wtorek, 13 stycznia 2009

Hamastan

Józef Dajczgewand, Bogumiła Tyszkiewicz

W trzecim tygodniu wojny cały biznes w Gazie został „wyzerowany”, jak to barwnie określają sami Palestyńczycy. Ludność cywilna wychodzi z domów tylko po to, by stanąć w kolejce po żywność i ryzykuje przy tym życie. Szerzy się dezercja w szeregach około ośmiu tysięcy członków Hamasu i policji, którzy zostali zostawieni sami sobie z ogólnym rozkazem, by wystrzeliwać rakiety na Izrael i walczyć. Rozkaz wydali liderzy i dowódcy Hamasu, sami ukrywający się w bunkrach właściwie od pierwszego dnia wojny i nie bardzo troszczący się o zachowanie bieżącego kontaktu z własnymi siłami bezpieczeństwa. Wysoko wyszkolone, elitarne bojówki Hamasu, szacowane przed wojną na około 3,500 osób, utraciły co najmniej 550. Zabity został również komendant Al Kaidy na teren Gazy, Ghassen Maqdad.

Video (drastyczne)

-przestrzelone kolana
-tzw Siły Wykonawcze Hamasu rozprawiają się ze "zdrajcami"
-transmisja live z zabijania członka Fatah
-to samo
-a potem ich zabija
-mord masowy
-Hamas strzela do tłumu zgromadzonego z okazji rocznicy śmierci Arafata
-milicja Hamasu strzela do cywili
-strzelają do pogrzebu
-strzelają do wesela
-zabijają chrześcijan
-Al Kasam i Policja Hamasu rozstrzeliwuje rodzinę Dormisz. na jednym z ujęć widać z bliska człowieka w trakcie umierania
Tymczasem na witrynie YouTube zaczęły się pokazywać filmy ukazujące „prawdziwą twarz Hamasu”. Jeden z nich, dokumentujący dramatyczną scenę aresztowania członków Fatah, być może został wykonany ukrytą kamerą przez jednego z członków Hamasu, który po prostu miał już dość. Tak to przynajmniej wygląda, ujęcia robione są z perspektywy kogoś, kto idzie obok konwoju więźniów, a ruchy kamery umożliwiają dostrzeżenie, że obok konwoju idą wyłącznie członkowie milicji Hamas. Bijąca z kadrów otwarta przemoc i okrucieństwo bardzo przypominają klimat okrucieństwa i przemocy emanujący z obrazów, jakie rejestrowały ukrytymi kamerami członkinie organizacji RAWA w Afganistanie za rządów Talibów. Skojarzenie powstaje także dlatego, że afgańskie filmy i dokumentacja docierały na Zachód, ale niemal nikt im nie wierzył, nawet działaczom praw człowieka często nie mieściło się w głowie, że obraz radośnie uśmiechniętego Taliba z przerzuconą przez ramię wiązką obciętych ludzkich stóp może nie być sfabrykowany. Świat wtedy nie dojrzał nawet do pierwszego zrozumienia, czym jest islamizm, w powszechnym użyciu był język „kulturowych różnic”, któremu często towarzyszyła skłonność do oskarżania o kulturowy imperializm osób aplikujących standardy zachodnich demokracji do opisu egotycznych społeczeństw. Podobnie dzisiaj, wyidealizowany obraz Palestyńczyka, walczącego z okrutnym najeźdźcą o prawo do samostanowienia, tymże samym ludziom często nie pozwala dostrzec, że Hamas kamieniuje kobiety, celowo okalecza lub zabija opozycję polityczną, a w miejscach zatrzymań torturuje ludzi, niekiedy aż do śmierci. Raporty palestyńskiej Niezależnej Komisji Praw Człowieka z Ramallah długo mijały bez echa, gdyż opinia publiczna Zachodu – szczególnie w Europie - była zbyt głęboko przeświadczona, że szlachetni Palestyńczycy nie mówią źle o innych szlachetnych Palestyńczykach, a jeśli tak czynią, to w złych intencjach i z izraelskiej inspiracji.

Prawdę o rządach Talibów upowszechniła dopiero wojna w Afganistanie. Podobnie prawdę o Gazie ujawnia dopiero wojna w Gazie. Ale nie tylko o Gazie i nie tylko o Bliskim Wschodzie. Wojna i zainicjowane przez Egipt negocjacje w sprawie zawieszenia broni ujawniły prawdę o skomplikowanej sieci wzajemnych relacji i o stanach zapalnych, podminowujących Bliski Wschód po Zimnej Wojnie, ale także prawdę o skostnieniu i głębokiej ignorancji Zachodu, który niekiedy zdaje się nie zauważać, że Zimna Wojna już dawno temu się skończyła, i najwyższy czas po niej posprzątać. Miarą zmian, jaka się w dokonała świadomości publicznej po 9/11, ale też miarą wzajemnego braku zrozumienia Bliskiego Wschodu i Zachodu jest to, że dziś arabski liberalny intelektualista Omran Salman, wydawca reformistycznej witryny Aafaq.org, krytykuje szefa Parlamentu Europejskiego za retorykę „różnic kulturowych”. 20 grudnia 2008 w trakcie pobytu w Omanie pełen dobrych intencji Hans-Gert Poettering powiedział, że arabskie demokracje muszą ewoluować od środka, uwzględniać lokalne wartości i tradycje, i że nie można wywierać na region Bliskiego Wschodu presji, by adoptował system demokratyczny w europejskim stylu. „Cóż mają znaczyć takie deklaracje, że system demokratyczny nadaje się wszędzie na świecie, prócz państw arabskich? ... To Niemcy po II wojnie światowej byli w szybkim tempie zdolni zaadaptować się do siłą narzuconej demokracji, a Arabowie nie? - pyta rozeźlony Salman, oskarżając Potteringa o ukryty rasizm i egoistyczne myślenie, które „w rzeczywistości tłumaczy się tak, że lepiej nie wywierać presji na demokratyzację [bliskowschodnich] dyktatur, ale spełniać ich życzenia w zamian za umowy, pieniądze i zyski, a ludzie mogą iść do piekła.” Jeśli komuś podoba się stanowisko Salmana w odniesieniu do dyktatur na Bliskim Wschodzie i zdolności funkcjonowania arabskich społeczeństw w systemie demokratycznym, powinien tą samą miarą mierzyć także Hamas. Islamizm nie jest „lokalnym kolorytem” ruchu narodowowyzwoleńczego. A właśnie tego zrozumienia dzisiejszym, zachodnim obrońcom praw człowieka często po prostu brak.

Negocjacje z Hamasem

Niewiele by było wiadomo o okolicznościach negocjacji pokojowych zainicjowanych przez Egipt, gdyby nie to, że oficjalni przedstawiciele egipskich władz zaczęli udzielać wywiadów dziennikarzom, w tym z „Jerusalem Post”. W piątek 9 stycznia liderzy Hamasu z Gazy po raz pierwszy zasygnalizowali gotowość uczestnictwa w negocjacjach na temat zawieszenia ognia bez żadnych warunków wstępnych i otrzymali zgodę na opuszczenie Gazy. Delegację stanowili Jemal Abu Hashem, który rzadko pokazuje się publicznie, Salah Bardaweel, lider frakcji parlamentarnej Hamasu oraz Heiman Ta'a, członek kierownictwa militarnego skrzydła Hamasu. Po dotarciu do El Arish w północnym Synaju zostali przetransportowani egipskim samolotem wojskowym do Kairu. W sobotę dołączyło do nich dwóch kolegów z Damaszku: szef operacji specjalnych Imad al Alami oraz członek politbiura Muhammad Nasser. Osobno do Kairu dotarł Mahmoud Abbas, prezydent Autonomii Palestyńskiej i zarazem przywódca Fatah. Negocjacje miały się rozpocząć w sobotę, organizował je minister wywiadu, generał Omar Suleiman i jego doradcy.

Rozmowy zapowiadały się całkiem dobrze, ale wtedy Khaled Meshaal, lider Hamasu zamieszkały na stałe w Damaszku, spuścił na stół negocjacyjny bombę. W oświadczeniu transmitowanym przez damaskańską telewizję wezwał Hamas do kontynuowania walki, aż Izrael zakończy ofensywę, wycofa się z Gazy i otworzy wszystkie przejścia. Również od Egiptu zażądał otwarcia przejścia, oświadczył, że Hamas nigdy nie zaakceptuje żadnych restrykcji na swoje zbrojenia, żadnych prób blokady Korytarza Filadelfijskiego (główna trasa przemytu broni do Gazy); zagroził też, że jacykolwiek obserwatorzy międzynarodowi czy wojska rozjemcze zostaną potraktowane jak „siła okupacyjna”. Zażądał zwołania szczytu państw arabskich, na który już wcześniej ani Egipt, ani Arabia Saudyjska nie wyraziły zgody, oraz wezwał świat arabski do intifady. Innymi słowy zażądał od Izraela całkowitego i natychmiastowego poddania się, a od Egiptu eksterytorialnego „korytarza” służącego nieskrępowanym zbrojeniom, i to uczynił warunkiem wstępnym nie pokoju, ale chwilowego zawieszenia ognia, wcale przy tym nie ukrywając, że jego celem jest remilitaryzacja Gazy i przygotowania do zapowiedzianej intifady.

I teraz przychodzi kolej na innych graczy. Przedstawiciel władz egipskich powiedział „The Jerusalem Post”, że „Irańczycy wysłali do Damaszku pilną misję, jak tylko usłyszeli o egipskiej inicjatywie zawieszenia broni”. Emisariuszami byli spiker irańskiego parlamentu Ali Larijani oraz Said Jalili z irańskiego wywiadu. W Syrii spotkali się właśnie z Khaledem Mashaalem i sekretarzem generalnym Islamskiego Dżihadu, Ramadanem Shallahem - „Irańczycy zagrozili Palestyńczykom wstrzymaniem dostaw broni i finansowania, jeśli zgodzą się na zawieszenie ognia z Izraelem. Iran chce walczyć z Izraelem i USA, ale pośrednio. Robią to za pomocą Hamasu w Palestynie i Hezbollahu w Libanie.” Zdaniem Egipcjan Teheran jest gotów na wojnę z Izraelem „do ostatniego Palestyńczyka” i dlatego stosuje podwójne standardy – z jednej strony nawołują do dżihadu, ale z drugiej – przywódca duchowy Iranu Ali Khamenei zakazał irańskim ochotnikom przyłączać się do walki przeciwko Izraelowi.

W podobnym tonie wypowiedział się Karam Jaber, wydawca egipskiego tygodnika Roz Al-Youssef – jego zdaniem Hamas znalazł się między syryjskim kowadłem a irańskim młotem – Iran zakazywał Hamasowi negocjować z Izraelem zawieszenie broni, a w tym samym czasie Syria szantażowała liderów Hamasu mieszkających w Damaszku, i dodał, że „historia tego Hamasowi nie zapomni, że spowodowali śmierć i zniszczenie Palestyńczyków. My mamy nadzieję, że Hamas się czegoś z tej lekcji nauczy i zrozumie, że toczy destrukcyjną wojnę na rzecz Iranu i Syrii”

Co myślą Arabowie?

W samej Gazie, w arabskich siedliskach Jerozolimy i w West Banku, coraz głośniej mówi się, że kierownictwo Hamasu siedzi w bunkrach, a samo wysyła cywili (i szeregowych członków Hamasu) na śmierć, i że są gotowi do walki z Izraelem „do ostatniego cywila”. Świat arabski ma coraz mniej cierpliwości dla Hamasu. Egipski analityk Magdi Khalil powiedział „Jerusalem Post”, że podziela pogląd Autonomii Palestyńskiej oraz egipskich władz, że za wojnę w Gazie jest odpowiedzialny Hamas. „Od momentu gdy przejęli władzę w Gazie” - dodał - „zamienili ten obszar w piekło. Narzucali ludziom rozmaite restrykcje, a nawet uniemożliwili pielgrzymki do Mekki.” Stwierdził też, że służby egipskiego wywiadu miały rację, kiedy ostatnio opisały Hamas jako „grupę gangsterów”. O poziomie niechęci do Hamasu świadczą też komentarze użytkowników witryny Al Jazeera, zamieszczone pod relacją z pamiętnego wystąpienia Khaleda Meshaala. Redakcja Al Jazeery, która do tej pory dopuszczała do publikacji niemal wyłącznie propalestyńskie wypowiedzi, dziś godzi się na i na takie komentarze, które adresują Hamas jako „bandę troglodytów”, „hipokrytów”, „pozbawionych rozumu” i „szaleńców”.

„Hamas odniósł sukces w ujawnieniu całemu światu czym jest” - pisze czytelnik z Nigerii - „Pokazali, że są bandą pozbawionych rozumu marionetek kontrolowanych z zewnątrz przez maniaków. Skoro dalej mówią o „zwycięstwie,” mimo, że już ponad 800 Palestyńczyków zostało zabitych, to sami pokazują, jak bardzo są obłąkani i pozbawieni rozumu.” Ibrahim z Iranu pyta: „czemu liderzy Hamasu cynicznie wykorzystują cywili i narażają na straty, kiedy sami się ukrywają 500 mil od Gazy albo pod ziemią? Skończcie odpalać te rakiety i miejcie trochę współczucia dla cywili, których narażacie.” Magnai z Mongolii dziwi się „dlaczego Hamas wzywa Arabów do walki z Izraelem? Gdyby Hamas nie wystrzeliwał rakiet na Izrael, to by się nic nie wydarzyło. Dlaczego liderzy Hamasu chowają się w bezpiecznych miejscach i wzywają swoich ludzi do walki do ostatniego człowieka? Skandal. Jeśli chcą, to niech sami umierają. A teraz chcą w swój problem wciągnąć cały arabski świat. Nie wystarczy im krwi niewinnych Palestyńczyków?” Kropkę nad i stawia N. Dias z Arabii Saudyjskiej: „Khaled próbuje zostać kolejnym herosem arabskiego świata, jak kiedyś Saddam Hussein, kiedy powiedział „to jest bitwa, matka wszystkich bitew”. Khaled Meshal może sobie dużo mówić z Syrii, w swoim eleganckim garniturze, kiedy w Gazie umierają niewinni ludzie. Niczego się nie nauczył od Saddama.”

Co myślą w Europie?

Opinia publiczna Zachodu dryfuje w podobnym kierunku, a nawet z podobnych powodów. Strach przed islamizmem spowodował, że zachwiało się tradycyjnie proarabske podejście Europy do konfliktu izraelsko- palestyńskiego. Jak to zauważa Lawrence Wright w rewelacyjnym wykładzie i książce o korzeniach i filozofii Al Kaidy, cichą przyczyną, nie wypowiadaną głośno przez nikogo, jest – zdaniem Wrighta – różna sytuacja muzułmańskiej ludności w USA i Europie. Jego zdaniem Ameryka, z jej tradycją szybkiego wchłaniania kolejnych fal emigracji, chyba jednak prezentuje arabskim Amerykanom jakąś ofertę życia i życiowego awansu; mimo ostracyzmów, jakie ich dotknęły po 9/11 - radykalny islamizm praktycznie nigdy w USA nie zafunkcjonował. Europa z jednej strony proarabska, umożliwiała Arafatowi zakładanie biur na terenie Europy czy nawet organizowała jego ucieczki (francuska marynarka pomogła mu uciec z Tripoli w 1983), ale z drugiej strony swoją sympatię do Arabów zdawała się rezerwować głównie dla tych, co mieszkają poza terenem Europy. Między innymi na tym tle wybuchły zamieszki we Francji, zainicjowane przez arabskich Francuzów w drugim i trzecim pokoleniu, skazanych na życie w gettach, na marginesie francuskiego społeczeństwa. Islam, islamizm, dla ludzi żyjących w poczuciu obcości i odrzucenia, a zarazem nie posiadających żadnych, innych korzeni - stawał się często sposobem na zdobycie jakiejś własnej tożsamości. Także u ludzi wykształconych i także u zadeklarowanych wcześniej ateistów. Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Hiszpania – wszędzie istnieją komórki radykalnego islamizmu, wokół radykalnych przywódców duchowych, ale też na uniwersytetach i w kręgach biznesu. Stąd zdumiewające awantury, połączone z groźbami śmierci, o karykaturę Mahometa w Holandii, albo nieudana próba porwania samolotów w Londynie i wysadzenia ich w powietrze nad Atlantykiem, w wykonaniu ludzi starannie wykształconych i pozornie nie posiadających żadnych powodów do buntu i radykalnych czynów. W tym miejscu godziwie byłoby się zgodzić z Wrightem, który po drobiazgowych badaniach źródeł terroryzmu Al Kaidy formułuje konkluzję, że nie o starcie cywilizacji chodzi, a wykorzenienie i wyobcowanie w obrębie tychże cywilizacji. Wbrew apokaliptycznym wizjom aroganckiego Huttingtona i szalonej Fallaci, ofiarami islamistycznego terroru padło więcej wyznawców islamu, niż chrześcijańskiego Zachodu.

Badania Pew Global Attitudes postaw w konflikcie izraelsko- palestyńskim zdają się świadczyć, że ciche topnienie postaw propalestyńskich dokonuje się w Europie już od pewnego czasu. Ankieta z 2006 wskazywała 38 procent poparcia dla Izraela, co oznacza prawie podwojenie wyniku w ciągu dwóch poprzedzających lat i 10 proc. przewagi nad respondentami wskazującymi poparcie dla Palestyńczyków. W Niemczech sympatię do Izraela wskazało 37 procent respondentów, co oznaczało 13-punktowy wzrost od 2004 roku oraz niemal dwukrotną przewagę nad postawami propalestyńczykami. Karim Bitar z Międzynarodowego Instytutu Stosunków Zagranicznych w Paryżu uważa, że proces ten zaczął się po zamachach na World Trade Center. Francuski intelektualista Dominique Moisi twierdzi wręcz, że europejscy politycy byliby szczęśliwi, gdyby Izrael zniszczył Hamas i na jego miejsce wstawił Fatah, i że widać bardzo wyraźnie, że koncepcja palestyńskiej państwowości właściwie niemal znikła z języka europejskiej polityki na rzecz dyskusji o pomocy humanitarnej i ekonomicznej.

Co myślą w Stanach Zjednoczonych?

Po drugiej stronie Atlantyku odbywa się proces odwrotny. Wraz z wyborem Baraka Obamy pojawiły się dosyć wyraźnie artykułowane nadzieje na ponowne otwarcie negocjacji prowadzących do powstania państwa palestyńskiego. Zbigniew Brzeziński w wywiadzie słynnym w amerykańskiej blogosferze z tego, że zamordował prowadzącego program Joe Scarborough'a stwierdzeniem „You know, you have such a stunningly superficial knowledge of what went on that it's almost embarrassing to listen to you” (na skutek czego jego córka Mika, współredaktorka programu, usiłowała schować się pod stół), przypomniał o przerwanych negocjacjach w Tuba. Zwrot nastrojów dotyczy także amerykańskich Żydów – jak to określają izraelscy publicyści, powoli wyczerpuje się ładunek „naiwnego patriotyzmu”. Możnaby więc zaryzykować stwierdzenie, że obie strony konfliktu palestyńsko – izraelskiego mogą mieć własne powody, by się obawiać długotrwałych trendów i zmian w opiniach publicznych, obie też mogą w tych zmianach dostrzec własne powody do satysfakcji. Robert Marquand z The Christian Science Monitor sugeruje, że obserwujemy zbliżanie się stanowisk po obu stronach Atlantyku. Jeśli tak jest, byłaby to bardzo dobra nowina dla procesu pokojowego, jako że zbliżanie stanowisk ma zawsze pozytywny wpływ na negocjacje. Byłaby to także bardzo dobra nowina dla obu bezpośrednich stron tego konfliktu, gdyż – choć się nazywa konfliktem izraelsko – palestyńskim, ani chwilę takim nie był. To konflikt bliskowschodni, który swoim zasięgiem – i ewentualnymi konsekwencjami – obejmuje miliony ludzi żyjących na obszarze wielu państw Bliskiego Wschodu, i dlatego nigdy nie mógł – i nigdy nie będzie rozwiązany bez mocnego udziału społeczności międzynarodowej. Innymi słowy, pokoju na Bliskim Wschodzie nie będzie, póki społeczność międzynarodowa nie porozumie się co do tego, co o nim myśleć.

Źródła:
Real Face of Hamas, the Murderer Of Palestinians, YouTube video, uploaded 4 sty 2009
Józef Dajczgewand, Bogumiła Tyszkiewicz, Hamas, Fatah, palestyński miraż i wojna, Planeta Terra, 5 styczeń 2009

Khaled Abu Toameh, Iran warns Hamas not to accept Egyptian truce proposal, The Jerusalem Post, Jan 12, 2009

Robert Marquand, Israel finds more sympathy in Europe, The Christian Science Monitor, 08.01.2009

Khaled Abu Toameh, From house arrests to executions - Hamas moves against Fatah 'collaborators' in Gaza. The Jerusalem Post, Jan 4, 2009

Mark Finkelstein, Zbig Brzezinski to Scarborough: 'So Stunningly Superficial, It's Almost Embarrassing To Listen To You', News Busters, 30 gru 2008

Hamas: Gaza war ends peace process, AlJazeera,

Meshaal Intervenes to Stop Hamas-Gaza from Succumbing to a Ceasefire, DEBKAfile Special Analysis, January 10, 2009

16 komentarzy:

  1. Mój Boże straszne... Nie jestem wstanie tego obejrzeć do konca. Po "mordzie masowym" mam dosyc na dlugo i dziekuje za reszte. Tam jest gorzej niz myslalam :(((((

    OdpowiedzUsuń
  2. GESTAPO!!! GESTAPO!!! GESTAPO!!!! Powinni stanąć przed TrybunaLem tak samo jak Milosevic!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trybunal Norymberski i powiesić, a nie żadne trybunały

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram poprzednika. Ich zafajdane mordy na tych filmach widać. Wyłapać co do ostatniego i powiesić.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja bym ich oddał w ręce rodzin ofiar i poczekał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oszaleliście! Jak można takie rzeczy wypisywać! Co z was za ludzie, że piszecie o linczach i wieszaniu. Czym się od nich różnicie, matoły...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni nawet nie potrafią zabijać. Gdyby ich ustawili na stojąco przed plutonem egzekucyjnym to by przynajmniej umarli szybko. A tak strzelają i strzelają, bez końca. Ten jeden co dobiegł i wystrzelił serie wygląda jakby sam uciekał zwymiotować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się dostaliście na arabskie filmy?

    OdpowiedzUsuń
  9. juura-> pozdrawiam stałego czytelnika i dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze. Po prostu wiemy co wrzucać w wyszukiwarkę YouTube. Moje tamtejsze archiwum jest dużo większe niż to co puściliśmy tutaj. Arabska obecność na YouTube jest niemal nieprzemakalna na Zachód (i nawzajem). Zresztą, mam osobiście mieszane uczucia co do YouTube. Filmy zamieszczane tam przez gazański Fatah albo po prostu tamtejszych mieszkańców, są systematycznie wyklikiwane - raz, ze względu na drastyczność, dwa, przez celowe działanie islamistów oraz ich pożytecznych idiotów z Europy, którym się wydaje, że walczą o prawo narodu palestyńskiego do samostanowienia przeciw izraelskiej nawale. Opozycja z gazy jest właściwie całkowicie odcięta od mediów, i to nie tylko arabskich. Przebija się tylko Hamas i często nikt, także na YouTube nie puknie się w głowe i nie pomyśli, że ci, co takie filmy robią, myślą, że to jedyny ślad tego jak zginęli ich bliscy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkiemu jest winna izraelska okupacja. Żydzi pokazali Palestyńczykom czym jest Holokaust. I tak mnie wytniecie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mam zamiaru cię wycinać, w komentarzach każdy pisze, co uważa. Ewentualnie radzę na przyszłość zaznaczać przy pisaniu komentarza opcję nazwa/adres url. To umożliwia wpisanie nicka, co znakomicie ułatwia pisanie odpowiedzi. Jak nie masz strony www do polecenia, to w formularzu nic nie pisz. I tak zadziala. To sposob poruszania się na wszystkich stronach Blogera, więc może ta rada ci się przyda. Co do Żydów, myślę, że masz z tym pewien problem. Czy są odpowiedzialni za islamizm AlKaidy albo w Teheranie czy w Europie? Sam wiesz, że nie. Hamas, moim zdaniem, to część procesów ktore się odbywają na bliskim wschodzie. I myślę że byś się ze mną zgodził, że to trzeba powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mimo wątpliwości, myślę że napisaliście lepszy artykuł niż te w oficjalnych mediach. Niezupełnie się zgadzam, ale macie tyle informacji, że się nie sposób nie powoływać. Piszcie dalej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oko za oko, zab za zab. Wale was intelektuale. To jest wojna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niech Żyje Wolna Palestyna!! Zydzi klamią !!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cóż... Tak to wygląda. Izraelczycy wiedzą i rozumieją dokładnie, co Hamas wyprawia w Palestynie... To, że w czasie ostatniej wojny premier Olmert powiedział w słowach, że izraelska ofensywa przyniesie także dożo dobrego Palestyńczykom żyjącym w w Gazie - dokładnie to miał na myśli. Oswobodzenie ich od Hamasu. Palestyńczycy tam boją się odezwać. Nie mogą się sprzeciwić, bo zapłacą całą rodziną... Bo zapłacą własnym życiem. Muszą dać im dostęp do domu, kiedy terroryści tego tylko zechcą. Wielu kolaboruje z Izraelem, bo ma dość takiego traktowania przez współbratymców.

    Każda matka boi się, że jej dzieci zostaną zaciągnięte do bojówek i wystąpią kiedyś przeciwko niej samej...

    No i Hamas i Fatah zagarniają całą kasę jaką dostają z Europu na rozwój i pomoc humanitarną. Idzie ona w całości na zbrojenie i na utrzymanie głów organizacji... A zwykli ludzie żyją nadal w strachu. Bez pracy, bez środków do życia, lekarstw... Jak zwierzęta...

    Bo pomoc humanitarną Hamas zagarnia i sprzedaje za ciężkie pieniądze...

    OdpowiedzUsuń