wtorek, 2 czerwca 2009

Pruszków na Wiejskiej

Nawet kryzysu gospodarczego nie trzeba, by uznać za niezwykłą sytuację, gdy gwiazda Platformy Obywatelskiej, a zarazem "bulterier kampanii prezydenckiej Donalda Tuska", mową i czynem zachęca obywateli do wycofywania i wywożenia swoich oszczędności z Polski do egzotycznych rajów podatkowych.

Zdaniem Witolda Gadomskiego działalność Janusza Palikota wymyka się ocenie prawnej ("do dziś nikt nie podał "nawet cienia dowodu na to, że inwestycje Janusza Palikota w rajach podatkowych są nielegalne"), a także osądowi etycznemu: Jeśli tych dowodów nie będzie, to można dyskutować wyłącznie o postawie etycznej Palikota. Może i posłów obowiązują wyższe standardy etyczne, ale, zauważa dalej Gadomski, "nie ma kodeksu etycznego posła, który by jednoznacznie określał, co jest, a co nie jest dopuszczalne".

Podobnie toczy się dyskusja o Palikocie w pozostałych mediach. Gdyby pokusić się o jej graficzną reprezentację, to oś rzędnych z jednej strony ograniczałby kodeks karny, z drugiej nieistniejący kodeks etyki poselskiej, a oś odciętych by wyrażała poziom aprobaty (w górę) bądź negacji (w dół). Niemal nikt poza ten obszar nie wykracza. Z afiliacji politycznej oceniającego z góry można przewidzieć, co powie. Możnaby się pokusić o namalowanie punktów na wykresie, odzwierciedlających poszczególne opinie, nie kłopocząc pytaniami zbyt wielu osób.

Zresztą, "czy jest jakiś poseł, który świadomie nie korzysta z przysługującej mu ulgi podatkowej?" - pyta Gadomski, zrównując ucieczkę kapitału do rajów podatkowych z ulgami funkcjonującymi tylko wtedy, gdy się z kapitałem nie ucieka. O podobne zrównanie pokusił się także Janusz Palikot, który w wywiadzie w TVP.info zadeklarował swoją nadzieję, że powróci do komisji "Przyjazne Państwo" i dopiero wszystkim pokaże, jak będzie walczył o ulgi podatkowe - co budzi pewien niepokój, czy pan poseł rozumie, że Polska jest w Unii Europejskiej, a nie na Karaibach, i raju podatkowego się tu raczej nie zrobi.

Przepytywany przez dziennikarkę o szczegóły swoich transakcji i pożyczek, Palikot obszernie uzasadnił, dlaczego on, bogaty biznesmen, uznał, że nie opłaca mu się ani trzymać pieniędzy w polskiej sieci bankowej, ani robić w Polsce interesów. Generalnie, mamy tu zbyt wiele podatków i biurokracji, a na Karaibach jest swoboda gospodarcza i tajność (czytaj - nie istnieje NIK). Być może swoim wykładem na temat wyższości raju podatkowego na Polską zachęcił paru bogatych biznesmenów i drobniejszych ciułaczy do likwidacji kont w NBP i szukania szczęścia oraz wolności gospodarczej tam, gdzie on ją znalazł? Ku temu samemu zmierza zresztą tekst Gadomskiego, szczególnie w fragmencie, który na nowo definiuje pojęcie ulgi podatkowej.

Ale Gadomski jest tylko dziennikarzem, a Janusz Palikot posłem, jedną z gwiazd partii rządzącej Polską. Przedstawicielem władzy.

Nasza oś współrzędnych potrzebuje trzeciego wymiaru - osi polityki i państwa. Polski się nie da przerobić na raj podatkowy, ale na bananowe państewko na pewno można... Już teraz część naszego przemysłu stoczniowego znalazła się w tajemniczych, bananowych rękach. Trudno będzie z nimi dyskutować pracę i płacę, skoro nie znamy nawet nazwisk właścicieli. Trudno będzie znaleźć pieniądze na inwestycje czy łatanie dziur w budżecie, jeśli przedstawiciele władzy będą zachęcać - lub nie oponować przeciwko zachęcaniu inwestorów do ucieczki z kapitałem z Polski. Zachęcaniu, ze strony innych przedstawicieli władzy, która "wzięła za Polskę odpowiedzialność".

Na tej samej stronie co tekst Gadomskiego, w rubryce "Ciekawe dyskusje", widnieje zachęta "Palikot przestępca? Nie, być może to nieetyczne i być może okradł byłą żonę". Klikasz - i trafiasz na dyskusję zatytułowaną "Palikot: Mordercy medialni. Będę domagał się ok. 10 mln zł". To dyskusja pod artykułem GW podpisanym nickiem "mm". Nagabywany przez dziennikarzy Donald Tusk oświadczył, że widzi w tej sprawie "prywatny spór finansowy między zwaśnionymi małżonkami", i że nie będzie wnikał w jego treść. Gdyby był politykiem, a nie piłkarzem, może by dostrzegł, że obowiązki premiera się jednak czymś różnią od zajęć Paris Hilton. Gdyby Gadomski był komentatorem politycznym, to może by pomyślał, że dyskusja o tym, że kodeksu etycznego nie ma, a dowodów nie mają, jako żywo kojarzy się z roboczą naradą mafii pruszkowskiej, którą nie żona prześladuje, a wydział do spraw przestępczości zorganizowanej.

"Dla mnie przekroczeniem niepisanego kodeksu jest wykorzystywanie przez polityka swej pozycji dla czerpania materialnych korzyści. Palikotowi nikt tego nie zarzuca. Przeciwnie, swoje dawne firmy sprzedał, a jako biznesmen i bogaty polityk był i jest hojnym sponsorem różnych akcji społecznych i kulturalnych." - kończy Gadomski. Nawet to jest trochę bardziej skomplikowane. "Eksperci szacują, że mój wizerunek jest wart 10 milionów złotych. Tyle musiałaby mi zapłacić firma za reklamę piwa czy szamponu do włosów" -mówi bowiem Palikot. Ów wizerunek osiągnął taką astronomiczną wartość m.in. dzięki wykorzystaniu parlamentu do demonstrowania gumowego penisa rozradowanym dziennikarzom. W kodeksie cywilnym istnieje pojęcie "przewidywanych zysków przyszłych". Skoro poseł Palikot przelicza sesje parlamentarne, konferencje prasowe pod szyldem partii władzy i swój wizerunek posła na dochody z reklamy szamponu do włosów, to nie można z całą stanowczością stwierdzić, że poseł Palikot nie odniósł żadnych korzyści materialnych z takiego sprawowania mandatu poselskiego, jaki odpowiadał tak jemu, jak i Platformie Obywatelskiej i jej szefowi, Donaldowi Tuskowi. Chyba, że redaktor Gadomski przedstawi niezbity dowód, że Poseł Palikot w przyszłości w żadnej reklamie nie wystąpi.

Ponieważ tak się zrobiło głośno o Palikocie, to komentatorom niemal umknęła informacja, że szefowie koncernu ITI wpłacali pieniądze na kampanię Hanny Gronkiewicz Walc (via konto Platformy Obywatelskiej), a potem z kasy miasta Warszawy otrzymali niemal pół miliarda złotych dofinansowania do budowy nowego stadionu Legii. Właścicielem stołecznego klubu piłkarskiego Legia jest właśnie koncern ITI, który kontroluje również telewizję TVN i TVN24 oraz portal Onet.pl. Publiczna TVP.info może przestać istnieć. Piotr Skwieciński zauważył, że minister skarbu Aleksander Grad oszczędził na wypłacie rocznej nagrody 50 tys. złotych byłemu prezesowi TVP, Andrejowi Urbańskiemu, tą samą kwotę wypłacając aktualnemu prezesowi, Piotrowi Farfałowi, jako "zaliczkę za brudną robotę", tj. przeprowadzenie czystki w telewizji przed przejęciem jej przez PO, aby wina spadła na nie istniejącą LPR. Farfał to ten, którego środowiska zbliżone do PO chętnie wymieniają jako "byłego neonazistę".

Do tego sondaże wskazują, że połowa Polaków kocha Platformę Obywatelską i jej styl "rządzenia". Ja zagłosuję na Centrolewicę.



Witold Gadomski, Winy Palikota, Gazeta Wyborcza, 1 czerwca 2009

Andrzej Stankiewicz, Szefowie ITI wsparli kampanię Gronkiewicz-Waltz, Newsweek.pl, 31 maja 2009.

Palikot: Jestem wart 10 milionów. Dziennik, 1 czerwca 2009

Piotr Skwieciński, 50 tysięcy zaliczki za brudną robotę w TVP, Blogi Rzeczpospolitej, 31 maja 2009

7 komentarzy:

  1. BARDZO DOBRY TEKST! gratulacje... Sama prawda o Polsce. Szkoda, że taka smutna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo celne porównanie do narad mafii pruszkowskiej. Ale wydaje mi się, że z dziennikarzy to nie tylko Gadomski interesuje się wyłącznie kodeksem karnym, a to, czy jakaś władza jest odpowiedzialna za to, czym włada, to ilu dziennikarzy sobie takie pytanie zadaje? Nikt. I dopiero to jest smutne.

    OdpowiedzUsuń
  3. I na kogoś żeś głosował, głupi narodzie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe skąd się wzięły te spółki z rajów podatkowych przy stoczniach. I kto jest ich udziałowcem...

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę. centrolewica, a się z nami zgadza. Miło to widzieć. Ale i tak nie będę na was głosować :D

    PS. I na czyje wyszło? Jest UKŁAD czy go nie ma?

    OdpowiedzUsuń
  6. czego szukalem, dzieki

    OdpowiedzUsuń