środa, 25 kwietnia 2007

Barbara Blida - a jednak to ABW jest winne

Krzysztof Janik sugeruje, że przyczyną dzisiejszego samobójstwa Barbary Blidy mogła być teatralna atmosfera, towarzysząca przeszukaniu jej mieszkania w Siemianowicach Śląskich. Leszek Miller - że jej silna osobowość - wolała się zastrzelić, niż widzieć siebie w kajdankach. A nam się wydaje, że główną przyczyną jej śmierci był jednak brak profesjonalizmu ABW. Rzeczniczka ABW Małgorzata Stańczyk powiedziała, że funkcjonariusze wchodząc do jej domu wezwali Barbarę Blidę do wydania broni. Odparła, że jej nie ma. Stańczyk mówi też, że Blidzie cały czas towarzyszył ktoś z ABW. Nawet w momencie samobójstwa, w toalecie, była z nią funkcjonariuszka.

Otóż osoby podejrzane nie mają żadnego obowiązku mówienia prawdy, a toaleta powinna być przeszukana przed skorzystaniem z niej przez podejrzaną, nawet, jeśli miała jej towarzyszyć funkcjonariuszka. Nie tylko ze względu na ewentualność posiadania broni, lecz również niszczenia dowodów rzeczowych - np. ktoś mógłby przechowywać jakieś dokumenty w spalarce stojącej tuż obok toalety, gotowej do działania pod warunkiem naciśnięcia na guzik. Barbara Blida postrzeliła się w klatkę piersiową z legalnie posiadanej broni, która należała do jej męża, a którą przechowywała w szafce w łazience. Mimo natychmiastowej reanimacji zmarła na miejscu. Według słów rzeczniczki ABW, sprawy działy się tak szybko, że funkcjonariuszka nie zdążyła zareagować. Tym bardziej nie zdążyłaby zareagować na naciśnięcie guzika w niszczarce.

Ale psychologiczne przyczyny desperacji aż takiej, że człowiek sięga po broń, by się zabić, niekoniecznie związane są z teatralnością czy taktyką zastraszania ABW, a przynajmniej nie wprost, choć to o niej mówił Grzegorz Napieralski, przypominając, że funkcjonariusze ABW zatrzymując Czarzastego rzucili go na podłogę i przystawili lufę do głowy. Również sekretarz klubu SLD Wacław Martyniuk, wnioskując o uczczenie pamięci Blidy przez Sejm minutą ciszy, powiedział, że Blida "zginęła zaszczuta przez ABW". Nastrojowi desperacji na pewno sprzyja autohipnoza elit III RP: jeśli wieszczysz Apokalipsę, to pierwsi, którzy w nią uwierzą, będą twoimi ludźmi. I w sytuacji stresowej będą zachowywać się tak, jak zachowują się ludzie w czasie Apokalipsy.

Mistrzem zastraszania własnych ludzi i wpędzania ich w desperację był Wojciech Jaruzelski. Jeszcze przed stanem wojennym spowodował, że członkowie PZPR uwierzyli w krwiożercze zamiary, magazyny z bronią i solidarnościowe plany tworzenia bojówek, które jakoby szykowały się do wpadania do mieszkań, wywlekania z nich komunistów i wieszania ich na latarniach. Ten sam schemat propagandowy został użyty przeciwko tzw. "niekonstruktywnej opozycji" w czasach Okrągłego Stołu. Stronnictwo Magdalenki oraz propagandziści Kiszczaka zgodnie opisywali ich jako krwawych nożowników, którzy chcą utopić Polskę w morzu krwi. Pierwszym, który przyrównał PiS do "hitlerowskiej nawały" był Donald Tusk w trakcie ostatniej kampanii prezydenckiej, na co zresztą PiS zareagował słynnym "dziadkiem z Wermahtu." Nastrój grozy, katastrofy, przeczucia wszelakich nieszczęść wieje z niemal każdego wydania Gazety Wyborczej. Skutek? Aleksander Kwaśniewski "czuje się podsłuchiwany". O "powszechnym poczuciu zagrożenia i bycia podsłuchiwanym" mówili dzisiaj także proszeni o komentarze posłowie SLD.

Tak więc, tu także możnaby powiedzieć o zaniedbaniu ze strony ABW. Nikt nie ma wpływu na propagandę strachu kreowaną przez przeciwników politycznych, ale zabrakło wyobraźni i opinii psychologa, który uprzedziłby, że osoby poddawane tego rodzaju presji psychologicznej mogą sięgnąć po desperackie środki. Jeśli twoi ludzie wierzą, że Czwartą RP "stać na wszystko", że następuje załamanie demokracji i postępująca faszyzacja życia publicznego, że obecny rząd jest w stanie - a nawet sięga po środki pozaprawne - to dziewięciu ludzi obudzonych przez funkcjonariszy o szóstej rano może równowagę umysłu mniej więcej zachować, a dziesiąty wykorzysta okazję, by ze sobą skończyć, zanim się wydarzy katastrofa. Możliwa jest również jakaś reakcja autoagresji, dosyć powszechnie znana w więzieniach. Sądząc po wypowiedziach publicznych, ABW dzisiejszego poranka dokonywało zatrzymań w środowisku odległym od stanu równowago psychicznej. Psychologiczny aspekt akcji zatrzymań nie jest nowością dla policji, a szczególnie służb specjalnych. Zresztą, w przypadku każdego zatrzymania chodzi o to, żeby było jak najmniej działań kowbojskich, jak z Czarzastym, jak najmniej ufności graniczącej z naiwnością i jak najwięcej spokoju i skuteczności.

W aferze węglowej chodzi o grube miliony ukradzione państwu. Jest prawdą, że obecny rząd jest właściwie pierwszym, który mierzy się z problemem aferalnego styku świata polityki i gospodarki. Za to jest popierany przez wiele środowisk, które nie są bezpośrednio związane z PiS. Ale to nie jest poparcie bezwarunkowe. Nawet, gdyby Barbara Blida była jednym z najważniejszych uczestników mafii węglowej, to za takie czyny nie obowiązuje kara śmierci. Cóż z tego, że zadana własną ręką. Szkoda jej życia...

---

*Barbara Blida była posłem na Sejm w latach 1989-2005. Od 1993 do 1996 r. była ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa w kolejnych gabinetach Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza. W 1997 r. była prezesem Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, a ostatnio prezesem dużej firmy deweloperskiej. W latach 1969-1990 Blida była członkiem PZPR, następnie należała do SdRP, a latach 1999-2004 do SLD. Pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu była posłanką niezrzeszoną. Dzisiejszego poranka katowickie ABW zatrzymało 13 osób związanych z branżą górniczą. Są wśród byli członkowie zarządów spółek węglowych i firm górniczych, które zajmują się sprzedażą i remontem maszyn górniczych. Zatrzymanym prokuratura postawi zarzuty przyjmowania i wręczania łapówek, prania brudnych pieniędzy, a także fałszowania dokumentacji technicznej maszyn górniczych.

5 komentarzy:

  1. Chyba macie rację. Po jednej stronie amatorszczyzna, po drugiej psychoza.

    OdpowiedzUsuń
  2. dopisek/poprawka: Czlowiekiem, który straszy w TVP3 "panstwem policyjnym" oraz "podsluchami jest Konstanty Miodowicz, posel PO. Ten sam, ktory ponoć zlecił inwigilacje srodowisk prawicy gdy pełnił funkcję Szefa Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa, i który wynalazł Jarucką, co spowodowało wyeliminowanie Cimoszewicza z gry o prezydenturę. Czemu dziennikarze uważają, że jest wiarygodny na tyle, by prosić go o komentarze o państwie policyjnym, to doprawdy chyba jeno diabli wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Podczas gdy jego ojciec Alfred był członkiem PZPR i szefem OPZZ, Konstanty działał w opozycji: należał do Niezależnego Zrzeszenia Studentów, wspólnie z Janem M. Rokitą założył pacyfistyczny Ruch Wolność i Pokój."

    I wszystko jasne :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wszystko jasne. Np. dlaczego aresztowania sa tylko na lewicy? Myslicie ze na prawicy same krysztalowe prawiczki?

    OdpowiedzUsuń
  5. 1.
    dopuszczam (też) możliwość, że chciała ich tylko postraszyć. wtedy byłby to "wypadek przy pracy"... też karygodny.
    2.
    dopuszczam też niestety inne możliwości: np. takie, że owszem, był to wypadek; ale działanie -- i to nie ABW; a (jednak) polityków...
    -- było celowe.
    duże zatrzymania, przed 'intronizacją' Wassermana na Marszalka sejmu...
    (i wtedy ten "wypadek" byłby jednak -- nie na rękę PiS-owi...)
    ale ja (podobno) mam paranoję...

    http://5wladza.blogspot.com/2007/04/barbara-blida-nie-yje.html
    ................................
    a dlaczego aresztowania na Lewicy? no coż: i skala przekrętow, i (nadchodzace) Wybory...

    OdpowiedzUsuń