poniedziałek, 8 listopada 2010

1.1 Naczelnik Kapusta ocenia miniony dzień

w: Rudy 1. Dzień pełen BRAKÓW
Słońce zachodziło za budynek więziennej administracji, ujmując jego dach w klamrę złocistej aureoli. Kapusta otworzył okno i odetchnął. Dzień był męczący. Z samego rana zaczęły się kłopoty: pojawił się BRAK. BRAK CZUJNOŚCI. Od zakończenia wojny język polski ulegał zmianom. Jak GRZYBY po deszczu powstawały nowe kombinacje liter, zazwyczaj czterech, a właściwe zrozumienie ich znaczenia wymagało długich konferencji. Zaokienny pejzaż odsłaniał doskonałą całkowitość więziennego kompleksu: obiekty z celami, magazyny, warsztaty, posterunki wartownicze, spacerniak, dziedziniec, ogród więzienny, wszystko spięte czerwoną dachówką oraz perfekcyjnym, wysokim murem z gniazdami strażniczymi i wielką, metalową bramą. Naczelnik przyglądał się kolejnym elementom krajobrazu, jak zwykle na próżno szukając w nich niedostatków. Wszystko nienagannie pasowało do siebie nawzajem, a jednak, gdyby miał jednym słowem podsumować swoje władztwo, użyłby wyrazu BRAK.

Taka jest istota władzy, myślał Kapusta. Władza to niezwykłe odkrycie, wywołujące wspaniałe uczucia, jakich nie da się zastąpić niczym innym, ale jest także pragnieniem, które nie interesuje się powtarzaniem. Ono chce więcej. Chce większej intensywności, więcej znaczenia, szybszego rozwoju. Kiedy uchwycisz władzę, naturalnie chcesz więcej. Kot głodny, kot poluje, zjada mysz, a potem śpi z pełnym brzuchem. Ale WŁADZA to pragnienie, co krąży dookoła, powtarzając wciąż ten sam wzór od nowa i nowa, bez możliwości nasycenia i odpoczynku. To pożądanie, co mnoży metafory, alegorie, chwyty retoryczne i neologizmy łudząc się, że ich narastająca ilość przybliża zadośćuczynienie: epokę PANOWANIA, która już żadnych lingwistycznych podpór nie potrzebuje. Jeśli ten obraz przywodzi ci na myśl psa goniącego własny ogon albo człowieka goniącego w piętkę, to znaczy, że znajdujesz się po niewłaściwej stronie władzy. Jesteś jej WROGIEM, a także osobistym wrogiem Kapusty – gdyż to on sprawuje władzę.

Pułkownik Bezpieczeństwa brzmi doskonale. Ale dla Kapusty to też był BRAK.

Brak generalskich epoletów.

Naczelnika nudziły konferencje o subtelnościach odróżniających sprawowanie władzy od panowania, choć je rozumiał i w rutynie zajęć dążył do osiągnięcia ich dialektycznej syntezy. Był praktykiem. Pożądał władzy równie intensywnie, co kobiet. A może bardziej? Magia pragnienia związana jest ze świeżością życia, właśnie dlatego, że ciągle się odnawia. Metaforyka niespełnialnego zaspokojenia może z miejsca, w którym jesteś, wskazywać miejsce, w którym chcesz być. Może być pożyteczną wskazówką, jak przyłożyć się do UTRWALANIA WŁADZY, aby stała się PANOWANIEM. Jeszcze nadejdzie epoka pięknej polszczyzny, choć tymczasem trzeba sprostać ogromowi zadań, a zmierzenie się z ciemnością, zanim zawita do niej światło, wymaga biegłości, gotowości, cierpliwości i zdecydowania.

Naczelnik odczuwał dumę ze swojego nazwiska.

- K A P U S T A. To Ja! - wypowiedział powoli, smakując każdą literę z osobna, obserwując Sieradzkie Więzienie. Za zakratowanymi oknami budynków powoli zanikały głosy więźniów i strażników. Ostatnie promienie oświetliły graniczną przestrzeń zwieńczoną murem, za którym jest wolność. A wrogów wolności należy zamykać, aby nie spowodowali nowej WOJNY. Tej z atomowymi GRZYBAMI.

- BRAK. To BIJE w OCZY – pomyślał Kapusta.

Naczelnik Kapusta często myślał drukowanymi literami, a jego podwładni bezbłędnie rozpoznawali, kiedy nimi mówił. Naturalnie starali się go naśladować, ale ich wielkie litery nigdy nie osiągały rozmiarów liter naczelnika, albo z wielkiej litery wymawiali słowa, którym należały się litery małe lub szeptana, wywrotowa kursywa. Wszystko im się myliło. Dlatego to on zrobił w więziennictwie karierę, został naczelnikiem i mógł im rozkazywać, a nie na odwrót. Najgorsi byli ci, co mówili kapitalikami, a myśleli literami małymi, albo odwrotnie. Musieli równocześnie myśleć, o czym myślą i myśleć, o czym mówią, i dlatego taką sytuację nazywano „podwójnym myśleniem”. W arytmetyce podwojenie oznacza więcej, podwojona liczba dwa daje cztery, a w podwójnym myśleniu wcale nie ma więcej myślenia: czasem podwójne myślenie daje mniej, a nie więcej, a czasem przynosi zero lub wręcz liczby ujemne. Wynika z tego, że ów, co wymyślił podwójne myślenie, był na bakier z Euklidesem.

Kapusta szczycił się swoją prostolinijnością: zawsze jeden i tylko jeden naczelnik Kapusta znajdował się między punktami A i B, rozciągnięty między nimi po drodze najkrótszej z możliwych, co gwarantowało, że jest linią prostą. Bo choć obowiązywała opinia, że chodzi o odcinek, nie linię, i że poza punktami A i B nie ma nic, to naczelnik lubił myśleć, że jednak coś tam jest. Nicość także jest Czymś, powiadał tajemniczo kobietom, a one to brały za improwizację poetycką. Ale w gruncie rzeczy kwestia obszarów zlokalizowanych poza punktami A i B nie była istotna. Naczelnik po prostu lubił ludzi do niego równoległych, a od myślenia o podwójnym myśleniu zawsze bolała go głowa. BRAK wiązał się ściśle z NIEDOBOREM, choć nie zawsze, uważał naczelnik. Niekiedy oznaczał wręcz nadmiar, jak na przykład wtedy, gdy produkowano nóż z drugim ostrzem zamiast trzonka. Ale dzisiaj chodziło o BRAK w tym pierwszym znaczeniu, a nawet bardziej, bo szło nie o NIEDOBÓR, a PUSTKĘ. Pustkę w magazynie, który w sprawozdaniach bynajmniej nie był pusty. Rano poinformował go o niej rozdygotany sekretarz egzekutywy Kulik, wcześniej dzieląc się tą wiedzą z każdym, kogo po drodze spotkał. W więzieniu huczało od informacji wymawianych kursywą, co sprawowania WŁADZY bynajmniej nie ułatwiało.

Obecność innych ludzi oznajmiały dźwięki. Obecność Kulika wiązała się z przeciągami, w każdym sensie tego słowa.

2 komentarze: