czwartek, 12 kwietnia 2007

Kłamco, podyskutuj z Michnikiem o jego procesach.

Wchodzisz na katalog Forum - Regionalne - Małopolskie - Kraków, tam znajdziesz kolejny katalog z następującymi podtytułami: "Komunikacja i inwestycje", "Małopolska i powiaty", "Restauracje i puby", "Architektura", "Kraków - galeria", "Oferty", "Sport", "Kto nami rządzi", "Opinie i komentarze", "Szkoła i studia". Kliknij na "Kto nami rządzi". Tam znajdziesz wątek umieszczony przez redakcję Gazety Wyborczej pod artykułem Piotra Stasińskiego "Michnik i kłamcy" z 10 kwietnia.

zrzut ekranuArtykuł Stasińskiego został opublikowany w dziale Opinie, skąd komentarze trafiają zwykle do analogicznie nazwanego forum. Stąd się pewnie bierze zdziwienie forumowiczów, którzy zadają pytanie, czemu komentarze do artykułu spadły akurat tam? My też nie wiemy, dlaczego zdaniem redakcji Gazety Wyborczej Michnik rządzi Krakowem. Może chodzi o Wawel?

Jednym z kłamców wymienionych w artykule z imienia i nazwiska, jest profesor Andrzej Zybertowicz, który w publikacji "Żurnaliści pod wpływem autohipnozy" zamieszczonej w "Rzeczpospolitej" z dnia 14 marca 2007 napisał: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Stasiński broni Michnika przed tym kłamstwem następującymi słowy: "Co najważniejsze, Michnik ma świetną opozycyjną biografię z czasów PRL. Był antykomunistą, kiedy to naprawdę kosztowało. Kiedy odwaga nie była tak tania jak antykomunizm dzisiejszy."

W odpowiedzi przedsądowej opublikowanej 10 kwietnia w "Rzeczpospolitej" Zybertowicz odmawia przeprosin i polemizuje z zarzutem fałszowania życiorysu Michnika całym mrowiem argumentów, między innymi cytując anegdotyczną historyjkę z bloga Wojciecha Sadurskiego: "z relacji telewizyjnej z procesu zabójców górników w kopalni Wujek jest taka scenka: Michnik wychodzi z sądu po złożeniu zeznań usprawiedliwiających Kiszczaka. Spotyka się z rozżalonymi górnikami zarzucającymi mu, że ich zdradził, wybielają[c] komunistycznego przestępcę. Na to Michnik: proszę pani ja wielokrotnie siedziałem w więzieniu..."

Jesteśmy tym wszystkim rozbawieni, ale i zakłopotani, bo nie bardzo rozumiemy, czego dotyczy ta polemika i za co konkretnie się obraził Michnik. Pełnomocnik redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" mecenas Piotr Rogowski skierował do Zybertowicza wezwanie przedsądowe, w którym domaga się, aby Zybertowicz opublikował w prasie przeprosiny zawierające m.in. następujące sformułowanie: "Przyznaję, że stwierdzenie to nie polegało na prawdzie i w istotny sposób fałszowało życiorys i wypowiedzi pana Adama Michnika." Stasiński oskarża Zybertowicza o fałszowanie biografii: " nie wolno im (wrogom Michnika) kłamać, wpierając Michnikowi to, czego nie napisał ani nie powiedział, ani fałszując jego biografię". Nie jesteśmy polonistami, ale "życiorys" i "biografia" to niezupełnie to samo.

Według Encyklopedii PWN życiorys to skrótowe opisanie przebiegu dotychczasowego życia człowieka, najczęściej przedstawione w postaci syntetycznej z podaniem dat i przypisanych do nich faktów; jedną ze sformalizowanych postaci życiorysu jest "bieg życia", po łacinie curriculum vitae.

Biografia (gr. bios -"życie", grapho - "piszę"), to opis życia postaci, mający charakter naukowy, literacki lub popularyzatorski; gatunek wykształcony w starożytności; nowożytna odmiana - powieść biograficzna, łączy dane historyczne z fikcją fabularną. "Podanie jedynie zbioru dat i wydarzeń dotyczących bezpośrednio danej postaci, nie jest jej biografią, a co najwyżej jej życiorysem. Biografia jest w stosunku do życiorysu wzbogacona o elementy analityczne, krytyczne i podsumowujące" -wyjaśnia łopatologicznie Wikipedia.

Kontrowersyjny artykuł Zybertowicza na pewno nie jest życiorysem Michnika. Chodzi więc o biografię. Nie naukową, bo "Rzeczpospolita" nie jest pismem publikującym prace naukowe. Nie popularyzatorską, bo Michnik się już sam wystarczająco spopularyzował. A więc chodzi o formę literacką. Słownikowa wiedza mówi nam, że forma literacka tekstu biograficznego jest używana szczególnie w przypadku braku dostępności informacji na temat danej osoby, a także w celu dokonania jej analizy psychologicznej lub przedstawienia jej wpływu na życie epoki. Wykorzystywane wtedy są wiadomości na temat osób podobnych, ogólne informacje z czasów i miejsc z powiązanych z opisywaną osobą, a także zestaw normalnych narzędzi literackich, od metafor po parabole. I tu Zybertowicza mamy. Napisał felieton, o czym i tak od samego początku wiedzieliśmy, ale teraz mamy naukowy podkład. To jest kłótnia literacka, a przedmiotem sporu jest dzieło literackie. Wiemy nawet jakie.

Jedną z form biografii jest autobiografia, gdzie autor sam opowiada swoje życie, lub je opowiada swemu biografowi. Chodzi więc o to, że biograficzny utwór literacki Zybertowicza jest niezgodny z autobiograficznym utworem literackim Michnika. Ale, na kolejnym piętrze komplikacji, słowniki wypowiadają się również na temat wartości poznawczych utworów biograficznych. Jedne mają ich mniej, drugie bardziej. Żaden ze słowników nie twierdzi, że autobiografie mają bardziej, a też żadne nie nakładają na biografów obowiązku, by pisali biografie, które mają bardziej, lub uzgadniali swoje utwory biograficzne z autobiografiami. Za to sam autor, krytycy oraz odbiorcy utworu biograficznego mają prawo go nazwać - w zależności od stopnia wierności - utworem dokumentalnym lub fabularyzowanym.

Stasiński i Rogowski oskarżają Zybertowicza o niezgodność z faktami. Ale co ma być tym "faktem"? Udowodnić fałszowanie życiorysu można prosto, ktoś podaje datę i fakt, który nie miał miejsca. Ale fałszowanie felietonu zawierającego elementy biograficzne? Jak!? Termin "wielokrotnie" używany jest wedle subiektywnych odczuć mówiącego, a nie odczuć cudzych. To kwestia języka, nie prawa. Całego majątku Agory nie wystarczy, żeby za pomocą procesu sądowego udowodnić, że autobiografia Michnika jest faktem, gdyż takiego słownika nikt jeszcze nie wydrukował. Myśl nie jest rzeczą. Odczucie i emocja też nie są rzeczą. Literatura, nawet wielce sugestywna, nie jest światem materialnym, a tylko w świecie materialnym obowiązuje empiria. Żaden proces nie doprowadzi do prawnego zakazu pisania utworów dowolnie dokumentalnych lub fabularyzowanych czy usunięcia lub zmiany ich definicji w słownikach.

Tyle na temat tropów literackich. Filip Memches podąża tropem teorii elit i wyjaśnia w swoim blogu tak: "o pomazańcu się nie dyskutuje, pomazańca się czci. Skoro więc – jak twierdzą zwolennicy IV RP – Polska w latach 1989-2005 była Polską Michnika, to niech się nie dziwią, że jej król reaguje jak na króla przystało, a nie jakiś pismak, którego teksty coraz bardziej oddalają się od rzeczywistości." Hmmm... To stąd bierze się ten Wawel i rządy Michnika w Krakowie, równie wirtualne, jak cała ta awantura? Ojejku...

Czytaj również:

Smutni nowobogaccy a Jerzy Urban.

Komentarze na forum Frondy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz