czwartek, 22 lutego 2007

Piotr Malawski: A udawanie dziennikarza to nie hańba?

Po przeczytaniu artykułu zatytułowanego „Hańba – udawali morderców” opublikowanego w Fakcie nr 25 (995) z dnia 30 stycznia 2007 na stronie 9 doznałem prawdziwego szoku. Mam wrażenie, że autor opisywał w ogóle jakąś inną imprezę, odbywającą się w innym miejscu i czasie. Autor tego paszkwilu opisuje jakiś „zlot”. Prawda jednak jest taka, że w tamtym miejscu i czasie nie odbywał się żaden zlot.

Inscenizacja pt. „PRZEŁAMANIE 2007” była tylko jednym z punktów oficjalnej imprezy odbywającej się już od kilku lat pod nazwą „RAJD KARABANOWA”. W programie tej imprezy poza inscenizacją były też: bieg rekreacyjny, rajd Karabanowa, złożenie kwiatów pod pomnikiem upamiętniającym majora KARABANOWA, wystawa fotograficzna, kiermasz i inne atrakcje. Ponadto patronami tejże imprezy były między innymi: Gmina Międzyrzecz, Międzyrzecki Ośrodek Sportu i Wypoczynku oraz Trasa Turystyczna „Ostwall”. Na plakacie reklamującym imprezę można było przeczytać, że jest to: „IMPREZA POD HONOROWYM PATRONATEM DOWÓDCY WOJSK LĄDOWYCH”. Była to całkiem oficjalna i legalna impreza, do tego stopnia, że czescy rekonstruktorzy, którzy również w niej występowali, dostali oficjalne pozwolenie na przewóz przez granicę działającej (ale na ślepą amunicję) broni palnej.

Autor artykułu w sposób całkowicie nierzetelny i niedbały opisywał to, co działo się podczas inscenizacji. Przykładem braku rzetelności, a przede wszystkim dokładności - wynikającej przecież z dziennikarskiego obowiązku - może być przeinaczanie faktów, jak również nadużywanie sformułowań w stylu „bezwstydnie bawili się”. Zamiast zająć się sumiennym opisem wydarzeń, dziennikarz poszukiwał taniej sensacji.

Jeżeli ktoś zamierza napisać relację z imprezy, w trakcie której ma odbyć się rekonstrukcja historyczna lub inscenizacja batalistyczna (nie będę tutaj szczegółowo opisywał, czym oba pojęcia się różnią), powinien najpierw zdobyć podstawową wiedzę, o co w tym wszystkim chodzi.

Pojęcie „rekonstrukcja historyczna” określa zjawisko nazywane w języku angielskim jako „reenactment”. Ruch ten wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych. Tam właśnie - już w kilkanaście lat po uzyskaniu niepodległości - pierwsi rekonstruktorzy przebierali się w charakterystyczne czerwone mundury piechoty brytyjskiej oraz stroje kolonistów, odtwarzając poszczególne fragmenty bitew i potyczek z okresu wojny o niepodległość (1775 - 83). Nie czas to jednak ani miejsce na opisywanie szczegółów zjawiska określanego mianem rekonstrukcji historycznej; można jedynie dodać, że chociażby corocznie odbywająca się w Polsce inscenizacja bitwy pod Grunwaldem, to też element ruchu rekonstrukcyjnego, a występują tam ludzie poprzebierani w stroje rycerzy Zakonu Krzyżackiego - który, jak wiemy, też taki niewinny nie był...

Kiedy odtwarzanie żywej historii obejmuje okres II wojny światowej, na polu bitwy pojawiają się różne formacje walczące w tym konflikcie – zarówno Wojsko Polskie, Armia Krajowa, formacje Armii Czerwonej (w tym także NKWD) oraz formacje Niemieckie (również SS). Trochę śmiesznie by wyglądało gdyby po polu biegali tylko ludzie w mundurach Wojska Polskiego… Tak na marginesie, to aby nikomu nic złego się z niczym nie kojarzyło, można by odtwarzać bitwy z II wojny przy pomocy np. krasnoludków i gnomów… tylko czy to by było dobre?

Idąc dalej. Ciekaw jestem, jak miałyby wyglądać filmy obejmujące swą tematyką okres II wojny bez aktorów w mundurach niemieckich formacji wojskowych. Czy Hans Kloss też powinien być zakazany? A może na starość oberwie się też panu Emilowi Karewiczowi, który występował przecież w mundurze zbrodniczej formacji, i to publicznie, bo w filmie? W jakich mundurach powinni występować aktorzy w kręconym właśnie serialu „Halo Hans!”, może w strojach kowboi i Indian? Film filmem, teatr teatrem, a inscenizacja inscenizacją. Podczas inscenizacji historycznej rekonstruktorzy są właśnie AKTORAMI przebranymi w historyczne stroje odpowiadające okresowi, jaki odtwarzają.

Jak można nazwać kogoś wykonującego określoną pracę, w tym wypadku piszącego relację, i to nie zadając sobie minimum trudu, aby poznać temat o którym pisze, używając w stosunku do opisywanych przez siebie osób epitetu „idiota”?

Autor tegoż krzykliwego artykułu nie zadał sobie nawet trudu aby przeczytać ulotki informacyjnej wydanej przez organizatorów obchodów rocznicy przełamania Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Gdyby to zrobił, przeczytałby między innymi: „Rok 1945 to zakończenie wojny: - w którą zaangażowane było 61 państw, - ok. 110 milionów ludzi powołano pod broń, - ok. 50 milionów ludzi zginęło, - która trwała sześć długich lat. Ogrom zniszczeń, ogrom ofiar, wielkie szkody wyrządzone zabytkom, kulturze oraz gospodarce – zamieniło wiele miast i wsi w ruinę (…) Widowisko, które przygotowaliśmy, ma przypomnieć te tragiczne czasy, zainteresować młode pokolenie tamtymi wydarzeniami. Nie jest naszym zadaniem gloryfikowanie żadnej ideologii tamtych lat. NIGDY WIĘCEJ WOJNY – dlatego też należy zabiegać, by nigdy się nie powtórzyły te straszne czasy, a pamięć o nich ma być ostrzeżeniem.”.

Ponieważ sam czasami zajmuję się dziennikarstwem, zgodziłem się na podanie swoich danych osobowych, wierząc w uczciwość i rzetelność dziennikarskiej profesji. Miałem nadzieję, że osoba pisząca relację z takiej imprezy, wierna będzie zasadom wykonywanego zawodu i postara się zdobyć jak najwięcej autentycznych informacji dotyczących relacjonowanej przez siebie imprezy.
Oczywiście Pan ukrywający się pod pseudonimem ”DUT” nie raczył zapytać kogokolwiek z organizatorów, w jakim celu jest organizowana.

Rekonstrukcją historyczną zajmuję się na poważnie od ponad pięciu lat, w tym czasie wziąłem udział w kilkudziesięciu inscenizacjach batalistycznych. Jestem członkiem dwóch działających legalnie stowarzyszeń Grup Rekonstrukcji Historycznej. Grupy te zajmują się odtwarzaniem różnych armii. Zarówno jednostek rosyjskich, polskich, niemieckich, żołnierzy Armii Krajowej jak i Oddziałów Powstańczych walczących w Powstaniu Wielkopolskim.

Insynuowanie, iż podczas inscenizacji mogło dojść do demonstrowania sympatii profaszystowskich, zbulwersowało mnie osobiście najbardziej. Jako aktywny działacz ruchu antyfaszystowskiego bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z tego, czym był faszyzm. Byłem jednym z założycieli organizacji antyfaszystowskiej Anty Nazi Front. Mogę jeszcze dodać, iż znam wielu rekonstruktorów, którzy byli zaangażowani w ruch antyfaszystowski, lub wręcz byli jego założycielami w Polsce. Ja osobiście jestem zdecydowanym przeciwnikiem wszelkich systemów totalitarnych, takich jak faszyzm czy komunizm.

Jeszcze jedna uwaga – jeżeli ktoś zarzuca uczestnikom imprezy w Pniewie, biorącym udział w inscenizacji, iż „udają miłośników historii”, to wnioskować można, więc że sam jest prawdziwym miłośnikiem historii i znawcą tematu. Jeżeli zaś ta sama osoba pisze, że w inscenizacji brali udział „młodzi Polacy zafascynowani legendą SS,” to dlaczego sam zauważa jedynie ludzi przebranych w mundury SS i nie wspomina słowem o ludziach przebranych w mundury Armii Czerwonej, a zwłaszcza „niewinnego” NKWD? W relacji oraz na zdjęciach zostali umieszczeni głównie ludzie w mundurach SS. Wnioskować więc można, że ten "prawdziwy miłośnik historii" albo sam szuka taniej sensacji, albo sam jest zafascynowany „legendą SS”...

Wielokrotnie po inscenizacjach rozmawiałem z ludźmi oglądającymi nasze widowiska, także ludźmi starszymi, i nigdy nie spotykałem się z wrogością. Nie raz trzeba było podczas rzeczowej dyskusji wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Pamiętam, gdy po jednej z inscenizacji na Westerplatte rozmawiałem z grupą kombatantów (między innymi byłymi żołnierzami AK), którzy nie tylko doradzali nam, mówili o taktyce, opowiadali jak to wyglądało w rzeczywistości. Mówili też, że ich zdaniem takie widowiska przyczyniają się do upamiętnienia wydarzeń, jakie oni przeżyli. Gdy po inscenizacji Powstania Warszawskiego ludzie biorący udział w rekonstrukcji spotykali się z kombatantami walczącymi w Powstaniu, nikt nie miał do nikogo żadnych pretensji. Byli AK-owcy nie widzieli nic złego w tym, że część rekonstruktorów była przebrana w mundury niemieckie, a nawet mundury SS. Na pytanie o odczucia można było usłyszeć: „-Przecież SS też tutaj walczyło”, „sam do takich strzelałem…” – dodał z uśmiechem jeden z kombatantów. Ludzie ci przeżyli koszmar wojny, sami brali w walce bardzo aktywny udział, lecz rozumieli doskonale, że jeżeli ma być to inscenizacja, czyli odtworzenie historii, to powinny być przedstawione obydwie strony konfliktu.

Autor tegoż artykułu pisze też: „Choć noszenie uniformów zbrodniczej organizacji SS jest w Polsce zakazane, nikt nie zwrócił im uwagi! Policjanci z przymrużeniem oka patrzyli na idiotów w mundurach”. Nie będę dyskutował z autorem w aspekcie prawnym, zapewne prawo zna on lepiej ode mnie. Mam tylko jedno zastrzeżenie – mianowicie, jeżeli ktoś uważający siebie za prawowitego obywatela i osobę praworządną zauważa, iż popełniane jest przestępstwo, powinien zgłosić to natychmiast organom upoważnionym do wpływania na obywateli, aby respektowali prawo. Idąc dalej – jeżeli osoba ta widzi w pobliżu stróżów prawa i wie, że popełniane jest przestępstwo, ma obywatelski obowiązek powiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, jeżeli zaś tego nie robi, to pośrednio bierze współudział w przestępstwie.

Publiczne określanie innych osób mianem „idiotów” również nie jest całkiem zgodne z prawem... a już na pewno bywa tytułem do wystąpienia na drogę prawną.

Zasadniczym celem takich widowisk jest nie tylko promocja regionu, lecz również ocalenie historii przed zapomnieniem. Przypominając wydarzenia historyczne chcemy równocześnie, by ludzie zdali sobie sprawę z tego, czym była wojna, ile pochłonęła ofiar i ile cierpienia przyniosła ze sobą. Kategorycznie sprzeciwiamy się natomiast posądzaniu nas o sympatie czy propagowanie przez nas faszyzmu, komunizmu (obydwie te ideologie uważamy za równie zbrodnicze i nieludzkie) lub jakiejkolwiek skrajnej ideologii. Naszym założeniem jest przede wszystkim przedstawianie wydarzeń historycznych, a nie gloryfikowanie którejkolwiek ze stron.

Tak na marginesie – widowiska takie pokazują raczej heroizm i bohaterstwo zwycięskiej Armii Czerwonej, która, jak wiadomo, dokonywała równie potwornych zbrodni jak formacje hitlerowskich Niemiec... Swoimi działaniami chcemy tylko upamiętniać pewne epizody historyczne, mamy jednocześnie nadzieję, że dla wielu - szczególnie młodych - ludzi, takie widowiska batalistyczne będą ciekawsze, niż niejedna nudna lekcja historii. Być może dzięki temu poważniej zainteresują się oni szeroko rozumianą tematyką związaną z historią.

1 komentarz: