Marion i Herb Sandler |
Kim są Sandlerowie?
Od 1963 roku budowali korporację oszczędnościowo -pożyczkową Golden West Financial Corporation. Analitycy rynków finansowych podają, że Oakland dzięki Golden West awansowało na drugie w USA miasto w tej branży. Małżonkowie dzielili się obowiązkami: Herb był dyrektorem wykonawczym i strategiem, Marion zajmowała się wszystkim związanym z relacjami z klientami. Przetrwali krach na rynku kredytowym z lat 1980tych, gdyż nie udzielali "pustych pożyczek": byli ostrożni i wielką wagę przykladali do zarządzania ryzykiem. W trakcie krachu Herb okazjonalnie zeznawał przed Kongresem na temat tego, co uważał za nieprawidłowości na rynku kredytowym. Niewątpliwie Sandlerowie mieli talent do rynku bankowego: za ich 39-letniej kadencji firma notowała 19% przyrost wartości akcji rocznie - niebywały, długoterminowy wynik, który media skomentowały, że Golden West to najlepsza maszyna do robienia pieniędzy na świecie.
W 2006 roku Sandlerowie (wtedy oboje po 70tce) sprzedali Golden West za 25 miliardów dolarów i szybko doinwestowali swoją relatywnie niewielką fundację dobroczynną o kwotę 1,4 miliarda, co nobilitowało Sandler Foundation do grona 30 największych fundacji dobroczynnych w USA. Sandlerowie przenieśli się do San Francisco, osobiście nadzorują swoją fundację wraz z trzema innymi członkami rady i planują ewentualnie zasilić ją resztą swoich pieniędzy.
Wydawca (wtedy) The Wall Street Journal Paul Steiger opisuje panstwa Sandlerów jako "ludzi o poczuciu obywatelskości, niejako zorientowanych na projekty lewicowe i progresywne". Od końca lat 1980tych Sandlerowie finansują wiele organizacji non profit, w tym Human Rights Watch, American Civil Liberties Union oraz Acorn; figurują wśród największych darczyńców na założenie Center for Responsible Lending, są również wymieniani wśród nielicznych w USA darczyńców, finansujących badania podstawowe.
Sandlerów trudno posądzić o wybujałe ego. W przeciwieństwie do innych filantropów, czyniących wokół siebie dużo szumu, Herb i Marion Sandler rozdają swe pieniądze po cichutku. Wyróżniają się jeszcze czymś innym - podejściem. Nie czekają, aż zgłoszą się do nich ludzie z pomysłami. Sami generują idee, które następnie przekuwają w czyny. Zamiast finansować istniejącą organizację, chętnie rozpoczynają nowy projekt i znajdują gwiazdę, która go poprowadzi. Na pewnym poziomie Herb i Marion Sandlerowie są częścią nowej fali amerykańskich filantropów, których Matthew Bishop z The Economist nazywa "filantrokapitalistami": są to bogaci przedsiębiorcy, nie bojący się ryzyka i wielkich planów, gotowych wydać wielkie pieniądze, ale i domagających się rezultatów oraz pewnej kontroli nad sposobami wydatkowania.
Jednym z ich pomysłów było dziennikarstwo śledcze, na które postanowili wydawać 10 milionów dolarów rocznie. Steiger napisał dla nich plan założenia organizacji non-profit zatrudniającej około 25 reporterów i wydawców, którzy mieli prowadzić dochodzenia śledcze kalibru, jaki nawet największe media uważają za luksus. Sandlerowie część pomysłów Steigera odrzucili, ale też powiedzieli mu, że projekt sfinansują, o ile on będzie nim kierował. Po wahaniach i rozterkach Steiger zgodził się. ProPublica otrzymała w 2010 roku Nagrodę Pulitzera za dziennikarstwo śledcze, a w 2011 za dziennikarstwo krajowe.
Sandlerowie otwarcie krytykują innych filantropów. "Trudno, żeby filantrop poczynił jakąś różnicę, jeśli nie jest gotowy wydać rzeczywiście poważnych pieniędzy" - mówią. A od czego się zaczyna nowy projekt?
- Od gniewu! - mówi Herb Sandler. - Zaczynasz się wściekać, kiedy ci z władzą wykorzystują ją dla pognębienia tych bez władzy. To może być korupcja polityczna....
- Albo oszukańcze kredyty - dodaje Marion Sandler.
W 1988 roku w wieku 61 lat zmarł brat Herba, Leonard. W takich wypadkach wielu filantropów upamiętnia zmarłego finansując budowę skrzydła szpitala i nadając mu jego imię. Ale Sandlerowie postąpili inaczej. Leonard popierał prawa człowieka, więc Sandlerowie wpłacili około 30 milionów dolarów na Human Rights Watch. Dlaczego akurat HRW?
- Bo to dobrze zarządzana organizacja, sporządzają raporty, dzięki którym można śledzić rezultaty, a także nie marnują pieniędzy - odpowiada Herb. Oboje Sandlerowie nienawidzą biurokracji. Przeprowadzili solidne badania organizacji, zajmujących się prawami człowieka. Decydującą wagę miało też to, że HRW zarządzał wtedy Aryeh Neier, któremu Sandlerowie ufali (później Neiera podkupił Soros, żeby zarządzał jego Open Society Institute.)
Założyciel Center for Public Integrity Chuck Lewis mówi, że Sandlerowie są bardzo żywo zainteresowani zarządzaniem w organizacjach non profit, i że z niesmakiem obserwują, jak wiele z nich jest źle zarządzane: "Zarządzanie to jest ich fetysz. Są na tym tle absolutnie zwariowani. Kim są liderzy? Skąd się wywodzą? Czy ich organizacja rośnie, czy maleje? Rygorystycznie wszystko sprawdzają, bardziej, niż inni".
"Ale nie są mikromenadżerami" - uzupełnia Jim McKerrow, szef Sandler Center for Basic Research in Parasitic Diseases. “Tylko chcą wiedzieć, jak są wydawane ich pieniądze. W moim przypadku sprawdzali nie tylko to, co robię, ale także mnie osobiście. Dostawałem telefony od kolegów, że rozmawiali z Sandlerami." Organizacja McKerrowa dostaje pieniądze co roku. McKerrow nie musi uzasadniać Sandlerom swoich wydatków codziennych czy kwartalnych, ale musi się cieszyć ich zaufaniem, że właściwie używa pieniędzy.
Taka właśnie jest metoda Sandlerów na filantropię: najpierw sprawa, którą chce się zajmować, potem człowiek, który będzie szefem i dwa razy "zet": zaufanie i zarządzanie. Jeśli filantrop nie jest zadowolony z biegu rzeczy, niech zainicjuje nową organizację non- profit. “Jesteśmy ludźmi biznesu" - mówi Marion. - "Nie boimy się startupów". Herb dodaje "szukamy wielkich dziur, które możemy wypełnić, a to niekiedy oznacza zaczynanie czegoś nowego." Dobrym przykładem jest kwestia astmy, na którą choruje sama Marion. Małżonkowie doszli do wniosku, że w badaniach i leczeniu astmy panuje stagnacja, choć liczba chorych - szczególnie w wielkich miastach - stale rośnie. Zamiast więc sponsorować istniejące programy, zdecydowali się założyć Sandler Program for Asthma Research. Program tym się różni od innych, że jego głównym celem jest "podkradanie" naukowców z innych dyscyplin z nadzieją, że będą mieli nowe pomysły.
Właśnie dlatego w 2003 państwo Sandlerowie, kiedy zapragnęli dofinansować progresywną politykę, to nie wpłacili dotacji na żaden istniejący tank. Założyli Center for American Progress, fabrykę idei, która z założenia miała być liberalną przeciwwagą dla największych prawicowych tanków jak Heritage Foundation czy Cato Institute. Jej szefem został John Podesta, były szef sztabu w Białym Domu za administracji Clintona.
W momencie założycielskim ryzyko było spore. Dotacje na badania medyczne sprawdzasz po raportach na temat stanu prac nad nowym lekiem, ale w dziedzinie tak amorficznej, jak polityka, trudno znaleźć równie bezdyskusyjne kryterium oceny. Sandlerowie byli świadomi, że rezultaty będą trudne do zdefiniowania i zmierzenia. Postawili na człowieka, pogodzili się z ryzykiem i raczej mieli nadzieję na sukces niż się go domagali. Jak jest dzisiaj? CAP zwielokrotnił sukces ProPublica. Nie tylko Bloomberg podaje, ze "Center for American Progress" dzisiaj jest jeśli nie duchem, to literą polityki Obamy.
ciąg dalszy: Wojna idei
ciąg dalszy: Wojna idei
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz