„The situation in Iraq is grave and deteriorating.” To zdanie, od którego rozpoczyna się Raport The Iraq Study Group, na czele z Jamesem Bakerem i Lee H. Hamiltonem przejdzie do historii polityki. Ponadpartyjny Raport - Baker reprezentuje w nim konserwatystów, Hamilton Demokratów – napisany w tonie realpolitics, oddaje wielką przegraną neokonserwatystów i próbę wycofania się prezydenta Busha w kierunku starego Busha, czyli przejście na pozycje bardziej wyważonej, klasycznej polityki amerykańskiej na Bliskim Wschodzie.
W dniu dzisiejszym, w środę, 7 grudnia, Raport zdominował dosłownie wszystko inne w Waszyngtonie i zdaje się oddawać nastroje większości amerykańskiej elity władzy. A więc gorzkie zdanie sobie sprawy z rzeczywistej sytuacji w Iraku oraz próba realistycznego podejścia do Syrii oraz Iranu w rozwiązaniu problemów na Bliskim Wschodzie. Syria i Iran! Jeszcze kilka miesięcy temu nie wykluczano uderzenia militarnego na Iran, wymieniano to państwo jako przykład islamofaszyzmu, zaliczano do „osi zła”. Jeszcze kilka dni temu Iran był jednym najbardziej dyskutowanych punktów w dialogu pomiędzy posłami Parlamentu Europejskiego a członkami Kongresu. A dzisiaj Hamilton tłumaczy, że prawdopodobnie trzeba zacząć z Iranem rozmawiać w sprawie Iraku, bo i USA i Iran mają wspólny interes uporządkowania sytuacji w tym kraju.
Należałem do tych na lewicy, którzy jednoznacznie poparli obalenie reżimu Saddama Husajna drogą militarną. Zresztą stosunek do tej interwencji przebiegał i przebiega w poprzek partii politycznych, nie mieści się w tradycyjnych podziałach na lewicę i prawicę. Najważniejszym przedstawicielem polityki Busha w Europie był przecież Tony Blair, przywódca brytyjskiej Partii Pracy. Wydawało nam się, że należy obalać dyktatury, przynosić wolność uciemiężonym także, jeżeli inaczej nie można zmienić systemu to przez interwencję militarną z zewnątrz. Jednym słowem, że Irakijczycy będą mieli więcej wolności nawet w warunkach amerykańskiej okupacji militarnej niż w warunkach reżimu Sadama Husajna. Modelem dla takiego myślenia była amerykańska okupacja militarna Niemiec i Japonii po II wojnie światowej, udany przykład tworzenia demokracji liberalnej przy braku na początku pełnej suwerenności państwowej. Nie jestem pewien czy byliśmy w błędzie, jakby na to wskazywał dzisiejszy stan Iraku, walki pomiędzy szyitami a sunnitami, faktyczny podział kraju, przemoc, poczucie chaosu i słabość państwa. Myślę, że to społeczeństwo, przy wszystkich nieszczęściach, które na niego spada, jest jednak bardziej wolne niż w czasach dyktatury, że przed młodzieżą stoi otwartych więcej szans życiowych, że Bagdad może się stać ważnym miastem w tym rejonie świata, centrum handlowym, finansowym, kulturowym, powrócić nawet do znaczenia, które to miasto miało w VIII, IX wieku n.e., że Irakijczycy mogą twórczo wykorzystać dla siebie to amerykańskie zaangażowanie w Iraku. Amerykanie przynoszą tam nie tylko oddziały specjalne ale także najnowsze technologie, stypendia dla młodzieży do studiowania na amerykańskich uczelniach, system finansowy, że paradoksalnie Bagdad jest podłączony do wszystkiego co najnowocześniejsze i najbardziej dynamiczne we współczesnym świecie.
Tutaj w Waszyngtonie, po południu raport jest już na mieście, w nocy kupuję tą ponad sto stronnicową książkę w mojej ulubionej księgarni w Barnes & Noble w Georgetown. Miasto wibruje, wszędzie wyczuwa się otwarcie, zapach kawy, tolerancję na inność, swobodę myśli. Jestem myślami w Polsce. Co się z nami stało? Pan „Tymoteusz” stawia kwestię na tym blogu o przyczyny słabości debaty politycznej w Polsce. No, rzeczywiście polski raport, którym wszyscy żyją od kilku dni dotyczy badania DNA posła Łyżwińskiego. Niesłychany upadek polityki polskiej. Wie Pan, ryzykuję hipotezę, że jedna z przyczyn tego stanu rzeczy wynika z historii kształtowania się kultury narodowej, z braku szerszego oddźwięku Reformacji w Polsce, tej rewolucji intelektualno-moralno-obyczajowej, która legła u podstaw nowoczesności u większości narodów europejskich. Ostatecznie Ameryka, Nowa Anglia była dziełem sekciarzy religijnych, którzy uciekali z Europy do Nowego Swiata w poszukiwaniu wolności religijnych. Z drugiej strony Włochy są także krajem rzymsko-katolickim a jednak mają świetne gazety, bardzo rozwinięte społeczeństwo obywatelskie, dobre uczelnie, ożywione debaty intelektualne. Więc co, komunizm? Ale ja pamiętam rok 1980. Przepełnione domu kultury, robotników czytających książki, wielkie debaty w prasie, w kawiarniach, w klubach studenckich. Społeczeństwo, które wyłoniło się komunizmu było prawdziwym społeczeństwem obywatelskim. Podziemie „Solidarności” wydało na początku lat osiemdziesiątych tony książek, które chyba ktoś wtedy czytał, analizował ich treść i przesłanie. I teraz to skarlenie.
Niezrozumiałe, że z tamtego okresu tak mało zostało i że dyskurs narodowy jest teraz w rękach dewotów i populistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz