Zawsze to ciekawe, dowiedzieć się, czego konkretnie Leszek Miller do Polski nie sprowadził (według jego własnych słów). Ale wyborcy głosują nogami. To lewicowy wyborca powinien podjąć decyzję o tym, czy chce tak być reprezentowany, czy nie, i jaką politykę akceptuje, jakiej nie. Miller został jedną z twarzy SLD nie tylko na nadchodzące wybory, ale i na czas polskiej prezydencji w UE: to on stał przed kamerami telewizji, gdy SLD uskarżało się, że nie chcą być z prezydencji "wygumkowani". Otóż dzięki ewentualnej gościnności Leszka Millera w latach 2002-03, czyli za rządów SLD, oraz jego dealowi z mniejszościowym (jak się okazało), skrajnym skrzydłem amerykańskiej Partii Konserwatywnej skupionym wokół Busha, wygumkowana z Unii Europejskiej mogła być cała Polska. Polskiej prezydencji mogłoby w ogóle nie być. Polska mogła utracić nie tylko prezydencję, ale i prawo głosu w UE - 28 listopada 2005 roku komisarz sprawiedliwości Unii Franco Frattini ogłosił, że dowolne państwo członkowskie UE, za zgodą którego CIA prowadziła na jego terenie tajne więzienie, będzie miało zawieszone prawo głosu.
I zawsze jeszcze możemy to prawo utracić- gdy z innych źródeł udowodni się Polsce, że nie tylko, że wyraziła zgodę na torturowanie ludzi, ale i potem aktywnie mataczyła w prowadzonych śledztwach. Odpowiedzialnością karną Millera zajmuje się prokuratura, ale to wyborcy mogą Millera z polityki "wygumkować". A może i całe SLD - skoro SLD czyni Millera swoją twarzą, to podpisuje się pod tym, co Miller robił. I powinno ponosić konsekwencję swojej decyzji.
O czym mówią dokumenty? Więźniów można pozbawiać snu dłużej niż tydzień. Można ich przetrzymywać nago, karmić wyłącznie płynami, rzucać o ścianę 30 razy z rzędu. Więźnia z insektofobią można zamknąć w pudle z owadami. Można wyziębiać. Wreszcie, wolno podtapiać (mema Biura Radcy Prawnego Departamentu Sprawiedliwości Busha określały podtapianie jako "najbardziej traumatyczną metodę wzmocnionych technik przesłuchań": więźnia przywiązuje się do lekko nachylonej deski, ze stopami wyżej niż głowa. Twarz więźnia owija się szmatą, na którą wylewa się wodę, powodując jego równoczesne topienie i duszenie się.
Można wywoływać hypotermię - umieszcza się nagiego więźnia w celi o temperaturze nie przekraczającej 10 stopni Celcjusza i regularnie polewa się go zimną wodą, żeby szybciej tracił ciepło. Woda o temperaturze 10 stopni często prowadzi do śmierci w ciągu godziny (prokurator federalny właśnie stawia zarzuty sprawcom śmierci jednego z więźniów w ten sposób "przesłuchiwanych". Dla przyspieszenia reakcji organizmu dodatkowo przykuli go do zimnej, betonowej ściany). Można za pomocą kajdanek i łancuchów wymuszać wielogodzinne stanie w pozycji, w której cała masa więźnia podtrzymywana jest przez jeden czy dwa mięśnie, wywołując ból, a potem niewydolność mięśni. Dozwolone są silne, wielokrotne uderzenia w brzuch - ale otwartą dłonią, gdyż lekarze asystujący w programie tortur stwierdzili, że od ciosów pięścią można umrzeć. Można policzkować, gdyż policzkowanie powoduje nie tylko ból, ale przede wszystkim strach. Można więźniem potrząsać za ubranie od przodu, o ile wcześniej się więźnia nie rozebrało. Potrząsanie wywołuje poczucie bezradności.
Więźnia można zakuć w pozycji stojącej aż do 180 godzin, w tym czasie można go polewać wodą, żeby nie zasnął na stojąco. Z dokumentów odtajnionych przez administrację Obamy wynika, że więcej niż 12 więźniów pozbawiono snu przez co najmniej 48 godzin, troje lub więcej przez więcej niż 96 godzin, a jeden nie spał przez ośmiodniowe maximum. Istnieje również dokument przedłużający okres pozbawiania snu do 11 dni.
Mema niekiedy odnosiły się również do konkretnych przypadków, jak ten dotyczący więźnia z insektofobią. Memo wysłane do radcy prawnego CIA wyraża zgodę na zamknięcie więźnia w pudle z owadami, ale przestrzega przed możliwym oskarżeniem o tortury. Aby oskarżenia uniknąć, "należy wcześniej poinformować więźnia, że owady nie posiadają żądeł powodujących śmierć lub znaczący ból" -poucza memo.
Jedno z mem radcy prawnego Departamentu Sprawiedliwości związanych z poszukiwaniem prawnego uzasadnienia metody podtapiania - z 10 maja 2005 roku - stwierdza, że więzień może być podtapiany co najwyżej sześciokrotnie podczas dwugodzinnej sesji. Wymagana jest obecność lekarza: jeśli więzień nie odzyska oddechu po podniesieniu do pozycji siedzącej, lekarz ma wykonać tracheotomię. Innymi słowy, duszenie i topienie człowieka wg administracji Busha zaczyna być torturą dopiero za siódmym razem w ciągu dwóch godzin. Do sześciu razy w dwugodzinnym cyklu nazywa się "wzmocnionym przesłuchaniem". A cykle mają to do siebie, że je zawsze można zacząć od nowa. Czyli w torturowaniu więźniów w Kiejkutach uczestniczył nie tylko "Albert", ale także co najmniej jeden lekarz.
Dokumentacja ujawniana przez administrację Obamy, informacja wyciekająca z Pentagonu i CIA do dzisiaj wywołuje wstrząsy. Okazuje się, że w czarnych dziurach CIA (black sites) nie tylko torturowano ludzi wbrew Konwencjom Genewskim. Jest gorzej. Na ludziach przeprowadzano eksperymenty z udziałem lekarzy ogólnych i psychologów, dzisiaj potocznie nazywanych "doktorami Mengele". Wbrew propagandzie, że tortury służyły wydobywaniu informacji z terrorystów, dokumenty mówią, że celem tortur była tzw. "eksploatacja więźnia", który to termin wyjaśnimy później. Jednym z celów czarnych dziur mogła być też dystrybucja odpowiedzialności: dokumenty sugerują, że Biały Dom od początku zdawał sobie sprawę z prawnych konsekwencji swego postępowania. Dlatego nawet w wewnętrznym obiegu dokumentów używa eufemizmów wszędzie tam, gdzie chodzi o tortury. Odpowiedzialność karna za "wzmocnione techniki przesłuchań" czy "zestaw procedur alternatywnych" może być łatwiejsza do uniknięcia, jeśli część dowodów znajduje się w dyspozycji krajów ościennych, szczegolnie tych, o demokracji nie istniejącej lub wadliwej, gdyż będą stawiać opór choćby ze względu na to, jak traktują własnych więźniów. Takie przyczyny (oraz pieniądze) mogły być podstawą współpracy CIA z Karimovem (Uzbekistan), który swoich (i CIA) więźniów przypalał prądem, topił, wrzucał do basenu z szczurami oraz gotował żywcem. Zresztą, oba terminy wymyśliło i wprowadziło do urzędowego obiegu Biuro Radcy Prawnego Departamentu Sprawiedliwości. To samo biuro zaopatrzyło Biały Dom w nowatorską definicję terminu "tortury".
Jeśli będzie się na te kraje wywierać presję, by dowodów nie ujawniały (a według depesz, które "przeciekły" do WikiLeaks, taka sytuacja miała miejsce w śledztwach prowadzonych w Niemczech i Hiszpanii. Powodów, dla których prokurator Mierzewski został odsunięty od śledztwa w momencie, gdy szykował się do postawienia zarzutów Leszkowi Millerowi - jeszcze nie znamy. To oficjalnie wyjawione mediom brzmi surrealistycznie, ale Mierzewskiego nie musieli wycofywać Amerykanie. W zupelności wystarczyliby koledzy Millera), a wreszcie, gdyby i to nie wyszło, można liczyć na tradycyjną niechęć USA do udzielania zgody na ekstradycję obywateli amerykańskich.
Jeśli chodzi o polskie śledztwo, można się spodziewać, że ewentualna amerykańska presja na wyciszanie będzie słabła w czasie. Po pierwsze, ze względu na przecieki dotyczące niemieckiego i hiszpańskiego śledztwa, Amerykanie muszą być ostrożniejsi. Po drugie, ze względu na aktualny wysyp "głebokich gardeł" - agenci terenowi CIA nie chcą być jedynymi, którzy pójdą siedzieć: przecież zgodę na program tortur podpisała sama Rice! Sypią, przeciekają, a nawet piszą książki. Po trzecie, administracja Obamy znalazła się w tej sprawie w kleszczach - z jednej strony lobby militarne jest potężne, wpływowe i zdeterminowane, by swoje straty ograniczyć do odpowiedzialności politycznej, nie karnej, a z drugiej - brak wyraźnych decyzji Białego Domu spowodował odtworzenie się tzw. "większości McCaina", która swego czasu zbuntowała się przeciwko Bushowi i doprowadziła do całkowitego zakazu tortur w USA. Co jak co, ale Obama nie pójdzie na wojnę z Kongresem w obronie głowy Leszka Millera czy jednej z wielu czarnych dziur CIA. I tak już wszyscy wiedzą. George Bush sam to publicznie przyznał 6 września 2006 roku. Za to McCain pisuje op-eds dla Washington Post, w których odbiera argumenty zwolennikom programu tortur, przytaczając dowody, że to nie tortury doprowadziły USA do Bin Ladena, a Demokraci grożą administracji Obamy, że jeśli będzie zanadto ustępował lobby militarnemu, to powołają w Kongresie Komisję Prawdy.
Wątpliwe, czy w Kiejkutach ograniczano się do jednej techniki, podtapiania. Skoro podtapiano, to tym bardziej stosowano techniki "mniej traumatyczne". Zresztą, zwykle stosowano je łącznie. Istnieje ślad w dokumentach. Raport Specjalny Generalnego Inspektora CIA z 2004 roku, częściowo odtajniony w 2009, wymienia agenta identyfikowanego jako "Albert". Rezydował właśnie w polskiej bazie CIA w Kiejkutach. Przesłuchując więźnia nazwiskeim Abd al-Rahim al-Nashiri Albert przekroczył nawet gumową granicę procedur zaakceptowanych przez Departament Sprawiedliwości Busha. Albert przystawiał do głowy więźnia pracujące wiertło oraz pistolet półautomatyczny, z którego "strzelał". Więźnia zostawił nagiego, z kapturem na głowie. Anonimowi pracownicy CIA powiedzieli Associated Press, że Albert jest byłym agentem FBI pochodzenia egipskiego, który przeszedł do pracy w CIA. On oraz jego oficer nadzorujący (identyfikowany jako Mike) otrzymali wtedy reprymendę za "przesadę". Albert przeszedł na emeryturę, ale powrócił do CIA jako kontraktowy szkoleniowiec dla agentów operacyjnych. Obecnie nie pracuje dla CIA. Według aktualnego dyrektora CIA żaden z uczestników programu tortur już dla CIA nie pracuje - ani poprzez zatrudnienie bezpośrednie, ani jako pracownik kontraktowy.
Zeznania więźniów CIA, skądinąd podejrzanych o terroryzm, nie są jedynymi dowodami. Po pierwsze, materiały źródłowe z czasów administracji Busha. Mimo niszczenia dokumentacji, w tym taśm video, mimo zacierania śladów, administracja Obamy ma co ujawniać. Także badania medyczne torturowanych osób (komórkowe, wątroby, badania na włosach) dostarczają niezależnych potwierdzeń na długotrwałe głodzenie, stres komórkowy wywoływany długotrwałym bólem, etc. Fatalna rola służb medycznych CIA też już nie podlega wątpliwościom.
Do zebrania dowodów natury medycznej przyczyniła się prestiżowa organizacja "Lekarze dla praw człowieka". Założona w 1986 roku przez niewielką grupkę lekarzy, w 1997 roku otrzymała Nobla za wkład w kampanię przeciwko minom przeciwpiechotnym. W 2005 roku sporządzili szczegółowy raport o torturowaniu więźniów w Iraku, Afganistanie i Guantánamo Bay. W sierpniu 2009 opublikowali 6-stronicowy dokument "Wspieranie tortur: łamanie etyki zawodowej służby zdrowia oraz praw człowieka wymienione w raporcie Inspektora Generalnego CIA z maja 2004 roku"
https://s3.amazonaws.com/PHR_Reports/aiding-torture-2009.pdf
W czerwcu 2010 opublikowali raport zatytułowany "Eksperymenty w torturach. Dowody badań i eksperymentów na ludziach we "wzmocnionym" programie przesłuchań"
https://s3.amazonaws.com/PHR_Reports/Experiments_in_Torture.pdf
W styczniu 2011 magazyn"Science" publikuje artykuł ekspertów Lekarzy dla praw człowieka (Dr. Scott Allen, Dr. Allen Keller, and Dr. Vince Iacopino) pt. "Zła nauka użyta do usporawiedliwiania i wspierania tortur oraz eksperymentów na ludziach".
http://www.sciencemag.org/content/331/6013/34.summary
Relacje amerykańskie w zupełności wystarczają, by Polacy poszerzyli swoją wiedzę na temat tego, co mogło się dziać w Starych Kiejkutach. Osobną kwestią jest moralna, polityczna i karna ocena postępowania Leszka Millera. Tu Polacy mieliby lepsze pojęcie o gościnności Millera, gdyby poznali treść umowy, pod którą się podpisał. Śledztwo w sprawie Kiejkut wszczęto za rządów PO. Ale śledztwa mogą się toczyć w trybie zamkniętym dla publiczności lub otwartym. Z PO wywodzi się aktualny Prezydent RP i to on podejmie w tej sprawie decyzję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz