piątek, 26 czerwca 2009

Irańskie kobiety - liderki rewolucji

Bogumiła Tyszkiewicz


Ahmad Khatami, członek irańskiego Zgromadzenia Ekspertów, wezwał w trakcie dzisiejszych, piątkowych modłów, transmitowanych z Uniwersytetu Teherańskiego na cały kraj, do egzekucji „chuliganów”, którzy kierowali protestami po kwestionowanych wyborach prezydenckich 12 czerwca. Protestujących nazwał „mohareb” - czyli tymi, którzy wszczęli wojnę przeciwko Bogu: „Każdy, kto walczy przeciwko islamskiemu systemowi albo przeciw liderowi islamskiego społeczeństwa, musi być zwalczany aż do jego kompletnego zniszczenia. Domagamy się, by sądownictwo rozprawiło się z przywódcami protestów, liderów naruszeń (prawa) i wszystkich wspieranych przez USA i Izrael – z całą mocą i bez litości, aby wszystkim dać lekcję”. Wg. irańskiego prawa karą dla ludzi uznanych za "mohareb" jest egzekucja.

Kara śmierci (w Iranie - przez powieszenie) może grozić nie tylko zatrzymanym demonstrantom, ale też zatrzymanym dziennikarzom, kontrkandydatom Ahmadinejada – oraz laureatce nagrody Nobla Shrin Ebadi.

W czwartek 18 czerwca prawniczka i laureatka Nagrody Nobla Shrin Ebadi wezwała władze Iranu do przeprowadzenia ponownych wyborów i bezwarunkowego wypuszczenia na wolność wszystkich zatrzymanych w trakcie protestów – wtedy było ich ok. 500 osób. Dzięki autorytetowi nagrody Nobla Ebadi była w stanie w ostatnich tygodniach przeprowadzić znaczącą kampanię na temat praw człowieka w Iranie – spotkała się m.in. z sekretarzem generalnym ONZ, wysokim komisarzem ds. praw człowieka Navi Pillay, szefem polityki zagranicznej Unii Europejskiej Javierem Solaną i rozmaitymi liderami Parlamentu Europejskiego.

Wczoraj, tj. w czwartek 25 czerwca Fars News (gazeta rządowa) opublikowały list, którego autorami są ponoć prawnicy, wykładowcy akademiccy, rodziny weteranów i martyrów. W liście domagają się od ministra sprawiedliwości, Gholam-Hussein Elhama, by skazał Shirin Ebadi za naruszanie prawa islamskiego i konstytucyjnego. To nie pierwsze groźby, już wcześniej o nich pisaliśmy. W grudniu jej Ośrodek Obrońców Praw Człowieka został zamknięty, a ostatnio do aresztu trafili Abdulfattah Soltani, jej doradca prawny, oraz rzecznik prasowy Reza Tajik. Rzecznik Międzynarodowej Kampanii na Rzecz Praw Człowieka w Iranie Hadi Ghaemi twierdzi, że tego typu artykuły przygotowują opinię publiczną Iranu na aresztowanie Shirin Ebadi po jej powrocie do kraju.

Mamy marzenie

„Is the dream already over?” (czy już po marzeniu?) - pyta dziś „The Economist” - i odpowiada - „nie! ... niektóre obszary mieszkalne Teheranu przypominają strefę wojny. Protestujący wynoszą (na sztandar) obraz pięknej, młodej kobiety, Nedy Agha Soltan, sfotografowanej w Teheranie gdy umierała, zastrzelona przez nieznanego zabójcę... ale gdy wydarzenia na ulicach wskazują na zwycięstwo Ahmadinejada ... tytaniczna walka poza sceną publiczną ... może być kluczowa dla przyszłości kraju.” Nie tylko walka między klerykami, o której wspomina The Economist, zasługuje na określenie „tytanicznej”. Co najmniej równie tytaniczne są wysiłki irańskich kobiet.



Faezeh Rafsanjani, córka byłego prezydenta Akbara Hashemi Rafsanjani, była na ulicy w najtrudniejszych chwilach, wzywając do protestów. Irańscy uczestnicy #iranelection z dumą donosili o jej odwadze. Wcześniej Faezeh Rafsanjani, wypromowana przez swego ojca, była szefem irańskiej Rady Sportu, gdzie aktywnie zajmowała się promowaniem sportowej aktywności wśród kobiet, zakazanej po irańskiej rewolucji. W latach 1996-2000 wybrana na parlamentarzystkę, ale zwolenniczki reform były niezadowolone z jej konserwatywnej postawy i nie zagłosowały na nią powtórnie w następnych wyborach. Od tamtego czasu do dzisiaj przebyła długą drogę, która połączyła prawa kobiet z potrzebą reform w Iranie. Została nawet na jakiś czas aresztowana w trakcie ostatnich zajść w Teheranie. I w drodze życiowej Faezeh Rafsanjani zawarty jest klucz, zarówno do obecnego poparcia dla Musawiego, jak i masowego, wręcz desperackiego udziału kobiet w demonstracjach.

Nie powiedziałabym, aby te wybory były punktem zwrotnym dla kobiet” - mówi Sanam Anderlini, konsultantka w sprawach kobiet z Waszyngtonu - „ale powiedziałabym, że kobiety były punktem zwrotnym tych wyborów”. Kobiece głosy miały kluczowe znaczenie dla kampanii Musawiego, startującego pod hasłami poszerzania praw ekonomicznych i obywatelskich kobiet, mimo, że w czasie swego premierowania w latach 1981-1989 raczej zainteresowania feminizmem nie wykazywał. Ale decydującym czynnikiem w tych wyborach była fatalna opinia o antykobiecych poczynaniach Ahmadineżada.

Jego rządy dla irańskich kobiet oznaczały systematyczne pogarszanie się ich pozycji społecznej, materialnej i prawnej, czego skutkiem zresztą była polityzacja kobiet i odradzanie się ruchu feministycznego.

Rząd Ahmadineżada we współpracy z konserwatywnym parlamentem wydał miliony na propagandę mówiącą kobietom, że ich właściwym miejscem jest dom. Uniwersytety obniżyły liczbę studentek. W 2005 roku rząd uruchomił kampanię „kultury skromności” zmierzającej do narzucania kobietom ściślejszych zasad co do zasłaniania się. Ufundowany za czasów liberalnej prezydencji Mohammada Khatamiego Ośrodek na Rzecz Uczestnictwa Kobiet został zastąpiony Ośrodkiem na Rzecz Kobiet i Rodziny, którego jedynym celem było promowanie „kultury skromności”.

Co więcej, latem zeszłego roku Ahmadineżad i jego zwolennicy usiłowali przeprowadzić w parlamencie ustawę 'o ochronie rodziny”, która miała poluzować restrykcje nałożone na poligamię oraz opodatkowanie mehriyeh (tradycyjna opłata, jaką przy zawarciu małżeństwa mąż ofiaruje żonie. W systemie prawnym, ograniczającym prawa kobiet do dziedziczenia, rozwodu czy opieki nad dziećmi, mehriyeh oferuje kobietom odrobinę pewności). W związku z tym, że w Iranie 42 procent młodych kobiet poszukujących pracy nie może jej znaleźć, Ahmadineżad wskazywał na poligamię, jako rozwiązanie bezrobocia wśród kobiet.

Nic dziwnego, że te pomysły nie spotkały się z uznaniem kobiet. Koalicja znanych feministek, m.in. noblistki Shirin Ebadi, poetki Simin Behbahani i reżyserki Rakhshan Bani E’temad, poprowadziła zwycięską kampanię przeciwko tej legislacji. Ale nawet konserwatywne kobiety odwróciły się od Ahmadineżada. Z badań irańskiej socjolożki Fatemeh Sadeghi wynika, że nawet konserwatywne aktywistki, zwykle krążące po ulicach, aby napominać kobiety, że mają nosić hidżaby i stosować zasłanianie się i „kulturę skromności”, teraz i one odwróciły się od Ahmadineżada, za jego poparcie dla poligamii oraz sigheh, religijnych „małżeństw tymczasowych”, które pozwalają mężczyznom uprawiać seks z prostytutkami bez żadnych konsekwencji.

Iran nie przypomina innych państw” - mówi Isobel Coleman w wywiadzie opublikowanym 224 czerwca na stronie Council on Foreign Relations – Kobiety są wysoko wyedukowane, a wiele z nich pracuje. Nikt się nie dziwi w Iranie, widząc kobietę w roli taksówkarza, a na taki widok w USA ludzie by obracali głowy. Kobiety są pilotami. Jest bardzo znana kobieta, kierowca rajdowy. Są kobiety w telewizji, wśród artystów, w przemyśle filmowym. Są wśród członków parlamentu, a 2 kobiety były wieprezydentami. Mimo to istnieją bardzo silne, znaczące restrykcje prawne narzucane kobietom. Ta sprzeczność odzwierciedla sprzeczności wewnątrz samego systemu. Ajatollach Chomeini wywołał kobiety z domów – kobiety, które nigdy wcześniej z domów nie wychodziły – by wyszły na ulice demonstrować na rzecz rewolucji 1978-1979. I one to zrobiły. Odegrały kluczową rolę w mobilizowaniu powszechnego wsparcia dla rewolucji. A kiedy prawa się zmieniły na rzecz ograniczania praw kobiet, to wiele kobiet zaczęło myśleć „to nie jest to, czego oczekiwałam”. Nie mówię, o liberalnej, wyedukowanej elicie. Mówię o konserwatystkach. To one, wraz z ich córkami, są kośćcem ruchu na rzecz reform i dzisiejszych protestów”.

„Szeroko rozpowszechnione rozczarowanie polityką Ahmadineżada w sprawie płci” - dodaje Dana Goldstein - „zaowocowało głębokim i powszechnym przekonaniem kobiet, że trzeba głosować przeciwko niemu, i właśnie to przekonanie wyraża się dziś na ulicach Teheranu, gdzie kobiety protestują tak samo, jak mężczyźni i na to samo są narażone ... kobiety są bite przez bojówkarzy Basij tak samo, jak mężczyźni. Są wśród tłumów, do których się strzela.” To wszystko powoduje, że obecne wydarzenia w Iranie są tak niezwykłe – w kontekście Bliskiego Wschodu, gdzie kobiety rzadko widywane są w pierwszym szeregu ulicznych protestów. W Iranie jednak takie rzeczy się już zdarzały.

W czerwcu 2006 policja brutalnie zaatakowała demonstrację na rzecz praw kobiet w Teheranie, od której miała się rozpocząć Kampania Miliona Podpisów na rzecz zrównania w prawie irańskim praw kobiet i praw mężczyzn. Od tamtej pory odbyło się setki i tysiące spotkań i wieców działaczek i działaczy tej kampanii, zbierane są podpisy oraz rozprowadzana jest broszura bardzo szczegółowo wskazujące wszelkie dyskryminacyjne zapisy w irańskim prawie, od praw rodzinnych do zakazu wystawienia kandydatury kobiety w kampanii na prezydenta.

Ruch kobiet w czasach Ahmadineżada był dosyć rozproszony i organizowany na niskim poziomie, za to rozprzestrzeniał się szeroko i coraz częściej postrzegano go jako ruch o sporych wpływach politycznych. Z dzisiejszej perspektywy óch ruch przypomina to co się dzieje na Twitterze - absolutnie oddolną organizację. Rząd Ahmadineżada aresztował lub osadzał w więzieniach dziesiątki działaczek, zamykał ich witryny internetowe, a gazetom, które donosiły o ich działalności, grożono zamknięciem. Ale takie doświadczenia spowodowały, że kobiety przestały się bać, a ich wartość w życiu publicznym – doceniona.

Jeśli Ahmadineżad utrzyma się przy władzy, dla ruchu feministycznego może to oznaczać znaczące represje. Ale ruchu kobiet to nie powstrzyma. Już przez to przechodziły. Już je etykietowano je jako szpiegów syjonizmu i Stanów Zjednoczonych... Ale ostatnie demonstracje odebrały rządowi Ahmadineżada moralną legitymizację, oskarżenia już nie działają na nikogo, a obok liberalnych kobiet jednakowo demonstrują kobiety konserwatywne, pod hasłami „już dosyć”.

Update: Shrin Ebadi do ludzi, 24 czerwiec 2009 (youtube, Bruksela)

3 komentarze:

  1. Ebadi to bohaterka

    OdpowiedzUsuń
  2. NO, WE CAN'T!
    Josef Pinior:
    W 2009 bez powodzenia ubiegał się o reelekcję.

    Nu? I co tera?

    OdpowiedzUsuń
  3. Iranskie dziewczyny zapieraja dech w piersiach. Sa piekne...

    OdpowiedzUsuń