Jedną z waszyngtońskich afer 2010 roku był ustawiony poza nakazanymi prawem przetargami kontrakt Departamentu Obrony dla psychologa Martina Seligmana, wart 31 milionów dolarów. W okolicach Pentagonu nie jest to kwota porażająca czy unikalna. Wiadomość przeminęłaby bez większego echa, gdyby nie to, że Seligmana ostatnio kojarzono w mediach jako ojca duchowego psychologów wojskowych lub zakontraktowanych, którzy współtworzyli program tortur.
Generał George Casey od lipca 2004 do lutego 2007 był szefem sił USA w Iraku, a następnie z nominacji Busha został szefem sztabu w Pentagonie. Jego oczkiem w głowie był program psychologicznej szkoły przetrwania dla armii. DoD uzasadniało bezprzetargowe zatrudnienie Seligmana jego "unikalnymi umiejętnościami", których "nikt inny nie jest w stanie zapewnić". Casey odszedł na emeryturę kilka miesięcy później, w kwietniu 2011. Jeśli kontrakt zachował ważność, to Seligman może zacząć wszystko od nowa.
Torturowanie psów, które stało się podwaliną jego teorii wyuczonej bezsilności, zaczęło się na Uniwersytecie Pensylwanii w 1967 roku. Martin Seligman zamykal psy w klatkach i poddawał je losowo powtarzanym szokom elektrycznym. Po pewnym czasie psy kompletnie załamywały się i nawet nie próbowały unikać bólu czy uciekać z klatek, mimo, że eksperymentator zostawiał drzwi otwarte; zdradzały kliniczne objawy zbliżone do chronicznej depresji.
Według raportu Biura Odpowiedzialności Profesjonalnej Departamentu Sprawiedliwości z lipca 2009 głównym celem tortur z epoki Busha była właśnie "indukcja stanu wyuczonej bezsilności".
Oto w grudniu 2001 odbyło się spotkanie w domu Seligmana. Uczestniczyli w nim między innymi James Mitchell, jeden z psychologów, którzy pomogli założyć i poprowadzić program tortur w CIA, oraz Kirk Hubbard, wtedy dyrektor Behavioral Sciences Research w CIA. New York Times opisał to spotkanie jako "faktyczny start programu". Seligman zaslynął także apelem do środowisk naukowych na stronie Fundacji Edge: "Dzisiaj doradca naukowy Prezydenta powinien wspierać ukierunkowanie nauk przyrodniczych i społecznych na wygranie wojny z terroryzmem. Po pierwsze i najważniejsze."
Niektórzy lekarze ogólni i psychologowie posłuchali wezwania z taką intensywnością, że raport Krajowego Związku Psychologów z 2009 stwierdza, że lekarze ci naruszyli kodeks norymberski, zakazujący przeprowadzania eksperymentów na ludziach.
Do zebrania dowodów o udziale lekarzy w torturowaniu ludzi przyczyniła się prestiżowa organizacja "Lekarze dla praw człowieka". Założona w 1986 roku przez niewielką grupkę lekarzy, w 1997 roku otrzymała Nobla za wkład w kampanię przeciwko minom przeciwpiechotnym. W 2005 roku sporządzili szczegółowy raport o torturowaniu więźniów w Iraku, Afganistanie i Guantánamo Bay. W sierpniu 2009 opublikowali 6-stronicowy dokument "Wspieranie tortur: łamanie etyki zawodowej służby zdrowia oraz praw człowieka wymienione w raporcie Inspektora Generalnego CIA z maja 2004 roku".
W czerwcu 2010 opublikowali raport zatytułowany "Eksperymenty w torturach. Dowody badań i eksperymentów na ludziach we "wzmocnionym" programie przesłuchań"
W styczniu 2011 magazyn"Science" publikuje artykuł ekspertów Lekarzy dla praw człowieka (Dr. Scott Allen, Dr. Allen Keller, and Dr. Vince Iacopino) pt. "Zła nauka użyta do usporawiedliwiania i wspierania tortur oraz eksperymentów na ludziach".
Według raportu Komitetu Sił Zbrojnych Senatu z listopada 2008 roku oraz raportu inspektora generalnego CIA z 2004 roku, CIA oraz Pentagon po raz pierwszy zwróciły się do psychologów z SERE o "interrogation assistance" właśnie pod koniec 2001 roku.
Z całą pewnością wezwania Seligmana posłuchali psychologowie SERE: dr. Bruce Jessen i dr. James Mitchell. Jest spora szansa, że Mitchell był jedną z osób rezydujących w Starych Kiejkutach.
Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologów (American Psychological Association - APA) nie wypowiada się w sprawie udziału psychologów w programie tortur - być może ze względu na to, że Seligman przez jakiś czas był szefem tej organizacji. Istnieje również więź finansowa: Mitchell i Jessen założyli w 2005 roku, a więc kiedy jeszcze pracowali dla CIA, "konsultingową" firmę "Mitchell, Jessen & Associates". W zarządzie firmy znaleźli się też Roger Aldrich, były szef SERE, pracownik kontraktowy SERE David Tate, Joseph Matarazzo, były prezydent American Psychological Association, a także Randall Spivey, były szef sekcji Operacji, Polityki i Nadzoru w JPRA. Media podają, że biznes torturowy był "nieaktywny" od 22 października 2009, a według informacji zamieszczonej na stronie Sekretarza Stanu znajduje się dziś na liście firm, które zakończyły działalność.
Do kolejnego kontaktu Seligmana z twórcami programu tortur doszło już wiosną 2002. Książka Jane Jane Mayer "The Dark Side" z 2008 roku informuje, że Seligman poprowadził trzygodzinny wykład dla szkoły SERE marynarki wojennej. W aranżowanie wykładu Seligmana zaangażowany był Kirk Hubbard - ten sam, który w grudniu odwiedził Seligmana w jego domu.
Hubbard przyszedł na wykład. Słuchaczami Seligmana byli również Mitchell i jego partner w zakładaniu rządowego programu tortur, kolejny psycholog SERE nazwiskiem Bruce Jessen. Według Seligmana na widowni siedziało od 50 do 100 pracowników SERE, a celem wykładu było omówienie "jak amerykańscy żołnierze i amerykański personel mogliby użyć tego, co zwane jest wyuczoną bezsilnością, do stawiania czoła torturom i przeszkodzeniu porywaczom w osiągnięciu sukcesu w przesłuchaniu."
Seligman mówi dzisiaj, że nie posiadał odpowiednich uprawnień bezpieczeństwa, więc nie dyskutowano z nim o szczegółach programu tortur CIA, a wręcz go poinformowano, że metody CIA nie obejmują "przemocy" czy "brutalności". Jego koledzy twierdzą, że zrezygnował wtedy z wynagrodzenia (choć zwyczajowo bierze 20 - 30 tys dolarów za wykład). Raport Senatu powiada jednak, że właśnie wiosną 2002 roku Jessen (partner Mitchella) napisał "szkicowy plan eksploatacji" (draft exploitation plan) do wykorzystania na więźniach, a pewna liczba pracowników SERE zaangażowała się w rozwój programu tortur.
Raport Senatu podaje, że właśnie od wiosny 2002 i w ciągu kolejnych dwóch lat "przedstawiciele SERE wspierali rząd w programie przesłuchań więźniów. [....] Równocześnie czołowi przedstawiciele rządu wykorzystywali wiedzę i bezpośrednie zaangażowanie SERE w przesłuchania." Prawdopodobnie przez czysty przypadek wśród rekwizytów, jakimi później posługiwali się przesłuchujący, były także klatki dla psów, obroże i smycze.
Ludzie w takich sytuacjach reaowali jak psy Seligmana. Po torturach jedna z osób zczęła się masturbować: "...aż się obawialiśmy, że sobie zrobi krzywdę. Zachowywał się jak małpa w ZOO". W wywiadzie z Agnieszką Kublik Steve Kostas brytyjski prawnik torturowanego w Polsce Abu Zubadya mówi, że jedną z trudności procesowych jest stan psychiczny jego klienta: "Prawdopodobnie z powodu metod przesłuchań cierpi na zaniki pamięci. Nie pamięta twarzy swojej matki ani wielu szczegółów z osobistego życia. To nie ułatwia kontaktu." Obywatel niemiecki Khaled el-Masri został porwany "przez pomyłkę", poddany torturom, a kiedy się okazało, że nie jest terrorystą, wywieźli go i po prostu wyrzucili na szosie. Był właścicielem kebabowni i ojcem pięciorga dzieci. Dzisiaj bywa agresywny, ma kłopoty z policją i z powodu zaburzeń psychicznych znajduje się pod opieką psychiatry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz