wolno ani oszukiwać elektoratu, ani fałszować wyborów. Niech wygrywają lepsi. Formacja GW-LiD tego consensusu nie przestrzega, bo inaczej nikt i nic nie skłoniłoby ich do gry pod dyktando pułkowników. To jest surrealistyczne, kiedy ekscytują się wypowiedzią Havla o obserwatorach - póki co, jedynymi fałszerzami po 89 roku są co pułkownicy z PO i ich Kaczmarek. Aktualni herosi Gazety Wyborczej. Jarucka i Kaczmarek to coś więcej, niż niesprawdzona informacja. To polityka w stylu Putina. Consensus przyszłej sceny politycznej powinien takich ludzi zupełnie wykluczyć z życia publicznego.
Ktoś z lewicowych wyborców stwierdził, że widocznie Cimoszewicz ma na sumieniu jakieś machlojki, skoro się wtedy wycofał. Oczywiście nie wiemy, ale bardziej prawdopodobne jest, że się przestraszył tekstu Michnika o nadciągającym totalitaryzmie i możliwych katastrofach, tyle że wtedy Michnikowi chodziło nie o PiS, a właśnie o tych pułkowników z PO. Możliwe więc, że się Cimoszewicz przestraszył wizji putinowskiej polityki, ataku na własną rodzinę i niepewnością, do jakiego punktu mogą się jego wrogowie posunąć – szczególnie jeśli się uwzględni, że putinowska polityka polega też na zabijaniu dziennikarzy i truciu wrogów plutonem lub innymi substancjami – patrz wybory na Ukrainie. I właśnie ludzie, którzy aż tak potrafią przestraszyć, są dziś herosami LiD-GW. Natomiast przewaga PiS w sondażach i wynikająca z niej wizja prokuratorów Ziobry jakoś Cimoszewicza do startu nie zniechęca.
Cimoszewicz, wraz z jego radykalnymi opiniami niechętnymi wobec PiS, tak naprawdę zupełnie tej partii nie przeszkadza. Przeciwnie. Organizuje elektorat, który i tak by na PiS nie głosował. To nie nieprzychylne opinie spowodowały kryzys rządowy, tylko fałszywe zeznania Kaczmarka. Jeśli się Cimoszewiczowi uda wygrać wybory w swoim okręgu, to w senacie może pojawić się kolejny człowiek, który będzie przestrzegał consensusu, ale po stronie przeciwników PiS. I o to chyba chodzi: ustabilizowanie sceny politycznej wokół nowego consensusu. Oczywiście, o ile będzie postępował zgodnie z własnym, życiowym doświadczeniem.
Józef Dajczgewand
Bogumiła Tyszkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz