piątek, 20 kwietnia 2007

Andrzej Szmilichowski: Chaotyczne sny ludzi ranek budzi

Każdy człowiek śni, ale nie wszyscy sny pamiętają. Wiele ludzi ma sny, w których czują się bezradni i nie wiedzą co z sobą począć w pogłębiającym się, niepokojącym chaosie. Co oznaczają sny, czy są projekcją stresów którym jesteśmy poddawani, majakami pracującego na jałowym biegu mózgu, a może są czymś zupełnie innym? Tłumaczenia fenomenu snów można mnożyć: medyczne, mistyczne, wróżbiarskie (krążące po świecie senniki egipskie) i tak dalej. Poznajmy jeszcze jedną koncepcję, jest równie dobra jak każda inna.

Uszkodzone dusze

Pełne chaosu sny mogą być skutkiem wizyt duchowych bytów, które przy transformacji doznały uszkodzenia. Pewna ilość dusz, przy przekraczaniu granicy świata materialnego, traci z jakichś powodów podświadomość lub świadomość, które odłączają się i gdzieś znikają. Podświadomość ma w swojej dyspozycji bank pamięci, gdy więc znika, pozostawia osamotnioną świadomość, a ta pragnąc czegoś dokonać zawodzi, gdyż brak jej pamięci. Z kolei dusza pozbawiona świadomości jest jak dziecko we mgle, podświadomość nie wsparta intelektem świadomości nie wie co ze sobą począć, krąży bez celu, plecie bzdury na seansach spirytystycznych, hałasuje, straszy.

Te uszkodzone duchowe byty mogą zawłaszczać nieświadomie ciała innych ludzi, w jakiś sposób wyciszać rdzenną podświadomość i zajmując jej miejsce produkować owe chaotyczne i często bezsensowne senne majaki.

Precz intruzie

Takimi niekompletnymi i zdezorientowanymi duszami wydają się być poltergeisty i inne zjawy, które ludzie niekiedy widują w starych domach, w szpitalach, na cmentarzach. Brak im świadomości lub podświadomości, i zaniepokojone niezrozumiałym stanem w którym się nagle znalazły, poszukują ratunku w świecie fizycznym, jedynym świecie który znają, nie zdając sobie sprawy, że go bezpowrotnie opuściły. A jeśli znajdą jakąś psychiczną szczelinę, napotkają osobę po ciężkich przejściach lub medialnie wrażliwą, wsuwają się w jej ciało uważając, że nie czynią nic złego, są przekonane iż to ich własne ciało. Dokonując takiego „zaboru” usypiają niejako pierwotną podświadomość i rozsiadają się wygodnie w „swoim” ciele.

Dawno temu i zupełnie przypadkowo, uświadomiłem sobie obecność tych nieproszonych lokatorów i ogromnie mnie to irytowało. Wypowiadałem im stanowczo lokal, wyklinałem, przemawiałem do rozsądku, argumentowałem: Popatrz jak wygląda ciało do którego wszedłeś, to przecież nie twoje ciało! Kim jesteś intruzie! Wynoś się w tej chwili! Precz! Co ja się z nimi nawojowałem!

Dopiero pewien stary norweski różczkarz, gdy mu o tych kłopotach opowiedziałem, uspokoił mnie. Co się handryczysz? – mówił. Zostaw je w spokoju, przecież ci tak znowu bardzo nie przeszkadzają! Wyświadcz im tą uprzejmość i pozwól być w twoim ciele. Są biednymi, zagubionymi i zdezorientowanymi duszami. Daj im trochę czasu, a odsapną, nabiorą sił i sobie pójdą!

I tak się stało, uspokoiłem się i tylko od czasu do czasu sprawdzam czy nie ma nowych. Dziś myślę, że to nawet dobry uczynek. Jak przygarnąć bezdomnego.

Wymodlić zło

Takie i podobne wywody napotykają najczęściej protesty. To jakieś wymysły, bzdury, produkt czystej imaginacji i nic więcej!

Może. Być może są to tylko działania ludzkiej życzeniowej wyobraźni. Ale nie zapominajmy, że to co wiemy o psychice i jej możliwościach, o sposobach i rodzajach wymiany informacji, o światach zamieszkałych przez inteligentne istoty na wyższym niż nasz poziomie rozwoju i w innych wymiarach, nie pozwala na żadne kategoryczne stwierdzenia.

Nasza dotychczasowa wiedza o obszarach istnienia pozamaterialnego jest minimalna, prawie żadna. Poza tym, z natury rzeczy nie ma możliwości empirycznych doświadczeń, a innego dowodu nie nauczyliśmy się jeszcze akceptować.

Stale jednak poszukujemy, a nie mogąc znaleźć rozwiązań na drodze empiryki, posługujemy się myśleniem. Na przykład: Czy negatywna modlitwa (pod „modlitwa” rozumiem aklamację nie koniecznie religijną), modlitwa służąca jednemu celowi - szkodzeniu, może działać, czy w ogóle może istnieć? Czy może funkcjonować w świecie stworzonym przez dobrego Boga, działająca spirytualnie możliwość czynienia krzywdy drugiemu człowiekowi?

Biblia w wielu miejscach mówi o klątwach. Jezus przeklął drzewo figi i uschło, apostoł Paweł uczynił magika ślepcem, profeta Eliza spowodował, że niedźwiedzie zjadły czterdzieścioro dwoje dzieci, ponieważ naśmiewały się z jego łysiny. Klątwa jest orężem kahunów haitańskich, słyszy się przy różnych okazjach o skutecznych działaniach wiedźm, szamanów, bab zamawiających.

Modlitwa może nieść w sobie negatywne konsekwencje. Zanosząc modły o czyjeś zdrowie, jednocześnie prosi się o uśmiercenie milionów bakterii, prosząc o uzdrowienie z raka, prosimy o zniszczenia tkanek rakowych. Prośba: Boże spraw aby to stanowisko otrzymał mój syn! Jest jednocześnie prośbą aby nie otrzymał go nikt inny. Jakby nie było, klątwy czy negatywne modlitwy (co na jedno wychodzi) są wołaniem do Boga o jego gniew na coś lub kogoś.

Może modlitwa (jak wszystko co nas otacza) ma swoją tak pozytywną jak i negatywną stronę? Fenomen polaryzacji obserwujemy na co dzień, obejmuje wszelkie aspekty życia, taka jest logika ludzkiego istnienia – awers rewers. Może więc i modlitwa działa w obie strony, może uzdrawiać i może zabijać? To mieściłoby się w ludzkiej logice.

Bezmyślna energia

Nie będzie chyba wielkim błędem gdy założymy, że energia stwórcza, pra-energia, nie jest ani dobra ani zła. Rozumowanie dopuszczające taki podział wydaje się być emocjonalne i lokalnie ziemskie, produkt inteligencji tej planety. Załóżmy, że ludzkości się powiodło i Dobro zwyciężyło, czy nie naruszylibyśmy w ten sposób niezbędnego balansu? Konstrukcja pozbawiona przeciwwagi chwieje się.

Pójdźmy tym tropem krok dalej. Czy być tak może, że owa energia, powołana do istnienia jakimś aktem, jest bezmyślna? Nie myśli, działa tylko! Może w tym tkwi najgłębszy sens posiadania przez człowieka wolnej woli myślenia i działania? Mamy w ręku dwusieczny miecz i możemy z niego korzystać jak sobie chcemy.

Mój świat jest w moich rękach

Życie w którym bierzemy udział, a przede wszystkim jak się w nim zachowujemy, wygląda tak, jakbyśmy byli na poziomie psucia zabawek. Przed nami, miejmy nadzieję już niedaleko, następny etap – rozumnej nimi zabawy.

Dla części ludzi drugi etap już się rozpoczął, przestali psuć, ale daleko im jeszcze do zrozumienie w jakiej zabawie biorą udział. Gdy do tego etapu dotrzemy, gdy zrozumiemy powszechnie na czym zabawa polega i do czego ma doprowadzić, może okazać się, że żadne podziały nie istnieją.

Ta druga strona medalu, negatywna strona, wydaje się równie potrzebna jak dobra. Zło, wydając pojedynek Dobru, prowokuje nas, stawia w pozycji wyboru, aktywizuje do działania. Może jednym z założeń ludzkiego istnienia jest, abyśmy byli prowokowani, a alternatywność jaka nas zewsząd otacza, to dany nam przywilej? Umiejętność odczuwania zła może być jednym z tych darów, daje wszak szansę uczenia się na błędach, zapobiega stagnacji. Przyjmując możliwość takiej koncepcji, alegoryczny Raj byłby stagnacją, przynajmniej z perspektywy istotek psujących zabawki. W końcu jeżeli na błędach się uczymy, co znaczy grzech?

Chcemy tak żyć jak żyjemy

Pozwalając sobie na takie dywagacje, zbliżamy się nieuchronnie do myśli, iż świat jest precyzyjnie taki jaki chcemy aby był. A to, że jesteśmy z niego zadowoleni albo niezadowoleni, jest naszym własnym wyborem, osobistym oprogramowaniem.

W budowie osobistego świata oczywiście pomagają i służą radą rodzice i bliscy, nauczyciele, tradycje, religie, idee, ale nawet jeśli sobie tego w pełni nie uzmysławiamy, ponosimy za swoje życie wyłączną osobistą odpowiedzialność.

Odpowiedzialność za stan umysłu i duszy tu i teraz, w konkretnym momencie życia, ponosimy sami i nie ma co się zasłaniać protezami: religią w której wzrastamy, ideą w którą wierzymy, lub tym czym najbardziej lubimy się zasłaniać - niezależnymi od nas okolicznościami. Wszelkie zależności i powiązania budujemy sami i sami odpowiadamy za wszystko: nie idee, nie religie, nie Jezus i Matka Boska, nie Budda, nawet nie sam Pan Bóg w niebiesiech – m y s a m i, po to otrzymaliśmy od Niego wolną wolę myśli i działania.

To wcale nie jest najprzyjemniejsza perspektywa, być w takim sensie i rozmiarze dorosłym. Przyzwyczailiśmy się kaprysić, zwalać winę na innych, zmyślać, udawać. A przede wszystkim umiemy narzekać, jesteśmy specjalistami w zanoszeniu pretensji do losu iż niesprawiedliwie nas traktuje. To zaś prowadzi prostą drogą ku naszej ulubionej konstrukcji - zrzucanie z pleców odpowiedzialności za własne uczynki i życie.

A gdy życie przypiera do muru tak, że już sobie z nim poradzić nie jesteśmy w stanie, wtedy dopiero budzi się częstokroć pragnienie oczyszczenia duchowego. Spoglądamy pokornie w niebo, pochylamy główkę i z głębi swego strachu, szepczemy paciorek za paciorkiem i bijemy się w piersi. A następnie podnosimy z klęczek w przekonaniu, żeśmy czegoś dokonali. Anioły muszą świetnie się bawić obserwując nas!

Uzmysłówmy to sobie raz jeszcze. Precyzyjnie wszystko w czym uczestniczymy, życie, jest Boskim produktem, ale to my sami ponosimy za nie wyłączną odpowiedzialność. Oznacza to między innymi, że w najgłębszej warstwie świadomości wiemy, że wybraliśmy je sami, chcemy tak żyć jak żyjemy. A fakt, iż tego sobie na poziomie świadomości nie uzmysławiamy i popłakujemy uważając iż krzywdzeni jesteśmy, unaocznia tylko skuteczność tresury, jakiej z własnej woli się poddaliśmy. W snach również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz