sobota, 30 grudnia 2006

Lech Wałęsa: Uwagi po częściowym zapoznaniu się z dokumentacją służb po PRL

Zbliża się czas na poważne pytania i odpowiedzi. Po częściowym zapoznaniu się z dokumentacją pozostawioną po służbach PRL, wygląda mi na to, że Komuniści Polscy wykonali zamierzenie, czy przypadkiem największą prowokację pod koniec swego formalnego istnienia. Zniszczyli bowiem, a i pozostawili wybiórczo dokumentacje swojej działalności i służb im podległych. Do tak przygotowanej dokumentacji zostali dopuszczeni ludzie nawet wykształceni, ale często przypadkowi, nie znający komunistycznej perfidii, jak uczciwi historycy czy publicyści.

Dokumenty te biorą tak, jak celowo zostały im pozostawione, nie zwracając i nie zadając sobie paru niezbędnych pytań. Bez zadania pytań i uporządkowania stosunku do celowo przygotowanych i pozostawionych materiałów oddajemy się bezdyskusyjnie zaplanowanej i celowo pozostawionej prowokacji. Aby nie dać ostatecznie szansy na zwycięstwo tym bezczelnym cwaniakom komunistycznym należy jak najszybciej zrozumieć i udowodnić plan niszczenia, ale i pozostawienia dokumentacji, tu nie było przypadku, tu był cel i sens.

W tym stanie rzeczy proszę o sugestie i dowody porządkujące stosunek do tak wyglądającej spuścizny (odkryto mi tymczasem z około 500 nazwisk-nazwiska 109 pracowników SB i 40 kolesi TW, nie wiem co z tym zrobić).

Wszystkie materiały, które widział m.in. Macierewicz, Naimski i inni, na których oparto pomówienie mnie, były ksero z ksero, gromadzone w różnych sejfach SB, nie było nigdy oryginałów, ani zapisów, czy podpisów. Nie było śladów w archiwach i księgach. To są fakty do sprawdzenia. Sąd to stwierdził przesłuchując wymienionych i nie tylko, dowody sądowe stwierdzające te fakty przesyłam. Jeszcze raz ja, Lech Wałęsa, oświadczam, że w moim przypadku sprawa agenturalna od początku do końca była robiona na zlecenie najwyższych władz PRL i dlatego jest technicznie nieźle zrobiona. Obiecano mi to, gdy nie dałem się kupić, zastraszyć, ani złamać, będąc samotnie internowanym. Próbkę wykonano podrzucając te właśnie podrobione dokumenty internowanej w 1982r. P. A Walentynowicz, i te dokumenty - wtedy dla prowokacji i zaszantażowania zrobione - krążą po świecie do dziś i są niekiedy brane za prawdziwe. Sąd lustracyjny w wyroku o tych podróbkach pisze. Jestem gotów każdy kolejny raz poddać się wszelkim wyjaśnieniom i udowodnieniom. Nie życzę sobie, by powstawały artykuły, książki, a nawet filmy oparte o paszkwile i podróbki. Nigdy nie dałem się kupić, złamać, ani zastraszyć. Walczyłem jak potrafiłem najlepiej, nabierając praktyki, bez której nie byłbym wstanie poprowadzić do zwycięstwa nad komunizmem w 1980 r .

Odpowiadam na wszystkie Wasze pytania i wątpliwości. Staram się z tysięcy respondentów wybrać najbardziej ciekawe problemy i na nie odpowiadać, nie jestem w stanie przy obecnej technice każdemu z osobna odpowiedzieć, przepraszam. Odpowiedzi często są szablonem i nie zawsze pasują do wszystkich, proszę wybaczyć i nie obrażać się, kogo to nie dotyczy. Wielu mówi, że to sekretarka odpowiada, to nieprawda, osobiście odpowiadam na ciekawsze tematy, zbieram tematy czy pytania w wiązki i wysyłam do wszystkich zgłaszających się. Mam bardzo dużo zgłoszeń, więc sukcesywnie odpowiadam. Ktokolwiek przeklina, albo niegrzecznie pisze, kasuje go bezpowrotnie. Za rok ogłoszę amnestię. Jeśli macie pomysł jak usprawnić, czy poprawić dojście do każdego z Was, no to zaproponujcie, jestem otwarty. Chciałbym z każdym pogadać.


Lech Wałęsa
(źródło: email)

Do czytania:
Archiwum Lecha Wałęsy - dokumenty SB


Komentarz redakcyjny: Rok temu w "Rzeczpospolitej" pisaliśmy o potrzebie otwierania archiwów i swobodnej dyskusji o procesie demokratyzacji Polski. Dlatego z przyjemnością publikujemy zaproszenie Prezydenta Lecha Wałęsy do nieskrępowanej dyskusji na ten temat. Niewątpliwie ma rację, że Instytut Gaucka różni się od naszego Instytutu Pamięci Narodowej tym, że zasoby niemieckiego archiwum powstały dzięki szybkiemu i zdecydowanemu przejęciu archiwów Stasi, podczas gdy w Polsce proces ten dokonywał się powoli, co gorsza, zarówno przed, jak i po 1989r. pod kontrolą służb Czesława Kiszczaka, które miały czas na dowolne palenie jak i fałszowanie dokumentów.

Czy, jak, co, oraz w jakiej skali zostało zmanipulowane? Zapewne nigdy się nie dowiemy, co spłonęło. Słynna 'szafa Lesiaka" jest - jak do tej pory - jedyną udokumentowaną i publicznie wiadomą próbą wpływu służb specjalnych PRL na proces polityczny w okresie przełomu. Ale generał Kiszczak też musiał mieć swoją szafę... jakieś materiały były kolekcjonowane w Legnicy, ówczesnej siedzibie Układu Warszawskiego, w Moskwie i Berlinie, gdzieś muszą być również materiały po wywiadzie PRL kontrolującym emigracyjne próby wspierania opozycji w kraju. Do dzisiaj w świadomości społecznej jest więcej dziur niż pamięci. Każdy ma prawo do swobodnej wypowiedzi. Szukanie korzeni i początków polskiej demokracji będzie fascynowało jeszcze wiele pokoleń. W tej dyskusji nie powinno zabraknąć głosu Lecha Wałęsy, wieloletniego szefa Związku Zawodowego "Solidarność", później Prezydenta RP, zapraszającego do dyskusji przy otwartej szafie.

1 komentarz:

  1. Błędem narodu było wybranie na pierwszego prezydenta RP niejakiego lecha W.

    OdpowiedzUsuń