niedziela, 10 grudnia 2006

Niesmak

Jeśli ekscesy seksualne Samoobrony miały miejsce, to pozostali politycy musieli o nich wiedzieć, rzecz miała bowiem miejsce w hotelu poselskim. Jeśli młode kobiety były molestowane, jeśli 4 lata temu uzależniano wypłatę zaległych poborów od świadczeń seksualnych, to dlaczego nie miały się do kogo zwrócić po pomoc?`

Odpowiedź każdy może sobie znaleźć sam, w archiwach tygodnika "Nie", który od 17 lat opisuje kobiety biegające nago po hotelowym korytarzu, telewizyjne kanały porno w hotelowych pokojach, kobietę, która złamała kończynę wyskakując przez okno przed niechcianym seksem, ABW dowożące panienki z agencji towarzyskich służbowymi samochodami, etc. etc. Wszystko za publiczne pieniądze. Teraz Urbanowi nareszcie uwierzą, że zawartość artykułów "NIE" bynajmniej nie jest płodem zwyrodniałej wyobraźni komucha. Jedyna gazeta, która pisała prawdę o III RP od samego początku.... Ale skąd się w ogóle wzięły partie populistyczne, Samoobrona i LPR, i skąd się wzięła ich popularność?

Moment powstawania partii populistycznych jest dosyć dobrze opisany w politologii. Pojawiają się lub zdobywają znaczący sektor elektoratu, gdy zatkane są normalne kominy robienia kariery, a zarazem kwestionowana jest legitymizacja społeczna sceny politycznej. Ale to nie jest bunt, choć operuje taką retoryką. Nie jest to nawet ruch na zmianę sytuacji. W systemie kronistycznym partie populistyczne sa wygodne dla elit władzy. Kanalizują protest społeczny, a zarazem łatwo się poddają kontroli, gdyż zbudowane są na ogół hierarchicznie - wystarczy przekupić czy zintegrować liderów, a nie trzeba się przejmować elektoratem protestu. Dlatego PO dopiero teraz, a nie przed ostatnimi wyborami wpadla na pomysł, by nie dopuszczać do sprawowania mandatu poselskiego osob z wyrokami. Przed wyborami spodziewali się, że będą rządzić. W trakcie wyborów potrzebowali Samoobrony do odbierania głosów SLD i PSL, a LPR - do odbierania głosów PiSowi. Ponieważ to nie wystarczało w wyborach prezydenckich, to kandydata Włodzimierza Cimoszewicza odbierającego głosy Donaldowi Tuskowi "załatwili" za pomocą pani Jaruckiej, kampanii medialnej wokół sfałszowanych (jak się okazało) dokumentów oraz presji na rodzinę kontrkandydata (afera z córką i dziwnymi przepływami finansowymi, o których ucichło natychmiast, jak kontrkandydat się wycofał):

"Tancerz pierwszy - media. Cały dzień oglądałem TVN 24. Stacja, której gwiazdami są tak wybitni polityczni szołmeni jak płk. Miodowicz i prok. Wasserman, z wielkim mistrzostwem, wręcz fantastycznie, udawała, że nie miała z tym wszystkim nic wspólnego. Jakby to nie oni pokazywali dziesiątki razy w ciągu dnia tego samego Miodowicza wymachującego fałszywką Jaruckiej, jakby to nie oni przywoływali Wassermana do komentowania wszystkiego, choć doskonale, z góry wiadomo, co on powie. [...] Tancerz drugi - pułkownicy. Cimoszewicza wykończyli ci sami ludzie, co zawsze. Miodowicz, Brochwicz - oni byli na froncie. Ale za kurtyną, za którą PO chowa swoje tajemnice, są jeszcze Bartłomiej Sienkiewicz i Piotr Niemczyk. Czterech funkcjonariuszy tajnych służb w najbliższym otoczeniu Donalda Tuska, to dużo nawet jak na partię, o której związkach z tajnymi służbami opowiadano dowcipy. Oficerowie utopili Cimoszewicza zgodnie ze najlepszą tajniacką sztuką, bez dwóch zdań. Lewe dokumenty, lewy świadek, rozkołysanie zawsze chętnych do alty-SLD-owskiej draki mediów, marsowe miny, międlona na okrągło troska o "prawdę", potem prokuratura, która nieodmiennie przystępuje do roboty, choć dobrze wie, że to robota polityczna. Gdy sprawa nabiera już własnego rytmu, gdy "niezależni" dziennikarze sami już pilnują, żeby draka żyła, główni aktorzy znikają - zniknęła pani Jarucka, pan Brochwicz rozchorował się, pan Miodowicz zamilkł i też zniknął. " (Marek Barański, "Tańcząc na trupie Cimoszewicza" )

Pan Miodowicz zniknął, pojawił się pan Komorowski, do którego przyszła pani Aneta Krawczyk.

Dla profitu, jakim jest rzadzenie, warto było znieść perspektywę Leppera i Giertycha urządzających happeningi na mównicy sejmowej. Dla profitu, jakim jest obalenie aktualnego rządu, warto się dzisiaj na Leppera i Giertycha oburzać. Ale już nie warto popierać propozycji PiS zmiany w ordynacji wyborczej na partyjno - większościową (wygrana partia miałaby zapewnioną większość parlamentarną, co umożliwiłoby jej spokojne rządzenie, a zarazem doszłoby do marginalizacji partii populistycznych) - bo nie o spokojne rządzenie chodzi, i nie odpowiedzialność, tylko władzę. Jak najszybciej, jak najwięcej i jak najmniejszym wysiłkiem.

Barański w artykule "Tańcząc na trupie Cimoszewicza" wymienił "tancerza trzeciego", Borowskiego: "W tym przypadku nawet słów szkoda." Może jednak nie szkoda? Porozmawiajmy o III RP. Zanim pułkownicy wyciągnęli mu Jarucką, Cimoszewicz dał wykład w Fundacji Batorego zatytułowany "W obronie III RP" - "W Polsce nie ma kryzysu" - powiedział. Ciekawe, czy dzisiaj myśli to samo, hodując żubry w Białowieży ....

W krajach III świata rządy pułkowników są nieprzyjemną, ale normą. Powodem do niesmaku jest intelektualna miernota ich samych oraz grających z nimi mediów. Od początku tej kadencji próbują obalić rząd PiS. Cały dramat polega na tym, że nie potrafią. Uczestnikom zamieszek węgierskich nikt nie nakazywał uczestnictwa pod groźbą kar finansowych dla niezdyscyplinowanych zadymiarzy. Pani, która wie, kto jest ojcem jej dziecka, jest lepsza od pani, której się wydaje, że wie. Scenariusz "przyszły panie do Gazety Wyborczej" to jednak nie to samo, co "przyszedł Rywin do Michnika". Szantaż PO, że poprze budżet w zamian za ustąpienie rządu, oznacza, że PO uważa ten budżet za dobry, ale jego realizację nie od jego jakości uzależnia. Propozycja urządzenia wyborów na wiosnę z równoczesnym zakazem startowania "osób z wyrokami" to już zakład psychiatryczny. Pozbawianie kogoś biernego prawa wyborczego mocą decyzji politycznej a nie wyroku sądowego to przejaw liberalnego panstwa prawa?

W liberalnym państwie prawa pozbawianie kogoś praw publicznych uważane jest za karę wymierzaną w bardzo szczególnych przypadkach, na czas określony oraz w odniesieniu do pewnej grupy przestępstw. Wyroki ulegają zatarciu w zależności od typu przestępstwa, etc. etc. Człowiek pozbawiony przez Tuska praw wyborczych miałby prawo wytoczyć państwu polskiemu proces i by go na pewno wygrał, razem z wysokim odszkodowaniem oraz perspektywą zarządzenia nowych wyborów na skutek zakwestionowania praworządności tych zorganizowanych przez Tuska. Czy da się zapobiec sprawowaniu mandatu poselskiego przez osoby skazane w liberalnym panstwie prawa? Da się. Ale na pewno nie w horyzoncie 3miesięcznym, a taki termin zaproponował Tusk. Chyba że miał na myśli wyrzucenie do kosza na śmieci połowy kodeksu karnego i szeregu ustaw, z ustawą zasadniczą włącznie.

Chyba tak jest, że zgodnie z tradycją PRLowskich kasyn ci pułkownicy po prostu piją. Piją od 17 lat, coraz więcej i coraz częściej, i dlatego ich pomysły są coraz gorsze, w miarę znikania materii szarej w ich mózgoczaszkach. A co gorsza, ci co się ich słuchają i popierają, uważają się za "wykształciuchów". I to jest właściwy powód do niesmaku. Rzeczywiście, nie ma kryzysu w III RP. To ona sama jest jednym, wielkim kryzysem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz