wtorek, 27 stycznia 2009

Lewica i mułłowie Iranu

Jahanshah Rashidian

Można dyskutować nad rozlicznymi wadami komunizmu i jego historycznymi błędami lub ideologiczną nieadoptowalnością do demokracji. Ale w Iranie komunizm swoiście zabarwiła współpraca z religionistami, i to jest trwała bejca, której nie usunięto od rewolucji 1979.

Typowym przykładem owego piętna w czasach po irańskiej rewolucji jest najpopularniejszy we współczesnej historii Iranu ruch marksistowsko- leninowski, Ludowa Organizacja Partyzantki Fedainów („OIPFG”). Istnieli, rzecz jasna, lewicowi intelektualiści oraz małe grupy, które nie pokłoniły się supremacji Chomeiniego. Wyraz "lewica" lub "lewicowy" w tym artykule określa tylko prosowieckie struktury polityczne, zwane Partią Tudeh oraz frakcję OIPFG zwaną Większością. Jednymi i drugimi sterował Kreml w kierunku bezwarunkowego poparcia "antyamerykańskiej” Islamskiej Republiki Iranu (IRI). Większość powstała w wyniku rozłamu w OIPFG w 1980 roku. Druga część tej partii, zwana Mniejszością, wraz z innymi lewicowymi grupami walczyła przeciwko "burżuazji" IRI - cała ta opozycja była systematycznie i stopniowo przez reżim wyrzynana, rozpędzana i rozbijana.

OIPFG został założony w końcu lat 1960tych przez młodą inteligencję i rewolucyjnych studentów. Proklamował swą walkę w 1971, kiedy to grupa uzbrojonych fedainów przejęła wiejski posterunek policji zwany “Siahkal”. W odniesieniu do absolutystycznej dyktatury reżimu szacha wierzyli, że uzyskanie wolności i sprawiedliwości społecznej jest możliwe tylko w wyniku walki zbrojnej awangardy rewolucyjnej, która w pewnym momencie przekształci się w masową rewolucję. Inne środki bez użycia przemocy, szczególnie w wyniku nieudanych doświadczeń Partii Tuddeh i Frontu Narodowego (szerokie spektrum polityczne, popierające Mohammeda Mosaddeqa), były uznawane za ułomne i nieefektywne. Te dwie główne grupy opozycyjne nie były w stanie zmobilizować ludzi przeciwko absolutystycznej dyktaturze szacha - w owych czasach zbrojnych ruchów nie etykietowano określeniami, takimi jak „terroryzm”, „awanturniczość”, czy „utopie drobnej burżuazji”.

Trzeba tu zważyć na niepokoje społeczne lat 1960tych; Francja i Niemcy były zdominowane demonstracjami studenckimi 1968 roku, we Francji niemal doszło do sytuacji rewolucyjnej. Pojawiła się jakaś liczba grup lewicowych w Niemczech, Włoszech, Francji oraz innych krajach. Uzbrojone grupy, jak IRA w Irlandii Północnej czy baskijska ETA, były zaangażowane w walkę zbrojną. Rewolucyjne wydarzenia w Ameryce Łacińskiej cieszyły się masowym poparciem ze strony europejskiej młodzieży. Nawet państwa europejskie, szczególnie zarządzane przez partie socjalistyczne lub socjaldemokratyczne, musiały uwzględniać sympatię ich inteligencji do ruchów rewolucyjnych i antyamerykańskich. Idea Castro, że "kule, a nie głosy, to droga sięgania po władzę" miały polityczny sens. Doradcą Mitterranda do spraw Ameryki Łacińskiej został Régis Debray, który walczył u boku Che Guevary w Boliwii w 1967 i był autorem książki "Rewolucja w rewolucji". Książka ta zainspirowała Fedainów.

Nie trzeba wspominać, że w owym czasie koncepcje walki zbrojnej były wolne od jakichkolwiek skojarzeń z terroryzmem czy politycznym islamem. Ogromna liczba zachodniej młodzieży o poglądach lewicowych lub alternatywnych żywiła sympatię do Ruchu Wyzwolenia Palestyny (PLO) i stąd nosiła palestyńskie chusty jako znak solidarności z palestyńskimi bojownikami. Tymczasem Front przejawiał więcej niż powierzchowne podobieństwo do budzących dziś zaniepokojenie islamistów z Hamasu czy Hezbollahu.

Choć warunki społeczno gospodarcze, które sprzyjały walce zbrojnej w Ameryce Łacińskiej, nie były podobne do warunków w społeczeństwie islamskim, takim jak Iran, walka zbrojna Fedainów była w dużym stopniu zainspirowana doświadczeniami rewolucyjnymi Ameryki Łacińskiej. Uważali, że walka zbrojna wypromuje masową rewolucję w Iranie tak, jak to się stało w Kubie. W historii pierwszych założycieli ruchu Fedainów nie znajdziesz nawet stroniczki o ich kontakcie z islamem czy o roli islamu w ewentualnej rewolucji. Tak ważny czynnik społeczny, jak islam, jest w ich analizach zupełnie nieobecny.

W przeciwieństwie do części księży w Ameryce Łacińskiej mułłowie irańscy nigdy nie pogodziliby się z kolektywizmem, socjalizmem i materializmem lewicy. Od dynastii safadyjskiej do Szacha (oprócz około 16-letnich rządów szacha Rezy) irańscy kapłani czy mułłowie zawsze utrzymywali więź z monarchią. Ten sojusz został później użyty przez władze kolonialne do podtrzymywania status quo. Po decydującej „szyityzacji” Iranu przez Safawidów w 16 wieku społeczno- polityczny wpływ mułłów stale narastał, a proces ten uległ przyspieszeniu w czasie 16letnich rządów szacha Rezy. W latach 1960tych Ajatollach Chomeini sprzeciwił się reformom szacha: rolnej i przyznającej kobietom prawa wyborcze, przez co poprowadził ruch islamski do oporu wobec „nieislamskim reformom”.

Ani prorosyjska Partia Tudeh, ani marksistowsko- leninowski OIPFG nie były w stanie wprowadzić do swoich analiz społecznych marksowskiego „religia to opium dla ludu” -- zamiast tego uważali „antyimperialistyczny” ruch muzułmański za swego strategicznego sojusznika. Nic dziwnego, że obaj eks- rywale (partia Tudeh oraz większość Komitetu Centralnego nie prosowieckiej OIPFG zwana Większością) spotkali się mimo pogłębiających się tarć, aby bezwarunkowo poprzeć „antyimperialistycznego Chomeiniego i jego islamistyczny ruch – i popierali go do momentu, gdy sami, jak inne lewicowe grupy, wpadli pod islamistyczny miecz Chomeiniego jako „bluźnierczy ateiści”.

Ale przedtem ich ślepe poparcie dla islamistycznego reżimu osiągnęło poziom zdradzieckiej współpracy z strukturami represyjnymi i prawicowymi, paramilitarnymi opryszkami reżimu – którzy na terenie całego kraju zajmowali się identyfikacją i „aresztowaniami” „agentów imperializmu”. Wykonano egzekucje na wielu tysiącach owych „agentów”, w tym na osobach niedorosłych. W rzeczywistości olbrzymią liczbę ofiar stanowili nastolatkowie oraz młodzi ludzie, domagający się podstawowych praw demokratycznych.

Klasa robotnicza, którą ta pseudolewica miała wspierać, straciła tą odrobinę praw, jaką uzyskała w czasie rewolucji, i którą nadaremno usiłowała zachować na stałe. Ich nowe, niezależne związki zawodowe, zostały zakazane i zastąpione przez islamistyczne zrzeszenia założone przez Ministerstwo Pracy. Ich udział w zyskach i przywileje, ustanowione jeszcze za szacha, zostały zlikwidowane. Zakazano prawa do strajku. Płace utrzymywano na bardzo niskim poziomie, zamknięto wiele fabryk, a ich pracowników wyrzucono na bruk bez żadnych zasiłków dla bezrobotnych. Ponieważ protestowali, islamistyczny reżim wielu robotników aresztował, osadzał w więzieniach i poddawał egzekucjom – a w tym czasie opisywane tu spektrum lewicy popierało reżim mułłów.

Ta część irańskiej lewicy nie absorbowała swej uwagi prawami człowieka, indywidualnymi wolnościami czy prawami kobiet. Dla nich istniały podziały bazujące na klasie, ideologii oraz jakichkolwiek antagonistycznych czynnikach związanych z koncepcją klasy. Z tej perspektywy selektywnie argumentowali, że krajowi kapitaliści reprezentowali interesy imperialistów, ale już rola mułłów i ich tradycyjne więzi z feudalizmem i tradycyjnym kapitalizmem były przez nich ignorowane. Słynnej książka „Historia trzydziestu lat” Bijana Jazaniego, założyciela marksistowsko- leninowskiej OIPFG, wyraża ogromne uznanie dla Ajatollacha Chomeiniego jako „rewolucyjnego” mułły wywodzącego się z „drobnej burżuazji”. Liczące sobie czternaście stuleci islamistyczne prawa szariatu, opisane w książce Chomeiniego jako Państwo Boga, “Velayt-e-Faghih”, były zdumiewająco ignorowane przez tą część lewicy. Chomeini miał te faszystowskie, mizoginistyczne i antysocjalistyczne idee jeszcze przed rewolucją 1979, ale został przez to spektrum lewicy zaakceptowany i wychwalany jako symbol walki przeciwko Szachowi. Aby skonkludować, islam jako czynnik wytwarzający nowe podziały czy monolityczne stosunki społeczne, w ogóle nie był wzięty przez lewicę pod rozwagę.

Tymczasem to właśnie religia była używana przez siły kolonialne czy wewnętrzne jako tama przeciwko demokracji i nowoczesności. Oczywiście, do pewnego stopnia na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej ruchy islamskie były czynnikiem jednoczącym, ale równocześnie władze kolonialne tolerowały je, by zapobiec wyłanianiu się demokratycznej alternatywy. Islamistyczne ruchy nie oferowały żadnych efektywnych rozwiązań dla istniejących problemów. Nie da się tak po prostu zlikwidować stanu zależności ekonomicznej, z, albo i bez islamistycznych rozwiązań. Jedynym rozwiązaniem, gwarantującym ekonomiczną niezależność, jest szybki rozwój w ramach demokratycznego i świeckiego państwa – inaczej islamskie państwa, takie jak Pakistan, Afganistan, Somalia czy Iran – pozostaną zależnymi ekonomicznie państwami klienckimi wielkich mocarstw.

Siły kolonialne respektowały, a nawet propagowały religię w Iranie, także jako sposób na konspirację. Szyiccy mułłowie w Iranie, podobnie jak chrześcijańscy misjonarze w Afryce, znani byli z zajmowanych przez nich pozycji protégés brytyjskiej administracji kolonialnej; jedni i drudzy wygłaszali kazania, by przyciągnąć ludzi do Boga, ale nie do wolności i postępu. Kolonializm z natury rzeczy pragnie utrzymywać swoje kolonie w stanie jak największego niedorozwoju, analfabetyzmu i zabobonu. Te wsteczne tendencje idą ręka w rękę z religią. Bez takich warunków wstępnych w dziejach kolonializmu plądrowanie i grabież kolonii by nie była taka łatwa.

W koloniach islamskich rolę chrześcijańskich misji wypełniała struktura islamskich ulemów, która podlegała dostosowaniu do celów kolonialnych. Administrujący koloniami nie interweniowali w kwestie dotyczące islamu czy islamskich praktyk, ale oddzielnie religii od spraw praktycznych rządu i prawa było w ich interesie. To, samo w sobie, jest interwencją w sprawy islamu. W przypadku Iranu uważa się, że w 20 wieku Imperium Brytyjskie musiało współpracować z pewną liczbą wpływowych duchownych, aby wzajemnie wzmacniać swoje wpływy i władzę. Szczyt owej wzajemnej współzależności przypadł na rok 1953 i zaplanowany przez USA i Wielką Brytanię zamach na irańskiego premiera Mossadegha, który zagroził brytyjskim interesom nacjonalizując irański przemysł naftowy. Do przeprowadzenia zamachu siły kolonialne spożytkowały najbardziej opryszkowate i reakcyjne elementy muzułmańskiego „bazaru” (tradycyjnego biznesu, zakazanego dla duchownych), którym przewodzili duchowni. Dr. Mossadegh jest jedynym demokratycznym premierem w najnowszej historii Iranu. W wyniku zamachu USA i Wielka Brytania reinstalowały w Iranie szacha na pozycji despoty.

Nawet po pierwszej w historii Bliskiego Wschodu rewolucji konstytucyjnej Iran nie mógł uwolnić się od wpływu mułłów. Wkrótce straciła sens konstytucja, która oddawała władzę w ręce ciał obieralnych. Z pomocą mułłów władza pozostała świętym darem w rękach królów, którzy od czasu Safawidów uważani są za „ziemskich reprezentantów Ukrytego Dwunastego Imama, Mahdiego”, a z kolei mułłowie uważani są za jedynych interpretatorów Imama.

Mimo podziału Iranu na sfery interesów Anglii i Rosji Iran nie został skolonizowany oficjalnie, lecz mimo to kraj utracił swoją naturalną drogę postępu, demokracji, sekularyzmu i niezawisłości. Jak dokumentuje książka F. Williama Engdahla „A Century of War - Anglo-American Oil Politics and the New World Order”, interesy brytyjskie na Bliskim Wschodzie zaczęły szczytować z chwilą, gdy jej przywódcy zorientowali się, że ropa zastąpi węgiel jako źródło energii przyszłości. Na przełomie wieków Wielka Brytania nie miała bezpośredniego dostępu do ropy i jej dostawy zależały od Ameryki, Rosji i Meksyku. Szybko zrozumiano, że taka sytuacja jest nieakceptowalna i poprzez intrygi z udziałem brytyjskiego szpiega nazwiskiem Sidney Reilly oraz australijskiego geologa i inżyniera nazwiskiem William Knox d’Arcy, Wielka Brytania zapewniła sobie prawa do wierceń od perskiego monarchy Rezy Chana. Za prawa wydobywania perskiej ropy do 1961 roku D’Arcy zapłacił 20 tysięcy dolarów w gotówce i zobowiązał się do tantiemy 16 procent od całej sprzedaży na konto szacha. Firma brytyjska, do współpracy z którą Reilly namówił d’Arcy'ego, znana była wtedy pod nazwą Anglo-Persian Oil Company – i była faktycznym prekursorem potężnego dziś British Petroleum. Popularny premier Iranu Mossadegh znacjonalizował irańską ropę, by tej grabieży położyć kres. Dwa lata później w 1953 Mossadegh został obalony przez amerykańsko-brytyjski zamach stanu, nie bez dużej pomocy ze strony przywódców duchowych kierowanych przez ajatollacha Kaszani, wpływowego mułły, który już wcześniej poprzysięgał demokratycznie wybranemu rządowi Mossadegha, że go obali.

Bardziej niż instytucji takich jak armia, służby cywilne i sądownictwo, które systematycznie ustanawiano w koloniach, kolonializm brytyjski potrzebował religii do lepszej kontroli rozległych terytoriów, jakie zdobyli w XIX wieku. Co więcej, kreowano sekty i kulty, podburzano do sekciarskich konfliktów. Wszystkie te środki torowały drogę do utrzymania stanu zależności ekonomicznej, nawet po ich fizycznym wyprowadzeniu się. Przykładem takiej „dekolonizacji” jest zdobycie niepodległości przez Indie w 1947, które szybko zaowocowało podziałem subkontynentu indyjskiego na dwa, a potem trzy państwa, na podstawie konfliktów religijnych. I takie są źródła narodzin islamskiego państwa Pakistanu z prezydentem Ayub Khanem w końcówce lat 1960tych.

Ustanowienie państw komunistycznych w XX wieku było dla niektórych muzułmańskich działaczy jak tych z Ludowej Organizacji Mudżahedinów (MEK) jako szansa antykolonializmu na wzmocnienie politycznego sojuszu przeciwko Zachodowi, a dla szyickich mułłów (jak Chomeini) „komunizm to ateizm” i dlatego go demonizowali jako “Kufr” (bluźnierstwo). Islamistyczne ruchy, a szczególnie irańscy mułłowie, postrzegali wyłanianie się marksizmu jako obcego demona, z którym należy walczyć i nie dopuszczać do mentalnej i fizycznej obecności w szyickim społeczeństwie. Aczkolwiek struktury islamistyczne mają stalinowskie metody organizacji, to są bardziej antykomunistyczne niż antyzachodnie. Ateistyczna legitymizacja komunizmu przypomina im nieustannie, że problem kultury ateistycznej może stanowić większe niebezpieczeństwo niż zachodni kolonializm. Komunizm zawsze pozostawał głównym wyzwaniem dla każdej struktury islamistycznej, przyzwyczajonej do długiej koegzystencji z Imperium Brytyjskim i hegemonią USA.

Ten antysocjalistyczny charakter ruchów islamskich w ogólności, a szczególnie szyickich mułłów w Iranie, stanowił to brakujące ogniwo, które nie pozwoliło szerokiemu spektrum irańskiej lewicy nawiązać kontaktu z rzeczywistością. Wpadli w pułapkę Chomeiniego, co ostatecznie kosztowało ich nie tylko złą reputację, lecz także tysiące ludzkich żyć.
.

Jahanshah Rashidian
Rotten Gods, 19 styczeń 2009

4 komentarze:

  1. Piszesz o "pseudolewicy" i mnie to uspokaja, bo ja sobie nie wyobrażam lewicy bez praw człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Arabowie odróżniają świeckie panstwo od wolności wyznawania religii. Dla mnie to rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gwoli ścisłości. Iran jest panstwem wielu kultur. Arabska, perska... Oni mieli cywilizację, kiedy my polowaliśmy kamiennymi grotami na bawoły ;) Tzn. To jest państwo na mapie Bliskiego Wschodu, ktore NIE zostało wykreślone "od linijki" na mapie. Wszystkie tamtejsze grupy etniczne mają dłuższe tradycje państwowe, niż my, dzikusy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I wish not agree on it. I over warm-hearted post. Specially the title-deed attracted me to be familiar with the sound story.

    OdpowiedzUsuń